- Wychodzisz dziś wieczorem. - na te słowa, moje oczy niespodziewanie się powiększyły.
- Czekaj, co? - spytałam z niedowierzania.
- To co mówiłem. Dziś będziesz już wolna, spakuj się.
Poczułam się szczęśliwa. Nareszcie wrócę do domu i jest szansa, że będę żyć normalnie. Odkąd tu jestem skończyły się telefony i dziwne wiadomości. Co jeśli to się skończyło i położyłam kres mordowaniu ludzi?
Tęskniłam za Ronnie i Justinem. Tak bardzo tęskniłam. Nie widziałam się z nimi prawie trzy tygodnie. Przesiadywałam tu i nic nie robiłam. Czekałam na marne? Nie sądzę. Pobyt w tym miejscu pokazał mi, jak bardzo zależy mi na bliskich i jak bardzo ich kocham. W końcu do nich wrócę. Będzie jak dawniej, a może nawet i jeszcze lepiej.
To jest mój dzień. Kolejny pierwszy dzień wolności.
Od przykrego wydarzenia z Kit'em minęło pięć dni. Przez ten czas nigdzie go nie widziałam. Nie było go na stołówce, w pokoju dziennym. Wyglądało to jakby rozpłynął się w powietrzu. Zniknął nie zauważony. Było coś nie tak. Personel szpitala nie chciał udzielić żadnych odpowiedzi, a pacjenci nic nie wiedzieli.
To było dla mnie zbyt podejrzane.
W ciągu tych pięciu dni przemyślałam sobie kilka spraw - a najważniejsze - moje zachowanie.
Nie powinnam działać pod wpływem emocji. To najgorsze co może być. Byłam tak zdenerwowana, że rzuciłam się z pięściami na chłopaka. Fakt, on też popełnił błąd, ale mogłam okazać więcej dojrzałości i porozmawiać z nim na spokojnie, a nie bić. Chciałam go przeprosić, ale również porozmawiać i wyjaśnić sobie kilka spraw. To zadziwiające. Znałam chłopaka kilka dni, chciałam mu pomóc się stąd wyrwać, udało mu się wyprowadzić mnie z równowagi i nadal chcę go stąd wyciągnąć. To co mi zrobił nie przekreśla całkowicie jego osobowości. Nadal jest taki jak ja. Jest normalny.
Uwierzycie w to, że nadal chcę mu pomóc? Nadal chcę, aby Kit był wolny.
Co jest ze mną nie tak?
Postanowiłam spakować moje ubrania. Wstałam z łóżka i podreptałam do szafy, w której trzymałam torbę i wszystkie ubrania. Podczas wyciągania torby, na podłogę spadła mała karteczka, której nigdy tu nie widziałam.
" Uważaj na to, co komu mówisz"
Uważaj na to, co komu mówisz. O co może chodzić i jakim sposobem ta karteczka znalazła się w moim pokoju? Próbowałam sięgnąć pamięcią do dni, gdzie mogłam zdradzić coś ważnego i poufnego. Przez chwilę nic sobie nie przypominałam, a jednak coś było.
*Flash back*
Uwierzycie w to, że nadal chcę mu pomóc? Nadal chcę, aby Kit był wolny.
Co jest ze mną nie tak?
Postanowiłam spakować moje ubrania. Wstałam z łóżka i podreptałam do szafy, w której trzymałam torbę i wszystkie ubrania. Podczas wyciągania torby, na podłogę spadła mała karteczka, której nigdy tu nie widziałam.
" Uważaj na to, co komu mówisz"
Uważaj na to, co komu mówisz. O co może chodzić i jakim sposobem ta karteczka znalazła się w moim pokoju? Próbowałam sięgnąć pamięcią do dni, gdzie mogłam zdradzić coś ważnego i poufnego. Przez chwilę nic sobie nie przypominałam, a jednak coś było.
*Flash back*
-Nowicjusz. - stwierdziłam zajmując obok niego miejsce.
- Jeśli dla ciebie, osoba, która siedzi tutaj już prawie 3 miesiące, to jestem tu nowy. - wypowiedział z sarkazmem. - Ale ciebie widzę tu pierwszy raz.
- Bo dziś tu wróciłam, ale.. - podkreśliłam. - Nie jestem tu nowa.
-Jak to? - zdziwił się.
- Odsiadywałam karę. - mruknęłam.
- Za co i ile? - wypytywał się.
- Za zabicie rodziców i kilku innych ludzi. Byłam tu 9 lat i wyszłam niedawno. - odparłam.
Chłopak nic nie odpowiedział. Rozumiem jego reakcję.
- A ty, za co tu jesteś? - spytałam.
- Sam nie wiem. Stwierdzili, że jestem chory, że mam urojenia. - oparł się o blat stołu.
- Co masz na myśli? - zaciekawiłam się. W tym samym momencie podano nam jedzenie, więc na chwilę przestaliśmy rozmawiać.
Chłopak przysunął się do mnie i zbliżył twarz do mojego ucha. - Widzę duchy. - wyszeptał.
Spojrzałam mu w oczy. Wierzyłam mu. Tutaj- wszystko jest możliwe, każde schorzenie.
- Nie przeraża cię to?
- Czasami. - przyznał półuśmiechem. - Ale nie jest źle. Jednak ludzie wzięli mnie za wariata.
Spojrzałam mu w oczy. Wierzyłam mu. Tutaj- wszystko jest możliwe, każde schorzenie.
- Nie przeraża cię to?
- Czasami. - przyznał półuśmiechem. - Ale nie jest źle. Jednak ludzie wzięli mnie za wariata.
*End of Flash back*
Kit'owi wyjawiłam co zrobiłam. Dlaczego byłam tak lekkomyślna? Te wydarzenia, to moja zła cześć przeszłości. Starałam się ją ukrywać, w a tamtym momencie tak bez problemu o tym powiedziałam.
Popełniam błędy na każdym kroku i zamiast się na nich uczyć, to zagłębiam się coraz bardziej. Kopię sobie dół, który z dnia na dzień jest coraz głębszy i możliwe, że nadejdzie taki dzień, gdy już nigdy z niego nie wyjdę.
Kim może być nadawca tej kartki? Czy to był Kit i dlaczego mi to napisał? Czy chciał mnie przed czymś ostrzec? Jeśli tak, to przed czym? Przed nim samym? Nie sądzę. Oprócz tej jednej wpadki nie budził we mnie tak wielkich podejrzeń. Może to ma coś wspólnego z moim prześladowcą? Nie wiem tego i tak szybko nie uzyskam odpowiedzi. Nie ma tu Kit'a i niczego się nie dowiem. Może nawet nigdy go już nie ujrzę i nie usłyszę wyjaśnień.
Postanowiłam nie zaprzątywać sobie tym wszystkim głowy i zakończyć pakowanie. Wrzuciłam do torby, to co tu zabrałam, poprawiłam makijaż w lustrze, które słabo odbijało moją twarz. Mimo że, było to stare lustro, to i tak w nim widziałam, jak moja twarz i włosy są zmarnowane. Miałam duże, ciemne wory pod oczami, a moje włosy były całe poplątane i oklapłe. Wyglądałam źle i też tak czułam. Bolał mnie brzuch. Nie wiem czy to było objaw radości z powrotu do domu, czy obawa co mnie może czekać.
Mój telefon był już dawno rozładowany. Nie mogłam się już z nikim kontaktować, ani chociaż sprawdzać jaka jest godzina i bezczynnie patrzeć na ekran telefonu. Drzwi od mojego pokoju otworzyły się i powiadomiono mnie o obiedzie. Skoro nadeszła pora obiadowa, to podejrzewam, że dochodzi godzina 14. Wyjdę stąd dopiero późnym wieczorem. Miałam wrażenie, że ten czas bardzo się dłuży. Płynął o wiele dłużej, niż zwykle. Minuta nie trwała sześćdziesiąt sekund, lecz wieczność.
Wyszłam z pokoju i razem z innymi udałam się na stołówkę. Miałam cichą nadzieję, że może dziś spotkam Kit'a, jednak się pomyliłam. Znów go nie było. Oczekiwałam zwykłej potrawki, jakieś papki czy coś w tym stylu. To co zwykle nam tu dawali. O dziwo postanowili dziś zaserwować nam piure z ziemniaków i do tego jakieś nieznane mi mięso. Jednym lepszym obiadem nie zmienią mojego zdania na temat tego miejsca.
~*~
Pogoda z godziny na godzinę się zmieniała. Chmury zawładnęły niebem i przysłoniły całkowicie słońce. Nie mogłam się już doczekać powrotu do domu. Godziny mijały nieubłaganie. Przebywałam w pokoju dziennym. Sądziłam, że może właśnie tam czas minie szybciej, jednak się myliłam. Nudziłam się i to bardzo. Chcę być już w domu. Albo uciec gdzieś daleko, gdzie nikt mnie nie znajdzie.
- Katniss. - usłyszałam pewien głos za moimi plecami. Był to pracownik szpitala.
- Tak? - spytałam grzecznie.
- Za godzinę przyjedzie twoja siostra. - powiadomił mnie z uśmiechem - Wróć zaraz do siebie i spakuj się do końca.
Ta wiadomość mnie ucieszyła. Już niedługo stąd wyjdę i mam nadzieję, że już nie wrócę. Wstałam z małego fotela, na którym siedziałam i skierowałam się do pokoju, w którym dokończyłam pakowanie. Teraz nic już nie miało ważnego znaczenia. Nie obchodziło mnie to, jak bardzo źle wyglądam. Byłam szczęśliwa, że zaraz będę żyła na wolności. Dopilnuję tego, że to wszystko się zakończy i będę żyć jak każdy inny człowiek.
Na dworze zerwał się silny wiatr. Podejrzewam, że zaraz się rozpada. Lubię deszcz. Pamiętam, gdy byłam mała i padał deszcz, zawsze siadałam przy oknie i spoglądałam jak każda pojedyncza kropla wody spływa po szybie. Uwielbiałam to. Z biegiem lat wyrosłam z tego i już się tak nie fascynowałam deszczem. Jednak uczucie mentalne pozostało. Najbardziej kochałam i nadal kocham zapach powietrza po ulewie.
Byłam już spakowana. Torbę położyłam na krześle, a ja sama zaś usiadłam na łóżku i spoglądałam na niebo.
Poczułam się senna, a że miałam chwilę czasu, to postanowiłam się zdrzemnąć.
~*~
Obudził mnie głośny deszcz uderzający w okno. Pogoda była okropna. Wiał mocny wiatr. Na korytarzu słyszałam głośną rozmowę. Chwilę po tym, do pokoju wszedł pielęgniarz i powiadomił mnie o przybyciu mojej siostry. Uśmiechnęłam się i podziękowałam za informację. W tym samym momencie zagrzmiało. Wzdrygnęłam się lekko, bo miałam wrażenie, że uderzenie pioruna, padło gdzieś blisko szpitala. W całym ośrodku było ciemno. Prawdopodobnie odłączyli prąd. Do ciemnej aury dołączały się jeszcze czarne chmury na niebie. Nie podobało mi się to. Ronnie przybyła tutaj w najgorszym momencie. Na zewnątrz panuje wielka burza. Nie jesteśmy wstanie teraz odjechać. Czyha teraz niebezpieczeństwo. Istnieje możliwość, że coś nam się stanie.
Ludzie są tu bardzo płochliwi. Przy kolejnym uderzeniu pioruna wszyscy wrzasnęli i rozpętała się panika. Przerażeni zaczęli biec w różne strony, przez co popychali innych.
-Pożar! - krzyknął ktoś w tłumie, przez co ludzie jeszcze bardziej zaczęli panikować.
Przeraziłam się w tym momencie. Złapałam torbę i starałam się odnaleźć Ronnie. Nie zwracałam na to jak i gdzie idę, musiałam się wydostać. W pewnym momencie zostałam uderzona w głowę i upadłam na ziemię. Nie straciłam przytomności, jednak kręciło mi się w głowie i straciłam orientacje w terenie. Poczułam uścisk silnych ramion, które zaczęły mnie podnosić. Niepewnie spojrzałam na twarz pomocnika i poznałam tego chłopaka.
- Kit! - krzyknęłam.
- Pomogę ci. - wypowiedział. Zabrał moją torbę i prowadził mnie do wyjścia.
Było mi niedobrze. Miałam przymknięte oczy i nie wiedziałam zbytnio co się dzieje. Co jakiś czas przymykałam powieki i otwierałam je, by wiedzieć gdzie idziemy. Wydostaliśmy się na zewnątrz. Ktoś miał rację. Na prawdę wybuch pożar. Usłyszałam wołanie mojego imienia odwróciłam się i ujrzałam Ronnie oraz Justina.
- Wsiadaj szybko do auta. - poinstruowała mnie siostra. Powoli wracałam do siebie. Musiałam tylko wydostać się z budynku na świeże powietrze.
Spojrzałam w stronę Kit'a. - Zobaczysz, wrócę po ciebie. Obiecuje.
W tym samym czasie drzwi od auta zamknęły się i zaraz po tym odjechałam. Czułam się jak w filmie. Wyrwana z jakieś sceny. Powinnam teraz zabrać Kit'a ze sobą, ale dlaczego tego nie robię?
- Zatrzymaj się! - krzyknęłam do Justina. - Musimy po niego wrócić.
- Nie możemy - sprzeciwiła się Ronnie. - Katniss, nie teraz.
Zrezygnowana odwróciłam się do tyłu i ostatni raz spojrzałam w stronę chłopaka. Pomachałam mu na pożegnanie, lecz nie wiem czy to widział. Położyłam się na tapicerce i w mgnieniu oka zasnęłam.
To wszystko było jakiś szaleństwem, które nie potrafię wyjaśnić.
Obudziłam się już we własnym pokoju. Z dala od szpitala. Z dala o tego całego wariatkowa.
Czułam silny ból głowy. Przypomniał mi się pożar. Zerwałam się z łóżka i wybiegłam z pokoju, by znaleźć Ronnie.
- Ronnie? - zawołałam przeraźliwie.
- Tutaj! - usłyszałam głos z kuchni. - Co się dzieje? - spytała, gdy do niej przyszłam.
- Co ze szpitalem?
- Co masz na myśli? - zdziwiła się.
-Pożar. Szpital się palił gdy mnie zabraliście. Pamiętam to doskonale. - wrzasnęłam.
- Katniss.. Nie było żadnego pożaru. - wyszeptała.
Czy ja to sobie wymyśliłam? Nie odpowiedziałam już nic i wróciłam do pokoju. Zwariowałam. Byłam wariatką, która sobie wszystko wymyśla. Na moim łóżku leżała kartka. Nie było mnie tu z minutę, a ona się już tu znalazła. Czy to też sobie zmyślam?
Podeszłam do łóżka i sięgnęłam po kartkę.
"Przestań zmyślać. Czas wracać do gry"
Rozpłakałam się i upadłam na ziemię.
To znowu się zaczyna.
To znowu wraca, a ja nic na to nie poradzę.
Od autorki: Przepraszam Was za ten gówniany rozdział. Przepraszam z całego serca, że się tak nie staram i nie umiem dobrze pisać. Przepraszam.
jejku świetny rozdział fghfdfsadgsdfsafdsgdgdf czekam na następny! :) @ilysm_jb_smg
OdpowiedzUsuńCo się stało jeżeli nie było żadnego pożaru? kamxkdnjxnxnx ale akcja! umiesz pisać skarbie jesteś najlepsza! uwierz w to! @16kidrauhl94
OdpowiedzUsuńomg to co sie stało? ciekawe jak to sie dalej potoczy i czekam na nastepny rozdzial (ktory mam nadzieje pojawi sie niedlugo) :)
OdpowiedzUsuńswietny rozdzial!
@hopebcgomez
omg jaka akcja!!!
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
~@thegingercake
TY CHYBA ŻARTUJESZ PISZE ZAJEBIŚCIE I NIE MÓW MI TU ZE NIE UMIESZ !!!
OdpowiedzUsuńZgodze się z Elirka :D ♥♥♥ boski rozdzial !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńoh sorki Elwirka*
UsuńBoski rozdział,proooszę pisz częściej,pisz więcej,naprawdę kocham czytać Twoje rozdziały!!Dobrze piszesz,pisz nowe rozdziały częściej!!! <3
OdpowiedzUsuńZajebiste rozdziały piszesz i nie przecz! Strasznie ciekawa fabuła. Btw rozdziały dodawane są co tydzień regularnie czy byle kiedy jak napiszesz? xx
OdpowiedzUsuń@PoladnLovatic
Omfg! Kolejny zajebisty rozdział! Djsjdjskx *-* Myślałam troche, że Ronnie nie będzie już chciała Katniss u siebie, ale sie pomyliłam.. Ah. Nie moge sie doczekać następnego! <3
OdpowiedzUsuńnic dodac nic ująć sjdhyfgdvxuhtgl jak zawsze czekam na NEXT !!! <3
OdpowiedzUsuńaaaaa <3 omg ja chce następny :-*
OdpowiedzUsuńfidklgjmkjhfcjdkrujhnbfv jeju, cudo *o* PS. przepraszam że ostatnio nie komentowałam rozdziałów, ale ostatnio nie miałam czasu czytać jakichkolwiek ff. ale nadrobiłam już rozdziały i jestem znowu na bieżąco xd
OdpowiedzUsuń@kidrawhxo
głupia jesteś! świetnie piszesz, jak wszyscy jestem ciekawa co się wydarzyło i czekam na następną notkę akfmafkam
OdpowiedzUsuń@stay_warrior