-Justin możemy porozmawiać? - podeszłam do kanapy, którą zajmował Justin. Szatyn grał w jedną ze swoich gier na konsoli. W domu panowała cisza. Jedyne hałasy wydobywały się z telewizora. Ronnie wyszła dziś z przyjaciółką do klubu. Zdziwiło mnie to, że Justin puścił ją tam samą. Rozumiem, że jest z przyjaciółką, ale sądzę, że każdy chłopak w ramach bezpieczeństwa, poszedł by za swoją dziewczyną.
- Jasne. Siadaj obok. - poinstruował mnie. Zajęłam delikatnie miejsce, siadając od niego jak najdalej. Od tej nieprzyjemnej chwili w hotelu, nie rozmawialiśmy ze sobą "normalnie".
-Pamiętasz tego chłopaka ze szpitala? Kit'a? - spytałam spoglądając na telewizor. Nie czułam się pewnie spoglądając w oczy Justina. Postanowiłam zachować się ostrożnie.
- To ten gość, którego chciałaś zabrać ze sobą? - on również na mnie nie spojrzał. Był zajęty graniem, jednak zachował podzielność uwagi i skupił się równiej na naszej rozmowie. Mruknęłam cicho na znak, że to właśnie o niego mi chodziło. - Tak, pamiętam go, dlaczego pytasz?
W jego głosie wyczułam obojętność, a jednocześnie zainteresowanie. To bardzo dziwnie brzmi. Nie byłam pewna, czy Justin chce ze mną rozmawiać. - Chodzi o to, że po tym incydencie w restauracji, coś mnie tknęło, żeby jednak zadzwonić do szpitala i zapytać się o niego.
- I co się dowiedziałaś? - brnął w temat.
Zmarszczyłam brwi, gdy usłyszałam te pytanie. - Nigdy nie było tak chłopaka o imieniu Kit. - westchnęłam ciężko. Justin niespodziewanie zatrzymał grę. Joystick odłożył na stół i ostrożnie na mnie spojrzał. Dopiero w tamtym momencie spojrzałam w oczy chłopaka. Dostrzegłam w nich iskierki zdziwienia i zmartwienia.
- Więc. - zaczął. - Skoro to nie był Kit, to kim był ten chłopak?
- Nie mam pojęcia Justin. - przewróciłam oczami. - Kobieta sądziła, że zwariowałam i chciała mnie zapisać na wizytę do szpitala.
- Ale chyba tego nie zrobiła? - spytał opierając się o poduszkę.
- Nie. - stwierdziłam. - Powiedziałam, że może pomyliłam imię. Justin to nie wygląda za dobrze. - wrzasnęłam. - Najpierw moja bójka z kimś, kto nie jest Kit'em, później Jade i teraz ta wiadomość. Najgorsze jest to, że każdy z nich wypowiedział podobne słowa.
- Jakie? - zdziwił się Justin.
- Że wiedzą co mnie czeka. - wyszeptałam zaciągając się powietrzem.
~*~
Nie ciągnęliśmy dalej tego tematu. Uznaliśmy, że lepiej będzie chociaż na dzisiaj o wszystkim zapomnieć. Jako że Ronnie była nieobecna, Justin postanowił się ze mną jakoś rozerwać. Pojechaliśmy do sklepu i zakupiliśmy kilka piw oraz papierowy. Na co dzień nie pije, ani nie pale. Co ja gadam. Teoretycznie nigdy nie próbowałam używek, co dla współczesnego nastolatka jest nowością.
- Nie wierzę, że nigdy nie udało ci się zdobyć łyka piwa lub raz zaciągnąć się papierosem. - wybeczał przez śmiech Justin.
To była niestety prawda. Mimo że, kilka starszych osób paliło legalnie, wśród nas papierosy, to nigdy nie mogliśmy się do nich zbliżyć. Nastolatkom, którzy ukończyli osiemnaście lat na nic nie pozwalano. Traktowali nas jak dzieci. Byliśmy czyści. Wiele młodszych od nas próbowało ukraść papierosy, ale kończyło się to dla nich bolesną karą. Nie chciałam być ponownie bita, więc darowałam sobie kradzieże fajek. Może to i dobrze? Jako nieliczna, byłam niezdemoralizowana przez używki, a to się rzadko przytrafia.
- Zobaczysz, będzie ci miło. - stwierdził Justin wysiadając z auta.
Weszliśmy do sklepu i skierowaliśmy się na dział z alkoholem.
-Dużo tego. - wypowiedziałam spoglądając na wysoki regał ciągnący się w nieskończoność. Półki były wypchane po same brzegi. Stały na nich prze najróżniejsze rodzaje piw, wódek, koniaków i whisky. - No więc, co bierzesz?
- Możesz sama wybrać. - zaproponował. Spojrzałam na niego z zdezorientowaniem. Nie byłam pewna czy mówi poważnie. Nie znałam się na ich smakach i rodzajach, więc nie mieliśmy pewności czy wybiorę dobrze. Chłopak ruchem dłoni ponaglił mnie do wyboru. Jeszcze raz spojrzałam na alkohol przede mną. I że pomyśleć, że Justin chce mnie pierwszy raz spić. Trochę to jest nie w porządku i nie sądzę, żeby to było zgodne z prawem. Ale, co mnie nagle prawo obchodzi?
Zabrałam dwa piwa korzenne, jakąś butelkę wódki oraz whisky. - Podoba ci się mój wybór? - spytałam Justina. Przyglądał mi się w dużą ostrożnością. - Wszystko w porządku?
Ocknął się i posłał mi uśmiech, który postanowiłam odwzajemnić. - Wybrałaś świetnie. - pochwalił mnie. Nie wyobrażam sobie nas - pijących. Och, to będzie żałosne.
Powędrowaliśmy do kasy zabierając również jakieś przekąski oraz napoje do wódki. - Justin to nie skończy się dobrze. - wyszeptałam mu do ucha. Kasjerka kasowała nasze produkty, rzucając nam podejrzliwe spojrzenie. Justin zakupił jeszcze paczkę swoich ulubionych papierosów.
- Nie wiedziałam, że palisz. - wypowiedziałam spokojnie.
- Palę, żeby żadna z was niczego nie widziała. Ronnie nie lubi palaczy. - Justin wyciągnął zapalniczkę i podpalił papierosa. - Ale tobie to chyba nie przeszkadza? - spytał troskliwie. - Chcesz?
Machnęłam ręką. - W domu. Nie zapominaj, że nie umiem się zaciągać. - Justin jedynie mruknął coś pod nosem i zaciągnął się dymem, który pod wpływem małego wiatru przeleciał mi pod nosem. Przywykłam już do dymu tytoniowego. Nawet go chyba polubiłam.
~*~
Szatyn podszedł do konsoli i załączył muzykę.
- Duża ta impreza. - wypowiedziałam z sarkazmem.
- Nie narzekaj. - skarcił mnie Justin. - Nawet nie wiesz, jak imprezy w dwójkę mogą być ciekawsze, od tych normalnych.
- Zaraz się przekonamy. - wyszeptałam tak, by Justin już tego nie słyszał. Z głośników grała nieznana mi muzyka. Był to rap - ulubiony gatunek Justina. Natomiast nie mogłam rozpoznać wykonawcy piosenki.
- No więc, co chcesz najpierw? - spytał, układając na stole nasz szalony zakup.
- Zacznę chyba od wódki. - sięgnęłam po kieliszki oraz szklanki - Nadal nie wierzę, że to robię. - zaśmiałam się cicho.
Justin rozlał alkohol i mi go podał. - No więc, twoje zdrowie. - przytaknął i wlał całą zawartość kieliszka do ust. Nie chciałam zostawać w tyle i również przechyliłam kieliszek. Zapach był okropny. Ostry. Pierwszy łyk nie chciał mi przejść przez gardło. Momentalnie całe jedzenie w żołądku cofnęło się, sprawiając, że chciało mi się wymiotować. Wykrzywiłam twarz przez gorzki smak. Pośpiesznie odłożyłam kieliszek i duszkiem wypiłam szklankę soku.
- O mój Boże, to jest obrzydliwe. - skwasiłam się. Justin zachichotał. - Nie śmiej się idioto. - Poczułam w sobie rosnące ciepło. Serce zaczęło mi mocniej bić, a w głowie poczułam lekkie szumy. Czy ten mały łyk wódki tak na mnie już działa? Nie wiem do końca jak szybko to się dzieje, nigdy nie piłam.. Ku swojemu zadziwieniu, chciałam więcej. - Lej kolejny.
Justin uniósł brwi ze zdziwienia. Sięgnął po butelkę i zapełnił mój kieliszek. - Pamiętaj, że nie możesz też zbyt gwałtownie pić i mieszać alkoholu. Bo to źle się skończy.
Dwa kolejne kieliszki również były dla mnie nieprzyjemne, ale już nie tak bardzo jak pierwszy. Teraz kończyłam już pić piwo. Czułam, że byłam pijana. Wystarczyła do tego mała dawka tego diabelskiego płynu. Nie mogłam zamknął buzi. Na język nasuwały mi się same bzdury. Justin patrzył na mnie ze zdumieniem. Chyba nie wierzył, że tak szybko udało mi się upić. Wypił może więcej niż ja, a mimo to jemu nic nie było. Chyba. Miałam wrażenie, że mój mózg przestał pracować.
- Uwielbiam tę piosenkę! - krzyknęłam radośnie. Wstałam z miejsca i przeniosłam się na środek salonu, by zacząć tańczyć. Justin się zaśmiał. Kręciłam się w okół własnej osi. Mój taniec.. właściwie to nie był taniec. Wyglądało to, jakbym została zaatakowana przez rój os, a ja starałam się je od siebie odpędzać. W pewnym momencie potknęłam się i upadłam na zimną posadzkę. Justin pośpiesznie wstał i złapał mnie za dłoń.
- Nic ci nie jest? - spytał z troską. W tym momencie był całkowicie poważny. Spojrzałam w jego ciemne oczy. Dojrzałam w nich oznaki strachu i wrażliwości.
Parsknęłam głupio śmiechem i podparłam się o kanapę. - Czuje się świetnie. - Cały czas chichotałam. Justin przewrócił oczami i pomógł mi wstać. Podeszłam do stołu, przy którym siedzieliśmy i sięgnęłam po whisky.
- Katniss, może już przestaniesz?
- Teraz chcesz mnie hamować? - odpowiedziałam pytaniem. - Już na to za późno.
W gardle poczułam gorzki smak alkoholu. Powoli się już do niego oswajałam.
Z czasem jeszcze bardziej się rozkręcaliśmy. Justin doprowadził się do tego samego stanu jak ja. Tym razem siedzieliśmy na podłodze i paliliśmy papierosy. Chwilę to zajęło, zanim zrozumiałam jak mam się zaciągać. W nauce palenia przeszkadzał nasz ciągły śmiech z niczego.
- Zaczekaj chwilę. Zaraz coś przyniosę. - powiadomił mnie Justin. Poszedł do swojej sypialni. Przez chwilę słyszałam jak coś szuka. Miałam wrażenie, że coś szklanego upadło na podłogę, bo usłyszałam trzask. Justin wrócił do mnie z małym woreczkiem w ręce.
- Co to? - burknęłam.
- Najlepszy w świecie towar, który zaraz spalimy.
Domyśliłam się, że Justin zdobył jakieś zioło. Tylko skąd? Justin wykonał najprostszego w świecie skręta i mi go podał. Podpalił, a ja się zaciągnęłam. Było to coś o wiele mocniejszego od papierosów. Bardziej drapało w gardle. Przez chwilę kaszlałam, ale zaraz to opanowałam. Przy każdym kolejnym zaciągnięciu czułam się bardziej rozluźniona. Skręt robił swoje. Moje mięśnie rozluźniały się, a mózg całkowicie się odłączył. Jakbym go w ogólne nie miała. Razem z Justinem wydawałam ciche pomruki zadowolenia.
Miał rację. Chyba potrzebowałam tego. Zapomniałam o wszystkim. Nie było niczego. Tylko ja i Justin. Totalnie uwaleni. Justin tworzył kółka z dymu. Podobało mi się to. Próbowałam również je zrobić, lecz po kilku nieudanych próbach, poddałam się.
- Wiesz, czegoś nigdy nie wypróbowałem. - odezwał się.
- Czego? - spytałam spoglądając na skręta. Był już w połowie spalony. Tylko przeze mnie.
- Ale obiecujesz, że niczego nie zrobisz? - upewnił się.
Kiwnęłam głową. Trochę niepewnie, nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Justin zaciągnął się, przybliżył do mnie, co spowodowało, że moje serce, które już wcześniej mocno biło, przyśpieszyło i wypuścił dym w moje usta. Było to przyjemne uczucie, które mi się spodobało. Chciałam więcej.
- Zrób to jeszcze raz. - poprosiłam. Justin posłuchał mnie i wykonał moje polecenie. Przy trzeciej naszej próbie, jego usta lekko dotknęły moich. Spojrzałam speszona na Justina. Nie wiedziałam co mu się stało. Dostrzegłam w nim pragnienie. Chłopak pośpiesznie chwycił mnie w ramiona i złożył na moich ustach soczysty pocałunek. Nie wiedziałam czy robimy dobrze. W każdej chwili Ronnie mogła wejść do domu. Wyrzuciłam tę myśl ze swojej głowy i zagłębiłam pocałunek. Przeniosłam dłonie na jego kart, a później wplotłam je w jego włosy. Przewróciliśmy się na podłogę. Na chwilę przerwaliśmy pocałunek, ale zaraz do niego wróciliśmy. Było mi gorąco. Atmosfera robiła się napięta, a my nadal trwaliśmy w pocałunku.
-Justin nie! - oderwałam się od niego niespodziewanie. Sama się sobie dziwiłam, że to zrobiłam. Przecież już od dawna chciałam to zrobić, a nawet raz do tego doszło. - Justin, nie możemy.
Chłopak odsunął się ode mnie i usiadł obok. - Dlaczego? - spytał ze zmartwieniem, marszcząc brwi.
Wstałam z podłogi. Lekko zakręciło mi się w głowie. Czułam jakby w jednej sekundzie cała zawartość alkoholu w moim organizmie znikła. - To jest nie w porządku. - westchnęłam.
- Co jest w nieporządku? - wrzasnął stając ze mną na równi. Nigdy nie widziałam takiego Justina. Był zdenerwowany, a do tego pod wpływem używek.
- Jesteś z Ronnie! A to jest moja siostra. - podniosłam ton głosu. Miałam ochotę uciec od Justina w trybie natychmiastowym.
- Jesteś tego pewna, że jest twoją siostrą? - wybełkotał. Te słowa mną wstrząsnęły. Co miał na myśli? Śmie twierdzić, że Ronnie nie jest moją siostrą? To niedorzeczne.
- Co ty mówisz? - chciałam się upewnić.
- Pomiędzy mną i Ronnie nie jest dobrze. Sama wiesz. - zmienił temat. - Męczę się w tym związku. Nie chce jej. Chcę ciebie.
-Justin ,przestań tak mówić. - Chciałam się rozpłakać. W pewien sposób te słowa na mnie działały. - To tylko skutek alkoholu. Kochasz ją, pomyślałam.
- Mam przestać mówić prawdę? Katniss, nie chcę się oszukiwać. Wiem, że coś czuje do ciebie,a ty do mnie.
Otworzyłam szeroko oczy. Jeśli dobrze zrozumiałam, to Justin wyznał mi, że coś do mnie czuje.
- Przestań! - wrzasnęłam. - Kłamiesz! Tak ci się tylko wydaje. Mówisz to pod w pływem alkoholu. - po moim policzku spłynęła łza.
-Twierdzisz, że kłamię? - Justin krzyknął i wypchnął ręce w powietrze.
- Tak. - wyszeptałam po cichu. Moje oczy zaszkliły się. Pośpiesznie spuściłam głowę, zasłaniając twarz włosami. Staliśmy w ciszy. W niezręcznej ciszy. Nie miałam ochoty przebywać w tym pokoju w towarzystwie Justina. Cicho jęknęłam pod nosem. Wyminęłam Justina i pobiegłam do swoje pokoju. Za plecami usłyszałam ciche wołanie moje imienia. Trzasnęłam drzwiami, które zaraz zamknęłam na klucz. Zsunęłam się po nich w dół, żałośnie płacząc.
~*~
Obudził mnie głośny trzask szkła. Podejrzewam, że Justin wziął się za sprzątanie. Spałam cały czas na podłodze przez co moje ciało było całe obolałe. Jęknęłam, chwytając się za głowę. Miałam kaca. Ból rozrywał moją czaszkę. Ostrożnie wstałam i podeszłam do łóżka. Dochodziła 11 rano. Jak ja dałam radę spać przez całą noc na podłodze?
Nie mogę przebywać teraz z Justinem. Nie czułabym się komfortowo. Miał rację, co do moich uczuć. Czułam coś do niego, lecz sama siebie okłamywałam. Nie chciałam się w nim zakochiwać. Myślałam cały czas o Ronnie. Gdyby chociaż byli przyjaciółmi... Wszystko się skomplikowało. Nie jestem pewna uczuć Justina. Mógł kłamać lub mówić szczerze. Jeśli faktycznie coś do mnie czuje, to co chce z tym fantem zrobić? Nie możemy być razem. To by się nie udało.
Przesiadywanie pod tym samym dachem, nie wchodzi w grę. Muszę się wynieść z domu na kilka dni. Wakacje zbliżają się wielkimi krokami. Może taka przerwa mi się przyda? Totalnie zapomniałam o "grze, w której jestem. Nie dostałam żadnych zleceń, może będzie tak jeszcze przez kilka dni. Na swoim koncie bankowym mam wystarczającą sumę pieniędzy, aby gdzieś wyjechać i się zatrzymać. Zawsze marzyła mi się Floryda, jednak jest tam bardzo daleko. Nie wiem gdzie pojadę. Wsiądę po prostu w auto i ruszę.
Nie chciałam marnować już swojego czasu. Potrzebowałam kąpieli. Zabrałam to co potrzebne i powędrowałam do łazienki. Doprowadzenie mnie do porządku zajęło mi ponad godzinę. Postanowiłam polokować włosy oraz użyć mocnego makijażu. Założyłam na siebie przewiewne, beżowe spodnie, biały top i marynarkę. Do zestawu dorzuciłam kapelusz, okulary przeciwsłoneczne i biżuterię. Na stopy nałożyłam szpiczaste szpilki ecru.
Postanowiłam się spakować. Wyciągnęłam ogromną torbę na kółkach. Wrzuciłam do niej kilka lekkich ubrań. Nie zapomniałam również o cieplejszych ubraniach. Kilka par butów oraz kosmetyki. Schowałam również laptopa i prze najróżniejsze ładowarki. Wyprowadzałam się na kilka dni, więc potrzebuje jak najwięcej. Do torebki wrzuciłam dokumenty i kilka podręcznych rzeczy. Zastanawiam się nad zabraniem "służbowego" ubrania i broni. Nigdy nie mam pewności, czy będzie mi to potrzebne. Po chwili namysłu, wybrałam podręczną broń i przykryłam ją resztą rzeczy. Jeśli dobrze pamiętam, kilka innych maszyn mam w aucie. Upewniłam się czy wszystko zabrałam. Zamknęłam torbę i podeszłam do drzwi. Nie słyszałam żadnych hałasów. Po cichu otworzyłam drzwi i wyszłam z walizką z pokoju. Przeszłam do salonu i nie spotkałam Justina. Wymknęłam się do auta i na tylne siedzenie rzuciłam torbę. Chciałam już wsiadać do auta, gdy przypomniałam sobie o telefonie - rzeczy w sumie najważniejszej.
Wracając już z moją zgubą usłyszałam hałas.
- Gdzie ty się wybierasz? - usłyszałam za sobą Justina.
Cholera. Nie udało mi się. Chciałam wynieść się niezauważona.
-Ronnie jeszcze nie ma? - odpowiedziałam innym pytaniem.
- Nie. Nie zmieniaj tematu. Gdzie się wybierasz? - powtórzył.
Chciałam już ruszyć, ale Justin złapał mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę. - Nie twój interes. - syknęłam. - Wynoszę się na kilka dni, a tobie nic do tego.
- Dlaczego to robisz? - oburzył się. - Zachowujesz się jak dziecko. W momencie poważnego wyznania uciekasz od problemu.
- Poważnego wyznania? - powtórzyłam jego słowa z ironią. - Byłeś pijany. Dziwię się, że to jeszcze pamiętasz.
Justin spojrzał na mnie gniewnie. - Byłem pijany. Owszem, ale to co mówiłem było prawdziwe.
- Jak mam ci niby uwierzyć?
- Może tak. - wyszeptał i gwałtownie mnie pocałował. Oszołomiona odwzajemniłam go. Szybko się opamiętałam i odrzuciłam go, uderzając prosto w policzek.
- Nie dotykaj mnie już nigdy więcej. - warknęłam.
Pokręciłam głową i wybiegłam z domu. Wsiadłam do auta i wyjechałam na drogę.
Dokąd? Sama nie wiem.
Przed siebie.
- Zobaczysz, będzie ci miło. - stwierdził Justin wysiadając z auta.
Weszliśmy do sklepu i skierowaliśmy się na dział z alkoholem.
-Dużo tego. - wypowiedziałam spoglądając na wysoki regał ciągnący się w nieskończoność. Półki były wypchane po same brzegi. Stały na nich prze najróżniejsze rodzaje piw, wódek, koniaków i whisky. - No więc, co bierzesz?
- Możesz sama wybrać. - zaproponował. Spojrzałam na niego z zdezorientowaniem. Nie byłam pewna czy mówi poważnie. Nie znałam się na ich smakach i rodzajach, więc nie mieliśmy pewności czy wybiorę dobrze. Chłopak ruchem dłoni ponaglił mnie do wyboru. Jeszcze raz spojrzałam na alkohol przede mną. I że pomyśleć, że Justin chce mnie pierwszy raz spić. Trochę to jest nie w porządku i nie sądzę, żeby to było zgodne z prawem. Ale, co mnie nagle prawo obchodzi?
Zabrałam dwa piwa korzenne, jakąś butelkę wódki oraz whisky. - Podoba ci się mój wybór? - spytałam Justina. Przyglądał mi się w dużą ostrożnością. - Wszystko w porządku?
Ocknął się i posłał mi uśmiech, który postanowiłam odwzajemnić. - Wybrałaś świetnie. - pochwalił mnie. Nie wyobrażam sobie nas - pijących. Och, to będzie żałosne.
Powędrowaliśmy do kasy zabierając również jakieś przekąski oraz napoje do wódki. - Justin to nie skończy się dobrze. - wyszeptałam mu do ucha. Kasjerka kasowała nasze produkty, rzucając nam podejrzliwe spojrzenie. Justin zakupił jeszcze paczkę swoich ulubionych papierosów.
- Nie wiedziałam, że palisz. - wypowiedziałam spokojnie.
- Palę, żeby żadna z was niczego nie widziała. Ronnie nie lubi palaczy. - Justin wyciągnął zapalniczkę i podpalił papierosa. - Ale tobie to chyba nie przeszkadza? - spytał troskliwie. - Chcesz?
Machnęłam ręką. - W domu. Nie zapominaj, że nie umiem się zaciągać. - Justin jedynie mruknął coś pod nosem i zaciągnął się dymem, który pod wpływem małego wiatru przeleciał mi pod nosem. Przywykłam już do dymu tytoniowego. Nawet go chyba polubiłam.
~*~
Szatyn podszedł do konsoli i załączył muzykę.
- Duża ta impreza. - wypowiedziałam z sarkazmem.
- Nie narzekaj. - skarcił mnie Justin. - Nawet nie wiesz, jak imprezy w dwójkę mogą być ciekawsze, od tych normalnych.
- Zaraz się przekonamy. - wyszeptałam tak, by Justin już tego nie słyszał. Z głośników grała nieznana mi muzyka. Był to rap - ulubiony gatunek Justina. Natomiast nie mogłam rozpoznać wykonawcy piosenki.
- No więc, co chcesz najpierw? - spytał, układając na stole nasz szalony zakup.
- Zacznę chyba od wódki. - sięgnęłam po kieliszki oraz szklanki - Nadal nie wierzę, że to robię. - zaśmiałam się cicho.
Justin rozlał alkohol i mi go podał. - No więc, twoje zdrowie. - przytaknął i wlał całą zawartość kieliszka do ust. Nie chciałam zostawać w tyle i również przechyliłam kieliszek. Zapach był okropny. Ostry. Pierwszy łyk nie chciał mi przejść przez gardło. Momentalnie całe jedzenie w żołądku cofnęło się, sprawiając, że chciało mi się wymiotować. Wykrzywiłam twarz przez gorzki smak. Pośpiesznie odłożyłam kieliszek i duszkiem wypiłam szklankę soku.
- O mój Boże, to jest obrzydliwe. - skwasiłam się. Justin zachichotał. - Nie śmiej się idioto. - Poczułam w sobie rosnące ciepło. Serce zaczęło mi mocniej bić, a w głowie poczułam lekkie szumy. Czy ten mały łyk wódki tak na mnie już działa? Nie wiem do końca jak szybko to się dzieje, nigdy nie piłam.. Ku swojemu zadziwieniu, chciałam więcej. - Lej kolejny.
Justin uniósł brwi ze zdziwienia. Sięgnął po butelkę i zapełnił mój kieliszek. - Pamiętaj, że nie możesz też zbyt gwałtownie pić i mieszać alkoholu. Bo to źle się skończy.
Dwa kolejne kieliszki również były dla mnie nieprzyjemne, ale już nie tak bardzo jak pierwszy. Teraz kończyłam już pić piwo. Czułam, że byłam pijana. Wystarczyła do tego mała dawka tego diabelskiego płynu. Nie mogłam zamknął buzi. Na język nasuwały mi się same bzdury. Justin patrzył na mnie ze zdumieniem. Chyba nie wierzył, że tak szybko udało mi się upić. Wypił może więcej niż ja, a mimo to jemu nic nie było. Chyba. Miałam wrażenie, że mój mózg przestał pracować.
- Uwielbiam tę piosenkę! - krzyknęłam radośnie. Wstałam z miejsca i przeniosłam się na środek salonu, by zacząć tańczyć. Justin się zaśmiał. Kręciłam się w okół własnej osi. Mój taniec.. właściwie to nie był taniec. Wyglądało to, jakbym została zaatakowana przez rój os, a ja starałam się je od siebie odpędzać. W pewnym momencie potknęłam się i upadłam na zimną posadzkę. Justin pośpiesznie wstał i złapał mnie za dłoń.
- Nic ci nie jest? - spytał z troską. W tym momencie był całkowicie poważny. Spojrzałam w jego ciemne oczy. Dojrzałam w nich oznaki strachu i wrażliwości.
Parsknęłam głupio śmiechem i podparłam się o kanapę. - Czuje się świetnie. - Cały czas chichotałam. Justin przewrócił oczami i pomógł mi wstać. Podeszłam do stołu, przy którym siedzieliśmy i sięgnęłam po whisky.
- Katniss, może już przestaniesz?
- Teraz chcesz mnie hamować? - odpowiedziałam pytaniem. - Już na to za późno.
W gardle poczułam gorzki smak alkoholu. Powoli się już do niego oswajałam.
Z czasem jeszcze bardziej się rozkręcaliśmy. Justin doprowadził się do tego samego stanu jak ja. Tym razem siedzieliśmy na podłodze i paliliśmy papierosy. Chwilę to zajęło, zanim zrozumiałam jak mam się zaciągać. W nauce palenia przeszkadzał nasz ciągły śmiech z niczego.
- Zaczekaj chwilę. Zaraz coś przyniosę. - powiadomił mnie Justin. Poszedł do swojej sypialni. Przez chwilę słyszałam jak coś szuka. Miałam wrażenie, że coś szklanego upadło na podłogę, bo usłyszałam trzask. Justin wrócił do mnie z małym woreczkiem w ręce.
- Co to? - burknęłam.
- Najlepszy w świecie towar, który zaraz spalimy.
Domyśliłam się, że Justin zdobył jakieś zioło. Tylko skąd? Justin wykonał najprostszego w świecie skręta i mi go podał. Podpalił, a ja się zaciągnęłam. Było to coś o wiele mocniejszego od papierosów. Bardziej drapało w gardle. Przez chwilę kaszlałam, ale zaraz to opanowałam. Przy każdym kolejnym zaciągnięciu czułam się bardziej rozluźniona. Skręt robił swoje. Moje mięśnie rozluźniały się, a mózg całkowicie się odłączył. Jakbym go w ogólne nie miała. Razem z Justinem wydawałam ciche pomruki zadowolenia.
Miał rację. Chyba potrzebowałam tego. Zapomniałam o wszystkim. Nie było niczego. Tylko ja i Justin. Totalnie uwaleni. Justin tworzył kółka z dymu. Podobało mi się to. Próbowałam również je zrobić, lecz po kilku nieudanych próbach, poddałam się.
- Wiesz, czegoś nigdy nie wypróbowałem. - odezwał się.
- Czego? - spytałam spoglądając na skręta. Był już w połowie spalony. Tylko przeze mnie.
- Ale obiecujesz, że niczego nie zrobisz? - upewnił się.
Kiwnęłam głową. Trochę niepewnie, nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Justin zaciągnął się, przybliżył do mnie, co spowodowało, że moje serce, które już wcześniej mocno biło, przyśpieszyło i wypuścił dym w moje usta. Było to przyjemne uczucie, które mi się spodobało. Chciałam więcej.
- Zrób to jeszcze raz. - poprosiłam. Justin posłuchał mnie i wykonał moje polecenie. Przy trzeciej naszej próbie, jego usta lekko dotknęły moich. Spojrzałam speszona na Justina. Nie wiedziałam co mu się stało. Dostrzegłam w nim pragnienie. Chłopak pośpiesznie chwycił mnie w ramiona i złożył na moich ustach soczysty pocałunek. Nie wiedziałam czy robimy dobrze. W każdej chwili Ronnie mogła wejść do domu. Wyrzuciłam tę myśl ze swojej głowy i zagłębiłam pocałunek. Przeniosłam dłonie na jego kart, a później wplotłam je w jego włosy. Przewróciliśmy się na podłogę. Na chwilę przerwaliśmy pocałunek, ale zaraz do niego wróciliśmy. Było mi gorąco. Atmosfera robiła się napięta, a my nadal trwaliśmy w pocałunku.
-Justin nie! - oderwałam się od niego niespodziewanie. Sama się sobie dziwiłam, że to zrobiłam. Przecież już od dawna chciałam to zrobić, a nawet raz do tego doszło. - Justin, nie możemy.
Chłopak odsunął się ode mnie i usiadł obok. - Dlaczego? - spytał ze zmartwieniem, marszcząc brwi.
Wstałam z podłogi. Lekko zakręciło mi się w głowie. Czułam jakby w jednej sekundzie cała zawartość alkoholu w moim organizmie znikła. - To jest nie w porządku. - westchnęłam.
- Co jest w nieporządku? - wrzasnął stając ze mną na równi. Nigdy nie widziałam takiego Justina. Był zdenerwowany, a do tego pod wpływem używek.
- Jesteś z Ronnie! A to jest moja siostra. - podniosłam ton głosu. Miałam ochotę uciec od Justina w trybie natychmiastowym.
- Jesteś tego pewna, że jest twoją siostrą? - wybełkotał. Te słowa mną wstrząsnęły. Co miał na myśli? Śmie twierdzić, że Ronnie nie jest moją siostrą? To niedorzeczne.
- Co ty mówisz? - chciałam się upewnić.
- Pomiędzy mną i Ronnie nie jest dobrze. Sama wiesz. - zmienił temat. - Męczę się w tym związku. Nie chce jej. Chcę ciebie.
-Justin ,przestań tak mówić. - Chciałam się rozpłakać. W pewien sposób te słowa na mnie działały. - To tylko skutek alkoholu. Kochasz ją, pomyślałam.
- Mam przestać mówić prawdę? Katniss, nie chcę się oszukiwać. Wiem, że coś czuje do ciebie,a ty do mnie.
Otworzyłam szeroko oczy. Jeśli dobrze zrozumiałam, to Justin wyznał mi, że coś do mnie czuje.
- Przestań! - wrzasnęłam. - Kłamiesz! Tak ci się tylko wydaje. Mówisz to pod w pływem alkoholu. - po moim policzku spłynęła łza.
-Twierdzisz, że kłamię? - Justin krzyknął i wypchnął ręce w powietrze.
- Tak. - wyszeptałam po cichu. Moje oczy zaszkliły się. Pośpiesznie spuściłam głowę, zasłaniając twarz włosami. Staliśmy w ciszy. W niezręcznej ciszy. Nie miałam ochoty przebywać w tym pokoju w towarzystwie Justina. Cicho jęknęłam pod nosem. Wyminęłam Justina i pobiegłam do swoje pokoju. Za plecami usłyszałam ciche wołanie moje imienia. Trzasnęłam drzwiami, które zaraz zamknęłam na klucz. Zsunęłam się po nich w dół, żałośnie płacząc.
~*~
Obudził mnie głośny trzask szkła. Podejrzewam, że Justin wziął się za sprzątanie. Spałam cały czas na podłodze przez co moje ciało było całe obolałe. Jęknęłam, chwytając się za głowę. Miałam kaca. Ból rozrywał moją czaszkę. Ostrożnie wstałam i podeszłam do łóżka. Dochodziła 11 rano. Jak ja dałam radę spać przez całą noc na podłodze?
Nie mogę przebywać teraz z Justinem. Nie czułabym się komfortowo. Miał rację, co do moich uczuć. Czułam coś do niego, lecz sama siebie okłamywałam. Nie chciałam się w nim zakochiwać. Myślałam cały czas o Ronnie. Gdyby chociaż byli przyjaciółmi... Wszystko się skomplikowało. Nie jestem pewna uczuć Justina. Mógł kłamać lub mówić szczerze. Jeśli faktycznie coś do mnie czuje, to co chce z tym fantem zrobić? Nie możemy być razem. To by się nie udało.
Przesiadywanie pod tym samym dachem, nie wchodzi w grę. Muszę się wynieść z domu na kilka dni. Wakacje zbliżają się wielkimi krokami. Może taka przerwa mi się przyda? Totalnie zapomniałam o "grze, w której jestem. Nie dostałam żadnych zleceń, może będzie tak jeszcze przez kilka dni. Na swoim koncie bankowym mam wystarczającą sumę pieniędzy, aby gdzieś wyjechać i się zatrzymać. Zawsze marzyła mi się Floryda, jednak jest tam bardzo daleko. Nie wiem gdzie pojadę. Wsiądę po prostu w auto i ruszę.
Nie chciałam marnować już swojego czasu. Potrzebowałam kąpieli. Zabrałam to co potrzebne i powędrowałam do łazienki. Doprowadzenie mnie do porządku zajęło mi ponad godzinę. Postanowiłam polokować włosy oraz użyć mocnego makijażu. Założyłam na siebie przewiewne, beżowe spodnie, biały top i marynarkę. Do zestawu dorzuciłam kapelusz, okulary przeciwsłoneczne i biżuterię. Na stopy nałożyłam szpiczaste szpilki ecru.
Postanowiłam się spakować. Wyciągnęłam ogromną torbę na kółkach. Wrzuciłam do niej kilka lekkich ubrań. Nie zapomniałam również o cieplejszych ubraniach. Kilka par butów oraz kosmetyki. Schowałam również laptopa i prze najróżniejsze ładowarki. Wyprowadzałam się na kilka dni, więc potrzebuje jak najwięcej. Do torebki wrzuciłam dokumenty i kilka podręcznych rzeczy. Zastanawiam się nad zabraniem "służbowego" ubrania i broni. Nigdy nie mam pewności, czy będzie mi to potrzebne. Po chwili namysłu, wybrałam podręczną broń i przykryłam ją resztą rzeczy. Jeśli dobrze pamiętam, kilka innych maszyn mam w aucie. Upewniłam się czy wszystko zabrałam. Zamknęłam torbę i podeszłam do drzwi. Nie słyszałam żadnych hałasów. Po cichu otworzyłam drzwi i wyszłam z walizką z pokoju. Przeszłam do salonu i nie spotkałam Justina. Wymknęłam się do auta i na tylne siedzenie rzuciłam torbę. Chciałam już wsiadać do auta, gdy przypomniałam sobie o telefonie - rzeczy w sumie najważniejszej.
Wracając już z moją zgubą usłyszałam hałas.
- Gdzie ty się wybierasz? - usłyszałam za sobą Justina.
Cholera. Nie udało mi się. Chciałam wynieść się niezauważona.
-Ronnie jeszcze nie ma? - odpowiedziałam innym pytaniem.
- Nie. Nie zmieniaj tematu. Gdzie się wybierasz? - powtórzył.
Chciałam już ruszyć, ale Justin złapał mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę. - Nie twój interes. - syknęłam. - Wynoszę się na kilka dni, a tobie nic do tego.
- Dlaczego to robisz? - oburzył się. - Zachowujesz się jak dziecko. W momencie poważnego wyznania uciekasz od problemu.
- Poważnego wyznania? - powtórzyłam jego słowa z ironią. - Byłeś pijany. Dziwię się, że to jeszcze pamiętasz.
Justin spojrzał na mnie gniewnie. - Byłem pijany. Owszem, ale to co mówiłem było prawdziwe.
- Jak mam ci niby uwierzyć?
- Może tak. - wyszeptał i gwałtownie mnie pocałował. Oszołomiona odwzajemniłam go. Szybko się opamiętałam i odrzuciłam go, uderzając prosto w policzek.
- Nie dotykaj mnie już nigdy więcej. - warknęłam.
Pokręciłam głową i wybiegłam z domu. Wsiadłam do auta i wyjechałam na drogę.
Dokąd? Sama nie wiem.
Przed siebie.
Od autorki: Cześć Wam. Postanowiłam zrobić Wam taką przyjemność i już dziś dodać rozdział :) Zadowoleni? hihi.
Jest to jeden z najdłuższych rozdziałów jakie chyba tu napisałam. Nawet mi się podoba. Mamy dramę, śmieszny moment, moment romantyczny i znowu dramę. Lubię dramy. To nic.
Zapraszam Was do komentowania, udostępniania i polecania. To wiele dla mnie znaczy!
Komentarze dodawane przez jedną osobę, są zaliczane jako jeden, więc napiszcie jeden, porządny, a nie kilka tylko po to, by pośpieszyć mnie z rozdziałem :)
Liczę, że dacie radę dobić to wysokiej liczby komentarzy, zrobicie to dla mnie?
Niech każdy kto czyta, zostawi po sobie ślad. Tylko o to Was proszę.
Marnuję dla Was mój (chory) wzrok i czas, więc wy możecie na mnie zmarnować 3 minuty, prawda?
Lubię wasze dochodzenia, myślcie dalej!
Marnuję dla Was mój (chory) wzrok i czas, więc wy możecie na mnie zmarnować 3 minuty, prawda?
Lubię wasze dochodzenia, myślcie dalej!