Koszmar.
To jedyne określenie tego, co się teraz dzieje. Byłam w szoku. Nie wierzyłam, że byli w stanie oskarżyć mnie o morderstwo. Tutaj nie popełniłabym takiego błędu. Nigdy. Nie jestem na tyle głupia. To jest żart albo głupi sen, z którego się zaraz obudzę.
-Nie zrobiłam tego. - wyszeptałam.
Nie wierzyli mi. Zostałam fałszywie oskarżona. Nie wiem czemu, ale Kit został wyprowadzone z sali. Zastanawia mnie fakt co teraz ze mną zrobią. Zamkną w izolatce, albo zostanę tu na zawsze? Nie chcę tu być. Nie wytrzymam tu, ani chwili dłużej. To jest chore miejsce, które na mnie źle działa. Jestem jak mały niewinny ptak, który został zamknięty w klatce. Tak właśnie się teraz czułam.
- Zaprowadzić ją do jej pokoju, później pomyślimy co z nią zrobimy.
Zabrzmiało to nie zbyt miło i serdecznie. Czy chcą zastosować na mnie jakąś karę? Trochę się boje. Boję się ponownej samotności. Zbyt długo byłam tutaj sama bez nikogo. Jeśli powiedzą Ronnie, że kogoś tu zabiłam, to ona się ponownie mnie wyprze. Tym razem na zawsze.
Otrzymałam zakaz. Nie mogłam wychodzić na zewnątrz, ani zjeść posiłku na stołówce. Byłam trzymana w pokoju. Telefon miałam cały czas przy sobie, jednak był mało zdatny bo miał słabą baterię, a nie zabrałam ładowarki. Byłam załamana tym wszystkim, jednak nie ukazywałam żadnych uczuć. Nie chciałam jeść, ani nie reagowałam na żadne słowa pracowników. Traktowałam ich jak powietrze. Całe dnie przesiadywałam przy oknie, a noce.. nie łatwo mi przychodziło spanie.
Byłam tu już prawie tydzień, a mam wrażenie jakbym była zamknięta już co najmniej miesiąc. Czas nie ubłagalnie mi się dłużył. Nie miałam żadnego kontaktu z Kit'em. Nie wiem co z nim. Boli mnie to, że zostałam fałszywie oskarżona. Nie mają na mnie żadnego dowodu, na czyn, który bym popełniła. Muszą mi uwierzyć, że jestem niewinna.
Dochodziła godzina 12. Otworzyły się drzwi i w pokoju pojawiła się policja. Jeszcze tego brakowało. Było to dwóch funkcjonariuszy, lecz sądząc po ich stroju zajmowali wysokie stanowiska.
- Mamy kilka pytań.- stwierdził jeden z nich. Nie chętnie zeskoczyłam z parapetu i usiadłam na łóżku, oni zaś usiedli na krzesłach przy małym stole.
- No więc słucham.
Mężczyźni rzucili sobie krótkie, porozumiewawcze spojrzenie i wyciągnęli magnetofon.
-Sądzimy, że wiesz w jakiem sprawie tu jesteśmy. - wypowiedział policjant. Nie odpowiedziałam. Dałam im do zrozumienia, że wiem o co chodzi.
- Powiedz mi jak to się stało.. Co ci zrobiła ta kobieta, że ją zabiłaś? -spytał.
-Ale ja tego nie zrobiłam! - oburzyłam się. - Dlaczego podejrzenia padły na mnie? Z jakiego powodu?!
- My sami nie wiemy o co chodzi. - jąkał. - Takie dostaliśmy zgłoszenie.
Zaśmiałam się z pogardą. - Jesteście żałośni. - splunęłam. - Nie macie na mnie żadnego dowodu. Nie zrobiłam tego, ile razy mam wam to powtarzać? Są tutaj kamery, możecie sprawdzić materiał.
Byłam cholernie zła. Moja złość z minuty na minutę wzrastała. Nie miałam ochoty już ich oglądać. - Wyjdźcie stąd. Chce zostać sama.
Muszę znaleźć dowód na to, że nic nie zrobiłam i jestem niewinna.
~*~
- Możesz dziś spokojnie zjeść z innymi. - powiedział do mnie pielęgniarz, gdy wszedł do mojego pokoju. Wstałam z łóżka i wyszłam na korytarz, gdzie jak zawsze zbierali się ludzie, by wyjść razem na posiłek.
Dziś na kolację serwowali nam jakieś tosty chyba ze starego chleba i do tego sok z owoców. Nie mogłam rozpoznać smaku soku, więc postanowiłam go nie pić.
- Jak się czujesz? - spytał Kit, gdy się do mnie dosiadł.
- Nie zbyt dobrze, ale się trzymam. - stwierdziłam z lekkim uśmiechem. Muszę przyznać, ze te tosty nie smakowały tak źle, mimo że, nie były one ze świeżego pieczywa. Zadziwia mnie to, że mamy rok 2014, a karmią nas jakbyśmy żyli w latach 20. Sądzę, że takie placówki powinny otrzymywać pieniądze, by mogły zagwarantować wygodne warunki swoim pacjentom. - A co u ciebie?
- Nudziłem się bez ciebie. - stwierdził cicho.
Nie wiem dlaczego, ale zrobiło mi się bardzo miło i tak przyjemnie ciepło na sercu. Znamy się kilka dni, nic o mnie nie wie.
- Też się nudziłam. - odpowiedziałam. - Ale sądzę, że dadzą mi spokój, skoro jem tutaj kolację... z tobą.
Dlaczego jak to powiedziałam? Sama nie wiem, ale sądzę, że mógł mnie wziąć za idiotkę.
- Będzie dobrze, Katniss. - pocieszył mnie. - Wyjdziesz stąd za kilka dni i będziesz, żyć normalnie. Zaufaj mi.
- A ja zagwarantuje ci, że również stąd wyjdziesz, a ja będę się o to starać. - odparłam. - Nie pasujesz tu, jesteś normalnym człowiekiem, takim jak ja. Zobacz na innych. - wskazałam na ludzi - Gołym okiem widać, że mają coś z głową. Są chorzy psychicznie. Wyjdziemy stąd razem.
- Dziękuje, że we mnie wierzysz.
- Nie ma za co. - uśmiechnęłam się.
Poczułam, że nawiązałam z Kit'em więź porozumienia. To nie jest dla nas miejsce. W nim stajemy się jeszcze gorsi i naprawdę możemy tutaj zgłupieć i zwariować Mimo że, człowiek jest postacią omylną i często popełnia błędy, to ma prawo do spokojnego życia na wolności. Za dużo już przeszłam i przechodzę, by żyć w ciągłym zamknięciu i w odizolowaniu od świata. Mam takie dni, gdzie żałuje tego wszystkiego, że zabiłam tych ludzi, jednak są też takie chwilę, gdzie cieszę się, że to zrobiłam. Sądzę, że sobie na to zasłużyli. Jest to okrutna prawda. Sumienie mi dzień w dzień przypomina o złych chwilach. Tego nie da się zapomnieć. To zostanie ze mną na zawsze. Karma do mnie wraca. Niestety w takim momencie. Muszę być nadal tak silna jaka jestem i walczyć do końca. Z całego serca wierzę, że to się skończy i wygram tę grę.
Ja zawsze wygrywam.
- Katniss muszę ci coś... - ktoś przerwał Kit'owi.
- Pani Gomez, jest pani wzywana do dyrektora.
- Później porozmawiamy Kit. - pożegnałam się z nim i ruszyłam do gabinetu dyrektora.
Mam nadzieję, że nie siedzi tam z policją, która znowu będzie chciała mnie przesłuchiwać. W całym szpitalu roznosił się nieprzyjemny zapach. Nienawidzę tego zapachu. Jest okropny. Te miejsce jest okropne. Dziwie się, że kiedyś wytrzymałam tu dziewięć lat. Powinnam dostać chyba za to odznakę. Rozumiecie ten mój sarkazm, prawda?
Zapukałam do drzwi i czekałam, aż dostanę pozwolenie na wejście.
- Witaj Katniss. - przywitał mnie wesoło dyrektor Ritch.
- Co pan ode mnie chce? - spytałam chłodno siadając na miejscu.
- Mam dla ciebie dwie wieści. Jak zawsze to bywa, jedna jest dobra, druga zła. - stwierdził. - Dobra wieść jest taka, że zapis z monitoringu pokazał, że nic nie zrobiłaś, ani nie zabiłaś tej kobiety. Dlatego też, powinienem cię przeprosić za fałszywe oskarżenie.
- Jasne. - splunęłam. - Mówiłam, że nic nie zrobiłam, ale niestety jesteście zbyt głupi, by to zrozumieć.
Ritch lekko się skrzywił pod wpływem moich słów. - Miło. - wypowiedział sarkastycznie, przez co ja się tylko fałszywie uśmiechnęłam.
- A ta zła wiadomość? - spytałam poważnie.
Po chwilowej ciszy się odezwał. - Zrobił to Kit.
- To jakiś żart, tak? Gdzie ukryta kamera czy coś w tym stylu? - zaczęłam się rozglądać po pokoju.
- Katniss, tu nie ma żadnej kamery. - zdenerwował się - Nie wierzysz? Pokaże ci zapis kamer.
Na telewizorze włączył film z tego dnia. Był ukazany korytarz. Podejrzewam, że w tamtym przedziale znajdował się pokój tej kobiety. Przypadkowo nie było żadnej osoby na korytarzu, Nagle pojawiła się ciemna postać. To był niestety Kit. Wszedł do pokoju i po kilku minutach z niego wyszedł.
- Dlaczego to jego teraz nie zamknięcie? - spytałam oburzona.
- To nie jest jego pierwszy przypadek. Zresztą miał wyjść na wolność, jest nam tu nie potrzebny. - stwierdził wrogo.
-Słucham? Chcecie wypuścić na wolność morderce? Nie sądzisz, że istnieje zagrożenie, że kogoś zabije?
- Ciebie stąd zwolniliśmy, a też zabiłaś i to więcej osób niż on. - odpowiedział.
Zatkało mnie. Uderzył w mój czuły punkt. Był to cios poniżej pasa.
- Dupek. - stwierdziłam i wyszłam z jego gabinetu trzaskając drzwiami. Byłam cholernie zła. Kit widział co się ze mną działo, że byłam zamknięta. Dlaczego ten idiota nie mógł się przyznać, że to on zrobił, a nie ja. Patrzył jak jestem tam poniżana i oskarżana. Nie daruje mu tego.
- Gdzie jest Kit? - wrzeszczałam na cały szpital.
Starsza kobieta mnie zatrzymała. - Uspokój się. Nie możesz niczego robić pod wpływem emocji.
- Nie będziesz mnie pouczyć starucho - splunęłam - Gdzie Kit?
- Chyba w pokoju dziennym. - odpowiedziała cicho i odeszła.
Nie czułam wyrzutów sumienia, że ją tak źle potraktowałam. Nic się teraz dla mnie nie liczyło. Kipiałam złością. Teraz już mnie nawet to nie obchodziło, cz go zabije czy nie. W tym momencie wstąpiło we mnie coś innego. Jednak jest to znajome uczucie. Byłam taka, gdy byłam mała. Gdy każdego zabijałam. Właśnie tiki był mój stosunek do nich. Zachowywałam się jak zimna suka bez uczuć i z przyjemnością zadawałam im ból i ich uśmiercałam.
Otworzyłam drzwi, wdzierając się do pokoju. Wszystkie spojrzenia padły na mnie i szukały zrozumienia mojego zachowania. Wzrokiem szukałam Kit'a.
- Tu jesteś. - warknęłam i rzuciłam się w jego stronę. - Dlaczego to kurwa zrobiłeś? - złapałam go za koszulkę.
- O co chodzi? - spytał zdezorientowany.
- Nie udawaj idioty. To ty zabiłeś tę kobietę, która twierdziła, że jesteś zły. Chciała ich wszystkich uratować, a na mnie sprowadzić psychopatę i morderce.
- Mi nie przeszkadzała wiedza o tym, że również zabijałaś.
W tym momencie przesadził. Uderzyłam go w twarz, a następnie rzuciłam się na niego pięściami. Wylądowaliśmy na podłodze. W okół nas zrobiło się zamieszanie. Pielęgniarze odciągnęli mnie od niego, jednak udało mi się jeszcze trafić w jego nos.
- Jeszcze z tobą nie skończyłam. Jeszcze się przekonasz do czego jestem zdolna. - krzyknęłam, kiedy próbowałam się wyszarpać z rąk pielęgniarzy.
- Już niestety coś o tym wiem Katniss. - wypowiedział, a mnie wyniesiono z pokoju.
Przepraszam za błędy :(
Otrzymałam zakaz. Nie mogłam wychodzić na zewnątrz, ani zjeść posiłku na stołówce. Byłam trzymana w pokoju. Telefon miałam cały czas przy sobie, jednak był mało zdatny bo miał słabą baterię, a nie zabrałam ładowarki. Byłam załamana tym wszystkim, jednak nie ukazywałam żadnych uczuć. Nie chciałam jeść, ani nie reagowałam na żadne słowa pracowników. Traktowałam ich jak powietrze. Całe dnie przesiadywałam przy oknie, a noce.. nie łatwo mi przychodziło spanie.
Byłam tu już prawie tydzień, a mam wrażenie jakbym była zamknięta już co najmniej miesiąc. Czas nie ubłagalnie mi się dłużył. Nie miałam żadnego kontaktu z Kit'em. Nie wiem co z nim. Boli mnie to, że zostałam fałszywie oskarżona. Nie mają na mnie żadnego dowodu, na czyn, który bym popełniła. Muszą mi uwierzyć, że jestem niewinna.
Dochodziła godzina 12. Otworzyły się drzwi i w pokoju pojawiła się policja. Jeszcze tego brakowało. Było to dwóch funkcjonariuszy, lecz sądząc po ich stroju zajmowali wysokie stanowiska.
- Mamy kilka pytań.- stwierdził jeden z nich. Nie chętnie zeskoczyłam z parapetu i usiadłam na łóżku, oni zaś usiedli na krzesłach przy małym stole.
- No więc słucham.
Mężczyźni rzucili sobie krótkie, porozumiewawcze spojrzenie i wyciągnęli magnetofon.
-Sądzimy, że wiesz w jakiem sprawie tu jesteśmy. - wypowiedział policjant. Nie odpowiedziałam. Dałam im do zrozumienia, że wiem o co chodzi.
- Powiedz mi jak to się stało.. Co ci zrobiła ta kobieta, że ją zabiłaś? -spytał.
-Ale ja tego nie zrobiłam! - oburzyłam się. - Dlaczego podejrzenia padły na mnie? Z jakiego powodu?!
- My sami nie wiemy o co chodzi. - jąkał. - Takie dostaliśmy zgłoszenie.
Zaśmiałam się z pogardą. - Jesteście żałośni. - splunęłam. - Nie macie na mnie żadnego dowodu. Nie zrobiłam tego, ile razy mam wam to powtarzać? Są tutaj kamery, możecie sprawdzić materiał.
Byłam cholernie zła. Moja złość z minuty na minutę wzrastała. Nie miałam ochoty już ich oglądać. - Wyjdźcie stąd. Chce zostać sama.
Muszę znaleźć dowód na to, że nic nie zrobiłam i jestem niewinna.
~*~
- Możesz dziś spokojnie zjeść z innymi. - powiedział do mnie pielęgniarz, gdy wszedł do mojego pokoju. Wstałam z łóżka i wyszłam na korytarz, gdzie jak zawsze zbierali się ludzie, by wyjść razem na posiłek.
Dziś na kolację serwowali nam jakieś tosty chyba ze starego chleba i do tego sok z owoców. Nie mogłam rozpoznać smaku soku, więc postanowiłam go nie pić.
- Jak się czujesz? - spytał Kit, gdy się do mnie dosiadł.
- Nie zbyt dobrze, ale się trzymam. - stwierdziłam z lekkim uśmiechem. Muszę przyznać, ze te tosty nie smakowały tak źle, mimo że, nie były one ze świeżego pieczywa. Zadziwia mnie to, że mamy rok 2014, a karmią nas jakbyśmy żyli w latach 20. Sądzę, że takie placówki powinny otrzymywać pieniądze, by mogły zagwarantować wygodne warunki swoim pacjentom. - A co u ciebie?
- Nudziłem się bez ciebie. - stwierdził cicho.
Nie wiem dlaczego, ale zrobiło mi się bardzo miło i tak przyjemnie ciepło na sercu. Znamy się kilka dni, nic o mnie nie wie.
- Też się nudziłam. - odpowiedziałam. - Ale sądzę, że dadzą mi spokój, skoro jem tutaj kolację... z tobą.
Dlaczego jak to powiedziałam? Sama nie wiem, ale sądzę, że mógł mnie wziąć za idiotkę.
- Będzie dobrze, Katniss. - pocieszył mnie. - Wyjdziesz stąd za kilka dni i będziesz, żyć normalnie. Zaufaj mi.
- A ja zagwarantuje ci, że również stąd wyjdziesz, a ja będę się o to starać. - odparłam. - Nie pasujesz tu, jesteś normalnym człowiekiem, takim jak ja. Zobacz na innych. - wskazałam na ludzi - Gołym okiem widać, że mają coś z głową. Są chorzy psychicznie. Wyjdziemy stąd razem.
- Dziękuje, że we mnie wierzysz.
- Nie ma za co. - uśmiechnęłam się.
Poczułam, że nawiązałam z Kit'em więź porozumienia. To nie jest dla nas miejsce. W nim stajemy się jeszcze gorsi i naprawdę możemy tutaj zgłupieć i zwariować Mimo że, człowiek jest postacią omylną i często popełnia błędy, to ma prawo do spokojnego życia na wolności. Za dużo już przeszłam i przechodzę, by żyć w ciągłym zamknięciu i w odizolowaniu od świata. Mam takie dni, gdzie żałuje tego wszystkiego, że zabiłam tych ludzi, jednak są też takie chwilę, gdzie cieszę się, że to zrobiłam. Sądzę, że sobie na to zasłużyli. Jest to okrutna prawda. Sumienie mi dzień w dzień przypomina o złych chwilach. Tego nie da się zapomnieć. To zostanie ze mną na zawsze. Karma do mnie wraca. Niestety w takim momencie. Muszę być nadal tak silna jaka jestem i walczyć do końca. Z całego serca wierzę, że to się skończy i wygram tę grę.
Ja zawsze wygrywam.
- Katniss muszę ci coś... - ktoś przerwał Kit'owi.
- Pani Gomez, jest pani wzywana do dyrektora.
- Później porozmawiamy Kit. - pożegnałam się z nim i ruszyłam do gabinetu dyrektora.
Mam nadzieję, że nie siedzi tam z policją, która znowu będzie chciała mnie przesłuchiwać. W całym szpitalu roznosił się nieprzyjemny zapach. Nienawidzę tego zapachu. Jest okropny. Te miejsce jest okropne. Dziwie się, że kiedyś wytrzymałam tu dziewięć lat. Powinnam dostać chyba za to odznakę. Rozumiecie ten mój sarkazm, prawda?
Zapukałam do drzwi i czekałam, aż dostanę pozwolenie na wejście.
- Witaj Katniss. - przywitał mnie wesoło dyrektor Ritch.
- Co pan ode mnie chce? - spytałam chłodno siadając na miejscu.
- Mam dla ciebie dwie wieści. Jak zawsze to bywa, jedna jest dobra, druga zła. - stwierdził. - Dobra wieść jest taka, że zapis z monitoringu pokazał, że nic nie zrobiłaś, ani nie zabiłaś tej kobiety. Dlatego też, powinienem cię przeprosić za fałszywe oskarżenie.
- Jasne. - splunęłam. - Mówiłam, że nic nie zrobiłam, ale niestety jesteście zbyt głupi, by to zrozumieć.
Ritch lekko się skrzywił pod wpływem moich słów. - Miło. - wypowiedział sarkastycznie, przez co ja się tylko fałszywie uśmiechnęłam.
- A ta zła wiadomość? - spytałam poważnie.
Po chwilowej ciszy się odezwał. - Zrobił to Kit.
- To jakiś żart, tak? Gdzie ukryta kamera czy coś w tym stylu? - zaczęłam się rozglądać po pokoju.
- Katniss, tu nie ma żadnej kamery. - zdenerwował się - Nie wierzysz? Pokaże ci zapis kamer.
Na telewizorze włączył film z tego dnia. Był ukazany korytarz. Podejrzewam, że w tamtym przedziale znajdował się pokój tej kobiety. Przypadkowo nie było żadnej osoby na korytarzu, Nagle pojawiła się ciemna postać. To był niestety Kit. Wszedł do pokoju i po kilku minutach z niego wyszedł.
- Dlaczego to jego teraz nie zamknięcie? - spytałam oburzona.
- To nie jest jego pierwszy przypadek. Zresztą miał wyjść na wolność, jest nam tu nie potrzebny. - stwierdził wrogo.
-Słucham? Chcecie wypuścić na wolność morderce? Nie sądzisz, że istnieje zagrożenie, że kogoś zabije?
- Ciebie stąd zwolniliśmy, a też zabiłaś i to więcej osób niż on. - odpowiedział.
Zatkało mnie. Uderzył w mój czuły punkt. Był to cios poniżej pasa.
- Dupek. - stwierdziłam i wyszłam z jego gabinetu trzaskając drzwiami. Byłam cholernie zła. Kit widział co się ze mną działo, że byłam zamknięta. Dlaczego ten idiota nie mógł się przyznać, że to on zrobił, a nie ja. Patrzył jak jestem tam poniżana i oskarżana. Nie daruje mu tego.
- Gdzie jest Kit? - wrzeszczałam na cały szpital.
Starsza kobieta mnie zatrzymała. - Uspokój się. Nie możesz niczego robić pod wpływem emocji.
- Nie będziesz mnie pouczyć starucho - splunęłam - Gdzie Kit?
- Chyba w pokoju dziennym. - odpowiedziała cicho i odeszła.
Nie czułam wyrzutów sumienia, że ją tak źle potraktowałam. Nic się teraz dla mnie nie liczyło. Kipiałam złością. Teraz już mnie nawet to nie obchodziło, cz go zabije czy nie. W tym momencie wstąpiło we mnie coś innego. Jednak jest to znajome uczucie. Byłam taka, gdy byłam mała. Gdy każdego zabijałam. Właśnie tiki był mój stosunek do nich. Zachowywałam się jak zimna suka bez uczuć i z przyjemnością zadawałam im ból i ich uśmiercałam.
Otworzyłam drzwi, wdzierając się do pokoju. Wszystkie spojrzenia padły na mnie i szukały zrozumienia mojego zachowania. Wzrokiem szukałam Kit'a.
- Tu jesteś. - warknęłam i rzuciłam się w jego stronę. - Dlaczego to kurwa zrobiłeś? - złapałam go za koszulkę.
- O co chodzi? - spytał zdezorientowany.
- Nie udawaj idioty. To ty zabiłeś tę kobietę, która twierdziła, że jesteś zły. Chciała ich wszystkich uratować, a na mnie sprowadzić psychopatę i morderce.
- Mi nie przeszkadzała wiedza o tym, że również zabijałaś.
W tym momencie przesadził. Uderzyłam go w twarz, a następnie rzuciłam się na niego pięściami. Wylądowaliśmy na podłodze. W okół nas zrobiło się zamieszanie. Pielęgniarze odciągnęli mnie od niego, jednak udało mi się jeszcze trafić w jego nos.
- Jeszcze z tobą nie skończyłam. Jeszcze się przekonasz do czego jestem zdolna. - krzyknęłam, kiedy próbowałam się wyszarpać z rąk pielęgniarzy.
- Już niestety coś o tym wiem Katniss. - wypowiedział, a mnie wyniesiono z pokoju.
Od autora: Hej hej hej!!! Postarałam się i dodam rozdział już dzisiaj. Nie za bardzo mi się on podoba, do końca nie wiedziałam co w nim napisać. Co sądzicie o tej akcji? Od tego rozdziału akcja może się trochę zaostrzyć i obiecuje, że napiszę coś mocnego! Znajdzie się tu wiele pikantnych i brutalnych momentów. Zero nudy!
To chyba tyle ode mnie. Nie wiem kiedy kolejny rozdział. Mam ciężki tydzień, no ale dla moich kochanych czytelników, postaram się dodać go jak najszybciej :)
+25 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
ZAPRASZAM WAS NA NOWE TŁUMACZENIE -
@thegingercake (tłumaczy również "wanted" ff który poleciłam w poprzednim rozdziale) jest to ciekawa historia, w której występuje Selena oraz One Direction. Dziewczyna została osierocona, gdy statek, którym płynęła, miał wypadek i przez to straciła rodziców. Chłopcy z grupy lecieli do Australii i również przeszli przez katastrofę lotniczą. Co z tego wyniknie? the island girl - tutaj się dowiecie :)