poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 20





Justin stał przede mną. Każdy z nas trzymał w dłoniach przyrząd do samoobrony. Ten huk najprawdopodobniej pochodził z piwnicy. Poruszaliśmy się bezszelestnie. Otworzyliśmy drzwi prowadzące do ciemnego, chłodnego pomieszczenia. Ze schodów Justin zabrał latarkę. Nie jesteśmy pewni czy ktoś tu jest czy nie, więc cały czas zachowywaliśmy ostrożność. Szatyn uruchomił latarkę i weszliśmy w głąb piwnicy. Nie znaleźliśmy tutaj żadnego śladu obecności człowieka.

-To dziwne. - odezwałam się pierwsza. -Skoro nie było tu nikogo, to jak i co wybuchło?

Justin zaśmiał się i uklęknął. - Podejrzewam, że nic nie wybuchło tylko spadła zwykła szklana lampa.

Moje usta rozszerzyły się ze zdziwienia. Sądziliśmy, że ktoś jest w domu i chce nas zabić. Taką cudowną chwilę przerwała nam zwykła lampa. - Ale musiała jakimś sposobem przewrócić się, prawda? Lampy same z siebie się nie przewracają! - wrzasnęłam.

Nagle poczułam jak coś przeszło pomiędzy nogami. Coś bardzo szybkiego i włochatego. Krzyknęłam przeraźliwie i odskoczyłam na bok.

Chłopak cały czas się śmiał, ale tym razem ze mnie. -Co? - spytałam oburzona jego zachowaniem.

-Podejrzewam, że to on jest sprawcą tego huku. -Podszedł do szafki, spod której wyciągnął ciemnego kotka. Zwierzę było chyba przerażone moim krzykiem.

Zaczęłam się śmiać. - Nie wierzę. Przestraszyłam się zwykłego małego kotka. -Justin podszedł do mnie i podał mi go na ręce. - Cześć łobuziaku! - przywitałam się z nim zmienionym, słodkim głosem. - Jak tu się znalazłeś?

-Możliwe, że wszedł tutaj przez te małe okno. -wskazał na nie.

-Otwierałeś je? Bo ja na pewno nie.

Potrząsnął głową. -Nie przypominam sobie. - westchnął. - No dobra, chodźmy już na górę.

Ten kotek był naprawdę uroczy, ale byłam zła, że przerwał nam wszystko i nie wiem kiedy taka sytuacja się powtórzy. Wyszliśmy z piwnicy i poszliśmy do salonu. Razem z Justinem postanowiliśmy wypuścić tego kota. Nie potrzebujemy na tę chwilę zwierząt w domu, nie bylibyśmy w stanie się nim zaopiekować.
Telefon Justina rozbrzmiał z salonie. Chłopak chwycił za komórkę i wyszedł z nią na korytarz. Po kilku minutach wrócił do mnie.

-Coś się stało? -spytałam widząc jego dziwny wyraz twarzy.

-Tak. To znaczy nie. - poprawił się szybko. - Chodzi o to, że dzwonili do mnie moi kumple i chcieli mnie gdzieś wyciągnąć.

-I?

-I odmówiłem. - westchnął.

-Co? - wrzasnęłam. -Dlaczego?

-Bo nie chcę cię zostawić samej.



~*~

Po długiej rozmowie namówiłam Justina, by wyszedł z przyjaciółmi się zabawić. Należy mu się to. Odkąd zamieszkałam z nim i Ronnie całą uwagę zwrócił na nią, a od niedawna na mnie. Justin od początku stara się mi pomóc przebrnąć przez wszystko i żebym nie zwariowała.

Związałam włosy z wysoki koński ogon, przygotowałam sobie miskę z popcornem i zasiadłam przed telewizorem. Chciałam znaleźć jakiś ciekawi film i udało mi się. Była to jakaś komedia. Włączyłam film w połowie jego trwania, ale szybko załapałam o co chodzi i kto kim jest.

To był czas dla mnie. Czas spokoju. Relaksowałam się do momentu, w który usłyszałam pukanie do drzwi. Westchnęłam ciężko, odłożyłam miskę na stół i podeszłam do drzwi, ocierając dłonie o spodnie, które całe były w soli od przekąski. Przekręciłam kluczykiem w zamku i otworzyłam drzwi. Zdziwiłam się na jej widok.

-Ronnie? Co ty tutaj robisz?

- Z tego co wiem, to mój dom. - odpyskowała opryskliwie.

Nie proszona weszła do środka. Nie pozostało mi nic innego, jak zamknięcie drzwi. Ronnie nie przypominała dawnej siebie. Zmieniła swój strój. Wcześniej nosiła wszelkie sukienki w kwiaty, szpilki. Miała typowy styl młodej eleganckiej kobiety. Teraz przyszła do mnie w czymś ciemnym. Był to strój podobny do tych, które miałam podczas zadań w Miami. Jej szalone jasne loki zniknęły. Przyciemniła je i wyprostowała. Zmierzyłam ją od butów po głowę. Na jej ramieniu zauważyłam coś ciekawego.

- Ty masz tatuaż? Od kiedy? - spytałam grzecznie.

-To nie twój interes. - warknęła.

Zmieniła się. Zdecydowanie. Nie poznawałam jej. W ciągu dwóch tygodni zmieniła swój strój charakter, wygląd. Sprawiała wrażenie innej osoby. Jakby nie była już tą samą Ronnie. Dziewczyna rozglądała się po pokoju. Spojrzała na mnie i zapytała: - Gdzie Justin?

Odpowiedziałam jej, że wyszedł z kolegami. Nie spodobało jej się ta odpowiedź. Usiadłam na sobie, na której siedziałam już wcześniej, zanim przyszła Ronnie.

- Muszę z nim porozmawiać. - odparła po dłuższej niekomfortowej ciszy. - Mam do omówienia kilka spraw na temat naszego związku.

Cholera ona chyba nie wie, że to teraz ja jestem z Justinem... Ale on przecież twierdził, że nie są już razem i to jest zakończona sprawa.

-Zaczekaj...- wstałam z kanapy. - Justin mówił mi, że to koniec.

Ronnie zaśmiała się ironicznie. - Może to koniec dla niego, ale nie dla mnie. Nie odpuszczę go tak szybko. Niech nawet nie próbuje podbić do żadnej suki, bo ją zabije.

Zrobiło mi się słabo. To ja jestem z Justinem. To ja jestem teraz tą suką. To mnie mogłaby teraz zabić Ronnie. Wyznanie prawdy jest nie stosowne w tym przypadku. Poczułam zimne poty. Szybko mrugałam powiekami i było mi gorąco.

Podeszłam do lady kuchennej, na której stał dzban z wodą. Nalałam pełną szklankę i wielkimi łykami opróżniłam ją. Wtedy usłyszałam za sobą głosy. Znajome, bo należały do mnie i Justina. Odwróciła się i  to co zobaczyłam całkowicie mnie zszokowało. Na ekranie telewizora był wyświetlany film z ukrytej kamery w pokoju, w którym omal nie doszło do stosunku. Widziałam, jak obmacywałam się z Justinem. Otworzyłam buzię i stałam jak kołek. Nie spostrzegłam się kiedy Ronnie znalazła się obok mnie i uderzyła mnie w twarz. Krzyknęłam i upadłam na podłogę. Złapałam się za piekący policzek.

-Ty szmato. - wrzasnęła i rzuciła się na mnie z pięściami. Starała się mnie uderzyć, ale cały czas chybiła. Doszło do szarpaniny, gdzie każdej zależało na zranieniu drugiej. Krzyczałyśmy z całej siły. - Własna siostra. - wycedziła przez zęby.

Uwolniłam się od Ronnie i spod stołu zdążyłam wyciągnąć broń, którą wycelowałam prosto w dziewczynę. Siostra stanęła w miejscu.

- Wyjdź. - warknęłam. - Wyjdź, bo nie zawaham się jej użyć! - krzyczałam.

Ronnie wyprostowała się i spojrzała chłodno. - Kat, to jeszcze nie koniec. Zobaczysz co cię czeka, a ja... ja cię tylko ostrzegam. - powiedziała i wyszła z domu. Zamknęłam oczy i zaciągnęłam się powietrzem. Położyłam się na podłodze i starałam się uspokoić. W chwili wyjścia Ronnie z domu, film się wyłączył.

Muszę znaleźć wszystkie kamery i wszelkie podsłuchy. To było zaplanowane. Wiem, że to sprawka Jordana. Dobrze wiedział, że Ronnie do mnie przyjdzie, albo... Ronnie z nim współpracuje.

Pośpiesznie wstałam i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na podłoże leżała roztrzaskana waza oraz dzban z wodą. Dwa krzesła od stołu zostały przewrócone.
Jak my to zrobiłyśmy szarpiąc się tylko?

Nie chciałam zwlekać i zabrałam się za sprzątanie. Zmiotłam szkło, wytarłam podłogi, ułożyłam krzesła i zabrałam się za szukanie kamer. Pierwszą znalazłam z pokoju Justina. Znalazłam tam również trzy inne. W całym domu znalazłam ich około dwudziestu, a został jeszcze mój pokój. Tam było najwięcej, bo około siedmiu. Są bardzo małe i mają mały zasięg. Dlatego było ich tak wiele i nie było ich wcale widać. Boję się, że jest ich więcej, a ja po prostu ich nie mogłam znaleźć.

Nie mogę już tu dłużej mieszkać. Doskonale wiem, że Justin nie zostanie tutaj sam, więc jego również zaczęłam pakować. Możemy przenieść się do jakiegoś hotelu. Dobrze, że wypłaciłam wszystkie pieniądze z konta. Do walizek spakowałam większość naszych ubrań, kosmetyków i potrzebnego sprzętu. Nie zapomniałam również o broni. Mam przeczucie, że coś nadchodzi. Coś, co wszystko zmieni.

Zamknęłam szczelnie dom, torby wrzuciłam do bagażnika i na tylne siedzenia. Zadzwoniłam do Justina z prośbą by do mnie wrócił. Czułam się źle, że zepsułam wieczór Justina. Sama go do tego namawiałam, a teraz znowu sama go przywołuje do siebie.
Po piętnastu minutach Justin zjawił się pod domem. Wsiadł w moje auto i ruszyliśmy.

Skrótowo opowiedziałam co się wydarzyło, omijając kilka faktów. Postanowiliśmy zatrzymać się ponownie w NY ale tym razem wybierzemy skromniejszy hotel. Całą drogę przejechaliśmy w ciszy, ale nie przeszkadzało mi to. Był to nasz czas do refleksji, jednak zbyt dużo nie myślałam. Postanowiłam skupić się na drodze.

Zatrzymaliśmy się przy niewielkim hotelu na obrzeżach miasta. Z zewnątrz wydawał się przyjemny. Chciałam już wysiadać kiedy Justin złapał mnie za rękę.

- O co chodzi? - zapytałam monotonnym głosem.

-Wszystko w porządku? -zmarszczył brwi. - Martwię się.

-Och, nie ma czym. - zironizowałam i uśmiechnęłam się fałszywie. Chciałam już wyjść z auta, gdy chłopak ponownie złapał mnie za rękę.

-Co? - wrzasnęłam zdenerwowana. Justin chyba się przeraził mojej reakcji. Pośpiesznie zmienił wyraz twarzy i starał się być łagodny. Zbliżył swoje usta do mojego ucha.

-Kocham cię. - wyszeptał i złożył pocałunek na moim policzku

Chciałam odpowiedzieć, że ja też go kocham, ale nagle przed moimi oczyma pojawił się widok tego wszystkiego co wydarzyło się dziś kilka godzin temu.

-Ronnie sądzi, że nadal jesteście parą. - palnęłam bez zastanowienia.

Justin odsunął się ode mnie i cicho westchnął. - Poważnie?

Mruknęłam złośliwie. - Dlaczego mnie okłamałeś?

-Nie okłamałem! -wrzasnął przeraźliwie. - Nie moja wina, że ona jest szurnięta!

-Justin! - pisnęłam. - Masz zamiar coś z tym zrobić?

-Oczywiście, że nie.

Gdyby ktoś trzeci patrzył na naszą kłótnię, uznałby ją za zabawną. W pewnym stopniu taka właśnie była. Nie krzyczeliśmy na siebie ze złości. To był inny rodzaj kłótni. Rodzaj komediowej sprzeczki z filmu.

- W takim razie dziś śpisz sam w pokoju... dupku. - dodałam złośliwie. Zachichotałam po cichu.

-Kochanie. - mruknął Justin. - Nie rób mi tego.

-Ależ zrobię. - krzyknęłam radośnie i wysiadłam z auta. Zaraz przy moim boku zjawił się Justin. - Wiesz, też muszę ci coś powiedzieć. - dodałam poważniejszą miną. Szatyn przybrał kamienną twarz. Zbliżyłam się do jego ucha muskając oddechem jego skórę.
 - Ja też cię kocham. - cicho wyszeptałam i pocałowałam go w policzek.

Od autora: Noooo to ten rozdział jest totalną klapą poważnie.Spodobał wam się ten """słodki"" moment naszej parki? Jeśli tak, to świetnie. Ja też będę szczęśliwa.

Cały czas twierdziłam, że bedzie 30 rozdziałów + epilog. ale wielkie IDK może będzie krótsze. Zależy to wszystko od mojej pieprzonej kreatywności :(((

Mamy wakacje. Bawcie się, szalejcie ale uważajcie na siebie, dobrze?
 Kooocham Was bardzo. Dziękuje za ponad 16k wyświetleń.

Trzymajcie kciuki, żeby przyjęli mnie do szkoły, w czwartek się dowiem :(
wszelkie pytania kierujcie na aska, chętnię wam coś opowiem o opowiadaniu o pomysłach i etc
LINK

No to chyba tyle. Jak zwykle się rozpisałam haha
KOMENTUJCIE!

czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 19




Panika zjadła mnie dosłownie. Bałam się tego, że policja mnie złapie i będę skończona. Pośpiesznie zaczęłam pakować ubrania do walizki. Justin zadawał mi tysiąc pytań na minutę, ale całkowicie go ignorowałam. Nie miałam czasu na wytłumaczenie. 

-Proszę pomóż mi to spakować. - wyszeptałam nerwowo. Justin westchnął i wziął się za pakowanie walizek. 

Kwadrans. Tyle zajęło nam spakowanie się i zjechanie windą na dół. W holu musiałam udawać, że nic się nie stało. Z uśmiechem na twarzy podeszłam do lady, by załatwić wszelkie formalności. 
Recepcjonistka ostrzegła nas przed grasującym w Miami mordercą.
Szkoda, że nie wie, że tym mordercą jestem ja.

-Daj mi kluczyki.- usłyszałam za sobą głos Justina.

-Hm? - spojrzałam na niego. W pierwszej chwili nie doszło do mnie to co mówi. - A tak, kluczyki, proszę. - wręczyłam mu pęk kluczy. - Dlaczego chcesz prowadzić?

-Widzę, że jesteś zdenerwowana i w chwili, gdy będziesz mi wszystko opowiadać...- westchnął drapiąc się po karku- Wolę żebyś siedziała na miejscu pasażera.

Jęknęłam. - Uh.. Jeśli chcesz. - Wrzuciliśmy walizki na tylne siedzenia i wsiedliśmy do auta. 

To tyle z moich wakacji w Miami. 

~*~

Opowiadając Justinowi całą historię trzęsłam się nieubłaganie. Oczywiście nie obeszło się bez krzyków na mnie, ale na końcu wydawał się spokojny i zmartwiony. Ominęłam oczywiście moment, w którym to właśnie jego miałam zabić. Wkręciłam mu bajeczkę o dziewczynie, która miała być moją ofiarą, ale nie byłam w stanie jej zabić.


Nienawidzę siebie. Za te wszystkie kłamstwa, oszustwa, ucieczki. Wiem, że nadejdzie dzień, w którym Justin lub Ronnie dowiedzą się mrocznej prawdy, którą ukrywam przed nimi od początku. 
Boje się tego dnia, bo wiem, że stracę wszystko na czym mi zależy.
Będę skończona.
Nic nie będzie miało dla mnie znaczenia.

Miami opuściliśmy bez żadnych problemów. Nigdzie jeszcze nie znaleźliśmy policji. Oparłam głowę o szybę auta i wpatrywałam się w ciemność przede mną. 
Była noc. Na autostradzie mijaliśmy kilka aut, lecz ruch nie był tak duży. 

Byłam zmęczona, że w pewnym momencie zamknęłam oczy i zasnęłam.

~*~

Przebudził mnie dźwięk mojego telefonu. 

- O nie. - szepnęłam, gdy zobaczyłam kto dzwoni.

-Kto to? -spytał Justin.

Nie odpowiedziałam mu na pytanie, tylko odebrałam połączenie.

-Czego? - mruknęłam niegrzecznie.

-Świetne zagranie Kat, całe Miami mówi o tobie, a niedługo będziesz poszukiwana w całym kraju. Szkoda, że nie zabiłaś tej osoby, którą było trzeba.

-Wiedziałeś, że tego nie zrobię. - mruknęłam i skuliłam się na fotelu. - Nie teraz. Proszę.

Jordan zaśmiał się okrutnie. -Obietnica to obietnica, a ty jej nie dotrzymałaś. Uważaj, niedługo spotka cię kara. 

Połączenie zostało zakończone. Poczułam frustrację. Krzyknęłam na całe auto i rzuciłam telefonem o podłogę.

-Hej! - zawołał Justin. - Co się dzieje?

-Nic. Daj mi już spokój.

Teraz jest już po mnie.

~*~

Leżałam w końcu w swoim łóżku. Starannie myślałam co robić dalej, lecz nic mi nie przychodziło do głowy. Poddać się? Nie, nie mogę tego zrobić?
Zabić Ronnie i Justina? Tego też nie.
Zabić Jordana, to jedyny sposób.

W domu było cicho. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po pokoju. Miałam dziwne przeczucie...jakbym była obserwowana.

Przeszłam do salonu, w którym przebywał Justin. Siedział na sofie oglądając telewizję. Podeszłam do niego od tyłu i objęłam go swoimi ramionami. Skierowałam usta na jego twarz i złożyłam mu mały pocałunek na policzku. - Witaj, przystojniaku. - przywitałam się.

Puściłam go i usiadłam obok chłopaka. Justin spojrzał na mnie łagodnie. Jego oczy były piękne. Duże, brązowe. Zakochałam się w nich już od pierwszej chwili, w której zobaczyłam Justina. To właśnie one przykuły moją uwagę. Ciemne jak gorzka czekolada, jednak on nie był gorzki. Był słodki. Najsłodszy chłopak na świecie. - Na co masz dzisiaj ochotę?

Chłopak westchnął i zamyślił się. - Co powiesz na wypad nad jezioro?

-Jezioro? - zmarszczyłam brwi. - Ostatnim razem źle się to skończyło, pamiętasz? - Nie podobało mi się to. Doskonale pamiętam nasz pobyt nad jeziorem gdzie wszyscy zniknęli, nasze auto płonęło, a ja musiałam zabrać jakąś broń i uciekać. To wtedy się to wszystko zaczęło. Gra, która istnieje do dziś. Na te wspomnienie moje włoski najeżyły się. Justin zauważył to i mnie mocno przytulił.

- Proszę. - wyszeptał w moje włosy. - Postaram się, żeby było teraz dobrze. Obiecuje.

Po chwili zastanowienia zgodziłam się. Szatyn ucieszył się na moją wiadomość. Jak widać, zależy mu na tym, żeby jechać nad jezioro. Pocałowałam go w usta i wstałam z kanapy uwalniając się z jego uścisku. Podeszłam do lady kuchennej i zaczęłam przygotowywać jedzenie.

-Nie! - krzyknął Justin przez co się wystraszyłam. Zauważył to i szybko zmienił wyraz twarzy. - Pojedziemy do supermarketu. Będzie szybciej. - uśmiechnął się.

- No jeśli tak chcesz... - nie dokończyłam i ruszyłam do swojego pokoju. Zanim wyszłam z salonu, odwróciłam się i spojrzałam na Justina. Sprawiał wrażenie zdenerwowanego... jakby coś przede mną ukrywał. Coś skrywa głęboko przede mną i wiem o tym. Czuje to. Wiem, że stara się być normalny, ale mu to nie wychodzi.
Coś się stało, albo się dopiero stanie.

Spakowałam potrzebne mi przedmioty na plażę i wyszłam w pokoju. Pakowanie i poprawienie się zajęło mi więcej czasu niż Justinowi. Spotkaliśmy się pod jego autem. Wsiedliśmy i ruszyliśmy do supermarketu.

Moje domysły i przemyślenia nie dawały mi spokoju. Ciągle myślałam o tym, czy Justin coś przede mną ukrywa. Jeśli faktycznie tak jest, to ta rzecz jest na prawdę zła.
Zastanawiam się czy chcę się dowiedzieć o co chodzi?

-Jestem szczęśliwy, że jesteśmy razem. - odezwał się Justin. Automatycznie się uśmiechnęłam. Te słowa były piękne. - Jestem z kimś kto naprawdę mnie uszczęśliwia.

-A Ronnie?

-Przeminęło. - spoważniał. - Teraz liczysz się tylko ty.

"Teraz liczysz się tylko ty."

~*~

Zaparkowaliśmy na parkingu przed sklepem i wyszliśmy z auta. Justin zjawił się przy moim boku i delikatnie złączył nasze dłonie. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Pomimo tego wszystkiego, czułam się szczęśliwa. Byłam w nim zakochana i to bardzo. Cieszę się, że w końcu jesteśmy razem. W końcu znalazłam swoje szczęście w tym całym smutku.

Weszliśmy do sklepu. Panował tu wyjątkowy spokój i cisza. Nie było tu zbyt wielu ludzi. Zabraliśmy koszyk i ruszyliśmy w głąb sklepu. Zabieraliśmy różne przekąski na plaże.

- Zaczekaj, zaraz wrócę. Pójdę tylko po coś. - oznajmił mi Justin i zniknął gdzieś po między półkami. Wzruszyłam tylko ramionami i postanowiłam czekać. Przeglądałam różne produkty, a te które mi się spodobały wrzucałam do koszyka.

Lampy w sklepie zaczęły w dziwny sposób migać. Rozglądnęłam się i nikogo nie widziałam. Przestraszyłam się. Justina nie było obok mnie. Poczułam się jak w horrorze. Ludzie znikają. Ja zostaję sama. Pojawia się morderca i mnie zabija. Światła coraz mocniej migały i coraz dłużej było ciemno.
W pewnym momencie zgasły całkowicie przez co krzyknęłam. Widziałam tylko palące się światła awaryjne. Byłam przerażona.

Gdzie jest mój Justin?
Odłożyłam koszyk na podłogę i zaczęłam szukać wyjścia. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ było ciemno, a światła awaryjne w niczym nie pomagały.  

Usłyszałam za sobą kopnięcie koszyka zakupowego. Nie widziałam zbyt dobrze, ale byłam w stanie dostrzec postać. Dzięki słabemu światłu, dostrzegłam nóż w jego prawej ręce. Miał na sobie ciemne ubrania i maskę przez co nie mogłam poznać kto to był. Wydobyłam z siebie cichy krzyk przerażenia. Cofnęłam się krok do tyłu. Postać ruszyła w moim kierunku. Odwróciłam się i zaczęłam biec na ślepo, obijając się co chwilę o półki sklepowe. Skręciłam w jedną z alejek. Co chwilę się odwracałam i sprawdzałam czy nikogo nie ma. W chwili gdy odwróciłam głowę potknęłam się i upadałam. Ale potknęłam się nie o produkt, tylko o nogę. Napastnik zaczął mnie szarpać. Starałam się uwolnić z jego uścisku, lecz był znacznie silniejszy ode mnie. Krzyczałam i wierciłam się ile mogłam. On nie wydawał żadnych dźwięków, nic nie mówił. Zacisnęłam zęby i wyrywałam mu się bardziej. Nagle rozluźnił lekko uścisk, co dało mi szansę na ucieczkę. Zanim uciekłam poczułam przecięcie na moim ramieniu. Wydałam okrzyk bólu. Przeciął moje ramie nożem w chwili gdy chciałam mu uciec.

Zaczęłam biec. Nie odwracałam się nawet. Biegłam przez alejki jak najdalej od niego. Światło z supermarkecie zaczęło migać, aż oświetlenie całkowicie wróciło do normalności. Zatrzymałam się i rozejrzałam się w około. Znalazłam się blisko wyjścia, więc dobiegłam do niego i wydostałam się ze sklepu. Na parkingu czekali pracownicy i ludzie, którzy robili zakupy. To była chora sytuacja. Dlaczego, akurat ja zostałam tam sama i zostałam zaatakowana?
Chciałam znaleźć Justina. Rozglądałam się wszędzie. Ludzie patrzyli się na mnie przez cały czas. Lewą ręką trzymałam się za mocne przecięcie na prawym ramieniu. Krew ciągle sączyła się z rany.
W końcu  dostrzegłam Justina. Zasapana poszłam w jego stronę.

-Justin co się stało? Dlaczego ci wszyscy ludzie są tutaj, a ja byłam tam? Gdzie ty byłeś? Zostałam zaatakowana! - krzyknęłam przerażona.

Justin spojrzał na mnie, przyciągnął do siebie i przytulił. - Spokojnie. Już jest dobrze. Musimy jechać do szpitala.

-Odpowiedz na moje pytania! - warknęłam. - Co to do cholery miało być? Proszę powiedz mi, że nie zwariowałam. - Ostatnie zdanie wypowiedziałam przerywanym szeptem, bo zaczęłam płakać. Justin przycisnął mnie do siebie mocniej i dłonią gładził moje plecy. Dotknął moich włosów i mnie pocałował.
Puścił mnie i otworzył drzwi. Wsiadłam do auta, a po kilku sekundach on siedział już obok mnie.

- Oprócz opatrzenia rany lekarze powinni prześwietlić ci głowę. - Na te słowa niezwłocznie odwróciłam głowę w jego stronę i skrzywiłam brwi.

- Ty sobie ze mnie żartujesz? Masz mnie już za wariatkę, tak?

- Nie to miałem na myśli! - podniósł ton. Justin zauważył moje przerażenie i szok. Szybko zmienił wyraz twarzy i ton. - Może uderzyłaś się w głowę? W drodze do szpitala opowiesz mi wszystko.

Nadal ciężko dyszałam. To nie było normalne. Czuje, że to było wszystko zaplanowane. Jakim sposobem psuje się światło w sklepie, wszyscy znikają, zostaję tylko ja i jestem atakowana. To ma wspólny wątek z grą, w której jestem. Mam przeczucie, co do osoby, która mogłaby to zrobić, ale nie jestem pewna. Boje się, że to może być prawda, a ja nie chcę jej do siebie przyjąć. 


~*~

Po wizycie w szpitalu Justin koniecznie chciał zrobić zakupy. Zrezygnowaliśmy z wypadu nad jezioro. W szpitalu zaszyli mi ranę. Z głową jest wszystko w porządku. Nie czułam się zbyt dobrze. Ciągle mnie mdliło i kręciło się w głowie. Może to przez te wszystkie wydarzenia?

Zaparkowaliśmy auto na podjeździe przed domem i wysiedliśmy z niego. Justin otworzył bagażnik i zabrał dwie pierwsze torby, z którymi poszedł szybko do domu. Chciałam mu pomóc, więc skierowałam się do bagażnika. Zabierając torby coś błysnęło mi w oczach. Odłożyłam torby na ziemię i odsłoniłam dany przedmiot. Była to maska i zakrwawiony nóż. Doznałam szoku. Otworzyłam usta ze zdziwienia, lecz szybko zamknęłam je dłońmi. Jednak moje przemyślenia były trafne. To Justin mnie zaatakował w supermarkecie. Mój Justin.

Na kilka sekund nie myślałam o niczym, a jednocześnie w mojej głowie pojawiło się tysiące myśli.
Justin współpracuje z Jordanem?
On też chce się mnie pozbyć?
Nie kocha mnie?
Cały czas kłamał?
Oszukiwał?

Złapałam się z całej siły za włosy i zamknęłam oczy. To nie może być prawda. Nie chcę w to wierzyć. Nie mogłam się na zapas załamywać. Muszę dowiedzieć się jak jest. Adrenalina zaczęła szaleć. Wprowadzałam się w stan złości. Zabrałam nóż oraz maskę i zamknęłam bagażnik. Nie przejęłam się zakupami. One nie były w tej chwili ważne.
Weszłam do domu z hukiem. Nie było go w salonie. Przeszłam do korytarza, w którym znajdowały się sypialnie. To właśnie tam znalazłam Justina. Wyrzuciłam z dłoni maskę, a za to mocniej zacisnęłam rękę na nożu. Justin nie spodziewał się niczego, więc rzuciłam się na niego i przycisnęłam go do ściany przystawiając nóż do jego krtani.

- Co to kurwa jest? - krzyknęłam. - Tak cię bawi nękanie mnie? Dlaczego to robisz?!

Justin był zdziwiony moim zachowaniem. - To nie moje! - odparł w złości.

- Jaja sobie robisz? Nie będę żadną idiotką.

- Kat, uspokój się. Nie wiem gdzie to znalazłaś i co to jest, ale obiecuje to nie jest moje.

Zaśmiałam się sarkastycznie. - Skąd mogę mieć pewność, że nie kłamiesz? Może od początku tak udawałeś? Wcale mnie nie kochasz. Udawałeś miłość, abym zmiękła. Dobrze wiedziałeś, kiedy uderzyć.

- Katniss uwierz mi proszę. - powiedział spokojnie. Spojrzałam mu w oczy. Nie byłam pewna czy mam mu ufać. Jego oczy w tajemniczy sposób mówiły do mnie, że to ja sobie coś zmyśliłam. Uwolniłam go lekko. Justin wykorzystał sytuację, obracając mnie. Teraz to ja byłam przybita do ściany, jednak nadal trzymałam nóż. Każde z nas ciężko dyszał. - Uwierz mi głupia kretynko. - warknął i z całej siły pocałował mnie w usta. Odwzajemniłam go pomimo wszystkiego. Całowaliśmy się gwałtownie. To był inny pocałunek. Dziki. Emocjonalny. Seksowny. Opuściłam nóż na podłogę i wplotłam dłonie w włosy Justin. On objął mnie w talii i odsunął od ściany. Prowadził mnie do sypialni. Nie oderwaliśmy się od siebie. Nasze usta były złączone w gorącym pocałunku.

W chwili dotarcia do sypialni Justin rzucił mnie delikatnie na łózko i położył się na mnie. Całował mnie w szyję. Podniecało mnie to cholernie. Westchnęłam głośno przez co Justin się uśmiechnął podczas pocałunku. Sięgnęłam po jego koszulkę i zdjęłam ją z niego. Nasze ciała były rozgrzane. Justin nie pozostał w tyle i również zdjął ze mnie koszulkę. Pocałował mnie w usta i przeniósł się ponownie na szyję zjeżdżając w dół. Nie wiem do jakiego punktu nas to zaprowadzi. Liczy się teraz dana chwila. Dłonie Justina zwiedzały każdy zakątek mojego ciała. Dotykał moich ud, brzucha, piersi. Składał mokre pocałunki na klatce piersiowej. Było mi gorąco. Czułam się cudownie. Wszelkie problemy odeszły w zapomnienie.Pragnęłam Justina. Moja żądza była ogromna. Pragnęłam jego miłości i mi ją okazywał. Zadziwia mnie, że jeszcze dosłownie kilka minut temu trzymałam nóż przy jego szyi, a teraz jesteśmy ku drodze seksu.

Leżałam swobodnie na łóżku, oddając się przyjemności jaką sprawiał mi Justin. Chłopak był już gotowy rozpiąć guziki od moich jeansów, aż nagle usłyszeliśmy huk. Podskoczyłam do pozycji siedzącej, a Justin odsunął się ode mnie. Rzuciliśmy sobie krótkie, porozumiewawcze spojrzenia. Ubraliśmy swoje koszulki i wyszliśmy po cichu z sypialni sprawdzić skąd pochodził ten hałas.
Przeklinałam w duchu. Tak piękna chwila została w bezczelny sposób przerwana.

Znowu wszystko powróciło


Od autora: Cześć. Jest o to długo wyczekiwany rozdział 19. Nie będę przepraszać. Tak jakoś po prostu wyszło. No trudno. Mam nadzieję, że chociaż wam się spodoba, bo nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Nie wiedziałam co mam tutaj napisać. Mam już zarys fabuły na inne rozdziały, a na ten nic nie mogłam znaleźć. Co powiecie na ten ostatni gorący akt? Nie jestem specem od pisania sprośnych momentów bohaterów soo nie wiem jak to wyszło.
Kilka spraw organizacyjnych.
1. Chcę was poinformować o pewnym fakcie. Zastanawiam się nad kursem pisarskim. Chcę lekko zmienić fabułę, rozbudować ją i... wydać w formie książki. Co o tym sądzicie?

2. Chyba ważniejsza sprawa. Ff Black Moon doczeka się prawdopodobnie angielskiego tłumaczenia! Jest pewna dziewczyna, która chce to robić. Nie wiem co z tego wyniknie, ale już chęć tłumaczenia tego opowiadania jest fenomenalna!

Dziękuje za 15k wyświetleń i za komentarze. Jesteście kochani.
KOMENTUJCIE!!

Do następnego. x
(rozdział nie jest poprawiany, piszcie jeśli są jakieś błędy, jestem również otwarta na wszelkie sugestie, lub wasze przemyślenia)

WSZELKIE PYTANIA KIERUJCIE TUTAJ
http://ask.fm/sellyhommie
ODPOWIEM NA KAŻDE WASZE PYTANIE :))