Staliśmy pod domem zaledwie dwadzieścia minut, lecz miałam wrażenie, że byłam już tam od bardzo dawna.
Opierałam się o maskę samochodu i czekałam, że Ronnie wyjdzie do nas. W okół panował duży szum. Przed bramką była rozwieszona policyjna taśma. Pobliscy sąsiedzi stali niedaleko nas i bacznie komentowali ten wypadek. Słyszałam, jak między sobie współczuli nam. Było im przykro z tego powodu. Znalazły się też osoby, które niemiło oceniały sytuację. Na całej przecznicy stały pojazdy policyjne.
Na naszym podjeździe było ich aż trzy. Na zewnątrz stało czterech policjantów, którzy przesłuchiwali osoby, które widziały zdarzenia, albo część tego wszystkiego. Trzech pozostałych przeszukiwało dom z Ronnie i szacowali straty. Justin nie raczył się do mnie odezwać. Stresowała mnie ta sytuacja. Co jeśli jest to sprawka mojego prześladowcy? Teraz będę winna powiedzieć o wszystkim Ronnie, a nawet i policjantom. Wtedy narażę siebie i innych na jeszcze większe niebezpieczeństwo.
Na naszym podjeździe było ich aż trzy. Na zewnątrz stało czterech policjantów, którzy przesłuchiwali osoby, które widziały zdarzenia, albo część tego wszystkiego. Trzech pozostałych przeszukiwało dom z Ronnie i szacowali straty. Justin nie raczył się do mnie odezwać. Stresowała mnie ta sytuacja. Co jeśli jest to sprawka mojego prześladowcy? Teraz będę winna powiedzieć o wszystkim Ronnie, a nawet i policjantom. Wtedy narażę siebie i innych na jeszcze większe niebezpieczeństwo.
Upłynęło pięć minut i przed dom wychyliła się moja siostra. Właściwie to nie. Nie jesteśmy prawdziwym rodzeństwem. Muszę także sprawdzić tę sprawę. Za wszelką cenę pragnę dowiedzieć się prawdy, kto był rodowitym dzieckiem, a kto adoptowanym.
-Katniss, Justin chodźcie. Musicie coś zobaczyć. - powiadomiła nas. Jej głos nie brzmiał normalnie. Moja intuicja mówiła, że stało się coś jeszcze gorszego, niż ta głupia kradzież. Bez słowa ruszyliśmy do drzwi, które po naszym wejściu szybko zamknęliśmy, aby ciekawscy sąsiedzi niczego nie widzieli.
- Co zostało skradzione? - skierowałam do ciemnoskórego policjanta, który stał naprzeciwko mnie i Justina.
Rzucił porozumiewawcze spojrzenie Ronnie i przemówił do nas. - Dziwnym przypadkiem dom nie został okradziony, co nas bardzo dziwi, jednak doszło do brutalnego aktu wandalizmu.
- Co ma pan na myśli? - wtrącił się Justin.
Ta cała sytuacja robiła się chora i coraz bardziej mnie przerażała.
- Mam na myśli to, że w pokoju panny Katniss dokonano zniszczeń oraz zostawiono dziwne wiadomości. Zresztą co będę wam opowiadał, chodźcie to zobaczyć.
Co on mówił? W moim pokoju dokonano jakiegoś aktu wandalizmu? Jakim sposobem i po co? Przechodząc przez salon, minęliśmy dwóch innych policjantów, którzy najwyraźniej czegoś szukali. Nasze spojrzenia się zderzyły. Z ich twarzy wyczytałam, że to co nas czeka jest przerażające.
- Nie przeraźcie się tylko. - ostrzegł nas. Ronnie zrezygnowała z wejścia do pokoju. Policjant otworzył drzwi, a to co zobaczyłam totalnie mnie zbiło. Poczułam jak moje nogi ugięły się pode mną, a przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz. Co poczułam, gdy to zobaczyłam? Sama nie wiem. Uczucia są nie do opisania. Nie wierzę, że ktoś z nienawiści do mnie mógł coś takiego zrobić. Zasłony, pościel i meble były rozdarte całkowicie. Ubrania z garderoby wyrzucone, a niektóre z nich także rozcięte. W łazience było rozbite lustro, kosmetyki walały się po całej podłodze. Jednak największe przerażenie budziły ściany, które były pomazane czyś czerwonym. W całym pokoju unosiła się mdła, metaliczna woń, dobrze mi znana. Podeszłam do jednej ściany. Dotknęłam mazi i powąchałam ją.
- To krew. - wyszeptałam. Odstąpiłam krok od ściany, z moich ust wydobyło się ciche "o mój Boże" i zakryłam usta.
Nie mogę uwierzyć, że to wszystko moja wina.
- Jest jeszcze jedna rzecz, spójrz na szafkę. - usłyszałam polecenie.
Na komodzie ujrzałam karteczkę.
Sądzicie, że krew z tym wszystkim była najgorsza?
To co przeczytałam na kartce, jeszcze bardziej mnie przeraziło.
" To kara za próbę wydania mnie. Pamiętasz o naszej umowie Katniss? Jedno małe słówko, a ktoś zostaje ofiarą. Ta krew na ścianie, to twoja pierwsza ofiara. Pamiętaj, tylko coś powiesz, a będzie ich więcej. Nie martw się, zawsze będę wiedział, co i kiedy mówisz."
Moje oczy zaszkliły się. Nie rozumiałam po co zrobił coś takiego. Przecież dobrze wie, że policja nie da mi spokoju i będą chcieli wiedzieć o co chodzi. Chyba że zależy mu na tym, bym miała policję na karku, abym żyła w wiecznych męczarniach.
- Co miał na myśli pisząc, że zawsze będzie wiedział co powiem? - w końcu odezwałam się do policjanta. Moje policzki były już mokre. Łzy wydostawały się z oczu. Nie mogłam tego już pohamować. Czułam na sobie wzrok Justina, ciekawe co o tym wszystkim sądzi.
Policjant otworzył usta, aby odpowiedzieć na moje pytanie, lecz przerwano mu komunikatem.
-Kod 056, powtarzam kod 056, aleja 4. Młoda kobieta.
- Przyjąłem zaraz tam będę.
Co to znaczy kod 056 i o co w tym chodzi?
- Co się stało? - zapytałam. Do pokoju weszła Ronnie. Musiała usłyszeć wiadomość.
Policjant cicho westchnął. - Morderstwo.
Przez głowę przemknęła mi jedna myśl. Ta krew należała do tej kobiety i to przeze mnie została ofiarą.
- Jadę z panem. Muszę wiedzieć kto to jest. - powiedziałam dość głośno.
Policjant przekręcił głową. - To niebezpieczne, co jeśli sprawca będzie w pobliżu i tylko czeka tam, aby cię zaatakować?
Podeszłam do niego i zaczęłam go prosić. Po kilku namowach zgodził się. - Ronnie, czekaj tutaj z Justinem. Cały dom jest monitorowany, w środku także ktoś z wami zostanie. - powiadomił ich. - Niedługo wrócę.
Policjant wyszedł z pokoju, a ja podążałam za nim. Wsiedliśmy w auto i ruszyliśmy na miejsce wypadku. Jak się okazało, nie było to tak daleko nas. Kilka przecznic dalej. Zatrzymaliśmy się przy leśnym stawku. Na miejscu było już wiele detektywów, którzy badali przyczyny zdarzenia. Podszedł do nas szeryf.
- Co ona tu robi? - spytał policjanta, nie zważając na moją obecność. Osobiście poczułam się dotknięta tym. Jakby miał mnie za intruza.
- Chciała tu być. - obronił mnie. - Będzie tu tylko chwile, zaraz ją zabiorę.
Złapał mnie za ramię i pociągnął bliżej karetki, w której prawdopodobnie były zwłoki.
- Jesteś pewna, że chcesz ją zobaczyć? - spytał. - Nie wiemy jak ona teraz wygląda.
- Dam radę. - stwierdziłam.
Policjant tylko na mnie spojrzał , po czym otworzył drzwi. Weszliśmy do karetki i stanęliśmy przed ciałem zakrytym czarnym workiem. Podeszłam bliżej, tak bym mogła odkryć twarz. Złapałam za końce i gdy chciałam już je ciągnąć, to coś mnie zatrzymało.
Strach? Lęk? Nie pierwszy raz zobaczę martwe ciało, jednak było to ponad dziewięć lat temu. To duży odstęp czasowy. Nie wiem jak mój mózg zareaguje na ten widok, skoro krew na ścianach doprowadziła mnie do płaczu. Obudziłam w sobie odwagę i zwinnym ruchem odkryłam twarz.
Widok ten wtrącił mnie w totalne osłupienie. Nieświadomie odskoczyłam od ciała, a dłonie powędrowały na usta. Policjant widząc moje dziwne zachowanie podszedł do mnie, spojrzał na twarz ofiary, skrzywił się i zakrył ją.
- Co ona ma wspólnego z tobą? - spytał. To przecież oczywiste. Była właścicielką sklepu z ubraniami, gdzie widziałam swojego prześladowce. To wtedy chciałam o tym powiedzieć Ronnie i pokazałam na niego. Przeze mnie została zabita, bo była świadkiem tego zdarzenia w sklepie.
Czuje się z tym źle. Wiem, że długo pozostanę powodem śmierci niewinnych ludzi. Dodatkowo teraz na karby będę miała policję, która za wszelką cenę będzie chciała się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi.
To ja jestem główną posiadaczką wiadomości.
To wszystko moja wina.
Wewnętrznie rodzi się we mnie poczucie winy. Gdybym została w szpitalu nic by się nie stało. Mogli mnie tak zamknąć do końca życia. Ronnie nie miała by problemów i mogła by żyć spokojnie. Także pobliska okolica będzie pod zagrożeniem. Jest to dla mnie nie pojęte. Czego ta osoba ode mnie chce? Przecież mogła by mnie bez problemu zabić. Jednak, osobie tej zależy na moich torturach. Doskonale wie, że to będzie dla mnie ciężkie. Chce mnie za wszelką cenę zniszczyć. Chwilo nie czuje uległości, lecz jeśli tak dalej będzie wyglądało moje nowe życie, to nie wytrzymam długo. Ktoś może być moją ofiarą i zostanie ona zabita lub ja sama dokonam aktu samobójstwa.
Nie miałam ochoty przebywać wśród tych wszystkich policjantów. Wyszłam z karetki i skierowałam się w stronę parku. Teraz mój prześladowca ma idealną okazję, żeby mnie zabić. Szczerze, tylko na to czekam.
- Nie możesz iść sama! - krzyknął za mną szeryf.
Nie odwróciłam się do niego i nadal szłam przed siebie. - A widzisz, jednak mogę. - prychnęłam.
- Dobrze wiesz, że w okolicy jest morderca! - wrzasnął.
-Pieprzyć go. - wymruczałam już do siebie.
Szeryf nawet nie chciał za mną iść, bo dobrze wie, że nie zawróciłabym. Do parku miałam około dziesięciu minut drogi. Szłam przez alejki, mijając wiele domów. Pogoda z minuty na minutę robiła się gorsza. Chmury przysłoniły słońce i zerwał się wiatr. Wygląda to na to, że zaraz będzie padać.
Mimo że, pogoda się pogarsza w parku jest wiele ludzi. Przeważnie są to matki z dziećmi. Usiadłam na ławce przy drzewie. Siedziała na niej także starsza kobieta, która karmiła gołębie. Przyglądnęłam jej się. Wyglądała na około osiemdziesięcioletnią staruszkę. Przygarbiona, w prawej ręce trzymała drewnianą laskę. Jej twarz pokrywały liczne, głębokie zmarszczki. Kobieta odwróciła się do mnie i posłała uśmiech. Odwzajemniłam go, lecz zaraz spojrzałam przed siebie. Z jej ust wydobyło się westchnięcie.
-Katniss, oj Katniss. Jeszcze tyle złego cię czeka z najbliższym czasie. - wypowiedziała. Co ona miała na myśli? Przeraził mnie jej ton mówienia. Był taki na pozór spokojny, lecz wiedziałam, że jest przerażona tym co powiedziała.
- Skąd pani wie jak mam na imię? - spytałam zirytowana. Zaśmiała się po cichu i spoważniała. Wzrok skierowała na mnie i popatrzyła mi głęboko w oczy.
- Podaj mi swoją dłoń skarbie. - poprosiła mnie. Wahałam się czy to zrobić, jednak wyciągnęłam swoją prawą rękę w jej stronę. Chwyciła mnie mocno i wtedy poczułam silne ukłucie, jakby przez moje ciało przeszedł prąd. Zasyczałam z bólu.
- Musisz się chronić. - wyszeptała. - Twoje życie wisi na włosku. Jesteś obserwowana cały czas przez kogoś z przeszłości.
- Skąd pani wie o tym? - zadałam pytanie.
-Pamiętaj o rodzinie. Ronnie i Justin. Ich też musisz chronić. - ignorowała moje pytanie.- Już nie długo się to skończy, obiecuje ci to. - pogłaskała mnie po włosach. - Lecz pamiętaj, będziesz musiała zrobić bardzo złą rzecz, którą kiedyś robiłaś, aby się uchronić. Musisz uważać, by nikt cie nie przyłapał.
W mojej głowie panował wielki chaos. Totalnie nie wiedziałam skąd ta staruszka wie o wszystkich. Co miała na myśli mówiąc "będziesz musiała zrobić bardzo złą rzecz, którą kiedyś robiłaś, aby się uchronić". Nie podoba mi się to wszystko. Spojrzałam na nią uważnie.
- Nie bój się. Musisz być odważna, by to wygrać. To walka o życie. Musisz ją wygrać. - moje ciało drżało. Zrozumiałam, że będę musiała kogoś zabić, tylko kogo i po co? Nie chcę tego. Nie chcę, by znowu mnie zamknęli. Jak mam powiedzieć o tym wszystkim Justinowi i Ronnie skoro jestem na ciągłym podsłuchu?
Kobieta opuściła moją rękę i sięgnęła do kieszeni. Wyciągnęła z niej medalion.
- To ptak. - przemówiła podając mi medalion. - Ptak jest symbolem wolności. Noś go cały czas przy sobie, a będzie ci przypominał o moich słowach i o tym co masz zrobić, by być wolną, rozumiesz Katniss?
Podała mi medalion do ręki. Przytaknęłam ruchem głowy. Nadal się trzęsłam. - Nie bój się dziecko, nie bój, To zaraz się skończy.
-Powie mi pani chociaż jak się pani nazywa? - spytałam.
- Maddie. - uśmiechnęła się.
-Dziękuje Maddie. - zacisnęłam dłoń na medalionie. - Muszę już iść, pewnie siostra się niecierpliwi.
Wstałam i odeszłam od staruszki. Zastanawiało mnie to, skąd wie kim jestem, co się dzieje w moim życiu i że mieszkam z Ronnie i Justinem. Przyglądając się jej zauważyłam, że jest podobna do mnie, miała ten sam kształt nosa, ust i kolor oczu. Mówiła także z podobnym akcentem. Pamiętam, że gdy byłam mała i mieszkałam jeszcze z rodzicami, często odwiedzała nas starsza kobieta. Podobna do niej. To nie możliwe, że to jest moja... babcia?
Pośpiesznie odwróciłam się w stronę ławki, lecz już jej tam nie było. Nie było jej, ani tych ptaków. Miałam ochotę wrzasnąć z całych sił lub zadać sobie jakiś ból. Miałam juz tego dosyć. Moje życie... w sumie to nie jest życie. To istne piekło, które muszę cały czas przechodzić. Nie doznam już spokoju, to się będzie ciągnęło już do końca lub do chwili kiedy nie umrę. Chcę, żeby to się skończyło, jednak Maddie dała mi cień nadziei. Jej przekaz był dogłębny. Zależy jej na tym, żebym się nie poddawała, lecz walczyła. I zrobię to. Będę walczyć. Muszę szybko wrócić do domu i przekazać wszystko Ronnie i Justinowi, jednak wiem, że dom pewnie jest na podsłuchu, a mój prześladowca tylko czeka, aż coś powiem i dokona wtedy morderstwa, muszę uważać, bo jest duża szansa, że ofiarą będzie Maddie, bo to ona ze mną rozmawiała ostatnia.
~*~
Przekroczyłam próg domu. Usłyszałam głośne rozmowy dochodzące z salonu. Weszłam tam i zobaczyłam policjantów z Ronnie.
- Katniss! Gdzieś ty była?! Martwiłam się o ciebie. - zaalarmowała Ronnie.
-Byłam tylko w parku. Widzę, że policja nie jest mistrzem w sprawie szukania ludzi. - warknęłam. - Zresztą, szeryf dobrze wiedział, że chcę być sama, musiałam przemyśleć kilka spraw.
Ronnie chciała coś odpowiedzieć, jednak pohamowała się. Może i dobrze. - Rozumiem, że przez cały czas będziemy mieć teraz gości?
- Katniss, dopóki nic nie powiesz, oni nie wyjdą. - wybełkotała Ronnie.
- Czy wy nie rozumiecie, że jeśli wam coś powiem, to ktoś zginie. Cały dom jest na podsłuchu. Jestem monitorowana. Prześladowca doskonale wie co mówię i gdzie jestem! - wykrzyczałam. Zaczynałam się oburzać. - Jesteśmy wszyscy w niebezpieczeństwie, a wy tego nie rozumiecie! - wybuchłam i pobiegłam do pokoju.
Nadal wszystko było tutaj zniszczone. Nie zwlekałam chwili dłużej. Postanowiłam posprzątać ten cały bałagan. Postanowiłam zacząć od łazienki. Zebrałam zbite szkło i wyrzuciłam je do kosza. Wszystko dokładnie umyłam. Następnie zabrałam się za układanie ubrań w garderobie. Przez cały czas myślałam nad planem, który uratuje mi życie. Nie tylko mi, ale także moim najbliższym. Po wysprzątaniu szafy został mi pokój. Do miski nalałam ciepłej wody. Znalazłam kilka ściereczek i zaczęłam czyścić ściany. Było mi niedobrze. Po całym pokoju unosiła się woń krwi. Chciało mi się płakać, bo doskonale wiem do kogo ona należała. Porządnie ścierałam ślady krwi, które jednak i tak zostały. Pokój musiał być pomalowany na nowo, bo inaczej nie pozbędę się śladów krwi. Po około godzinnym tarciu ścian postanowiłam zrobić sobie małą przerwę. Położyłam się na podłodze i rozglądałam się w około. Spojrzałam na nocny stolik i zauważyłam tam coś dziwnego. Podeszłam do stolika i przyglądałam się tej rzeczy.
To był mikrofon.
A jednak! Dom na podsłuchu, genialne. Przeszukałam pokój i znalazłam w nim jeszcze trzy inne małe mikrofony. Nie chcę myśleć ile znajduje się ich w reszcie domu i gdzie są ukryte. Postanowiłam dokończyć sprzątanie pokoju. Po godzinie skończyłam. Wtedy do głowy wpadł mi świetny pomysł. Nie odłączyłam mikrofonów, więc pewnie cały czas ten ktoś słucha co robię.
- Chcesz się ze mną bawić? To proszę bardzo. Czas pokaże kto wygra, a kto przegra. Zacznijmy grać dobrze w tę twoją grę. - wypowiedziałam do mikrofonu.
Poczułam zadowolenie. Wypowiadając te słowa, poczułam w pewnym stopniu ulgę? Nie wiem jak to opisać,ale wiem, że to był odważny krok. Wtedy usłyszałam telefon. Podeszłam do szafki, na którym leżał i odebrałam. Był to nieznany numer.
-Halo? - odezwałam się pewnie.
- Wielkie brawa Katniss. - usłyszałam zachrypnięty głos w słuchawce. - Musiałaś się wykazać dużą odwagą, by powiedzieć coś do mikrofonu. Cieszy mnie to, że pragniesz grać w moją grę. Pamiętaj, że niestety gramy na moich zasadach. Przekonamy się jeszcze, kto tu będzie zwycięzcą, Katniss. Przygotuj się na dalsze krwawe zdarzenia.
- Nawet nie waż się kogoś zabijać, bo wtedy...
- Bo wtedy co? - przerwał mi. - Nic mi nie zrobisz. To ja zadecyduje kiedy się to skończy. Przygotuj się na nasze spotkanie.
- Nienawidzę cię. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
Głos w słuchawce się zaśmiał. - I o to chodzi. Masz kierować się nienawiścią do mnie,a wtedy łatwo wpadniesz w szał i prędzej czy później zabijesz kogoś.
- Nie zrobię tego! - wykrzyczałam na tyle głośno, że pewnie policjanci to usłyszeli. - Jedyną osobą, którą zabiję, to będziesz ty.
Czuje się z tym źle. Wiem, że długo pozostanę powodem śmierci niewinnych ludzi. Dodatkowo teraz na karby będę miała policję, która za wszelką cenę będzie chciała się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi.
To ja jestem główną posiadaczką wiadomości.
To wszystko moja wina.
Wewnętrznie rodzi się we mnie poczucie winy. Gdybym została w szpitalu nic by się nie stało. Mogli mnie tak zamknąć do końca życia. Ronnie nie miała by problemów i mogła by żyć spokojnie. Także pobliska okolica będzie pod zagrożeniem. Jest to dla mnie nie pojęte. Czego ta osoba ode mnie chce? Przecież mogła by mnie bez problemu zabić. Jednak, osobie tej zależy na moich torturach. Doskonale wie, że to będzie dla mnie ciężkie. Chce mnie za wszelką cenę zniszczyć. Chwilo nie czuje uległości, lecz jeśli tak dalej będzie wyglądało moje nowe życie, to nie wytrzymam długo. Ktoś może być moją ofiarą i zostanie ona zabita lub ja sama dokonam aktu samobójstwa.
Nie miałam ochoty przebywać wśród tych wszystkich policjantów. Wyszłam z karetki i skierowałam się w stronę parku. Teraz mój prześladowca ma idealną okazję, żeby mnie zabić. Szczerze, tylko na to czekam.
- Nie możesz iść sama! - krzyknął za mną szeryf.
Nie odwróciłam się do niego i nadal szłam przed siebie. - A widzisz, jednak mogę. - prychnęłam.
- Dobrze wiesz, że w okolicy jest morderca! - wrzasnął.
-Pieprzyć go. - wymruczałam już do siebie.
Szeryf nawet nie chciał za mną iść, bo dobrze wie, że nie zawróciłabym. Do parku miałam około dziesięciu minut drogi. Szłam przez alejki, mijając wiele domów. Pogoda z minuty na minutę robiła się gorsza. Chmury przysłoniły słońce i zerwał się wiatr. Wygląda to na to, że zaraz będzie padać.
Mimo że, pogoda się pogarsza w parku jest wiele ludzi. Przeważnie są to matki z dziećmi. Usiadłam na ławce przy drzewie. Siedziała na niej także starsza kobieta, która karmiła gołębie. Przyglądnęłam jej się. Wyglądała na około osiemdziesięcioletnią staruszkę. Przygarbiona, w prawej ręce trzymała drewnianą laskę. Jej twarz pokrywały liczne, głębokie zmarszczki. Kobieta odwróciła się do mnie i posłała uśmiech. Odwzajemniłam go, lecz zaraz spojrzałam przed siebie. Z jej ust wydobyło się westchnięcie.
-Katniss, oj Katniss. Jeszcze tyle złego cię czeka z najbliższym czasie. - wypowiedziała. Co ona miała na myśli? Przeraził mnie jej ton mówienia. Był taki na pozór spokojny, lecz wiedziałam, że jest przerażona tym co powiedziała.
- Skąd pani wie jak mam na imię? - spytałam zirytowana. Zaśmiała się po cichu i spoważniała. Wzrok skierowała na mnie i popatrzyła mi głęboko w oczy.
- Podaj mi swoją dłoń skarbie. - poprosiła mnie. Wahałam się czy to zrobić, jednak wyciągnęłam swoją prawą rękę w jej stronę. Chwyciła mnie mocno i wtedy poczułam silne ukłucie, jakby przez moje ciało przeszedł prąd. Zasyczałam z bólu.
- Musisz się chronić. - wyszeptała. - Twoje życie wisi na włosku. Jesteś obserwowana cały czas przez kogoś z przeszłości.
- Skąd pani wie o tym? - zadałam pytanie.
-Pamiętaj o rodzinie. Ronnie i Justin. Ich też musisz chronić. - ignorowała moje pytanie.- Już nie długo się to skończy, obiecuje ci to. - pogłaskała mnie po włosach. - Lecz pamiętaj, będziesz musiała zrobić bardzo złą rzecz, którą kiedyś robiłaś, aby się uchronić. Musisz uważać, by nikt cie nie przyłapał.
W mojej głowie panował wielki chaos. Totalnie nie wiedziałam skąd ta staruszka wie o wszystkich. Co miała na myśli mówiąc "będziesz musiała zrobić bardzo złą rzecz, którą kiedyś robiłaś, aby się uchronić". Nie podoba mi się to wszystko. Spojrzałam na nią uważnie.
- Nie bój się. Musisz być odważna, by to wygrać. To walka o życie. Musisz ją wygrać. - moje ciało drżało. Zrozumiałam, że będę musiała kogoś zabić, tylko kogo i po co? Nie chcę tego. Nie chcę, by znowu mnie zamknęli. Jak mam powiedzieć o tym wszystkim Justinowi i Ronnie skoro jestem na ciągłym podsłuchu?
Kobieta opuściła moją rękę i sięgnęła do kieszeni. Wyciągnęła z niej medalion.
- To ptak. - przemówiła podając mi medalion. - Ptak jest symbolem wolności. Noś go cały czas przy sobie, a będzie ci przypominał o moich słowach i o tym co masz zrobić, by być wolną, rozumiesz Katniss?
Podała mi medalion do ręki. Przytaknęłam ruchem głowy. Nadal się trzęsłam. - Nie bój się dziecko, nie bój, To zaraz się skończy.
-Powie mi pani chociaż jak się pani nazywa? - spytałam.
- Maddie. - uśmiechnęła się.
-Dziękuje Maddie. - zacisnęłam dłoń na medalionie. - Muszę już iść, pewnie siostra się niecierpliwi.
Wstałam i odeszłam od staruszki. Zastanawiało mnie to, skąd wie kim jestem, co się dzieje w moim życiu i że mieszkam z Ronnie i Justinem. Przyglądając się jej zauważyłam, że jest podobna do mnie, miała ten sam kształt nosa, ust i kolor oczu. Mówiła także z podobnym akcentem. Pamiętam, że gdy byłam mała i mieszkałam jeszcze z rodzicami, często odwiedzała nas starsza kobieta. Podobna do niej. To nie możliwe, że to jest moja... babcia?
Pośpiesznie odwróciłam się w stronę ławki, lecz już jej tam nie było. Nie było jej, ani tych ptaków. Miałam ochotę wrzasnąć z całych sił lub zadać sobie jakiś ból. Miałam juz tego dosyć. Moje życie... w sumie to nie jest życie. To istne piekło, które muszę cały czas przechodzić. Nie doznam już spokoju, to się będzie ciągnęło już do końca lub do chwili kiedy nie umrę. Chcę, żeby to się skończyło, jednak Maddie dała mi cień nadziei. Jej przekaz był dogłębny. Zależy jej na tym, żebym się nie poddawała, lecz walczyła. I zrobię to. Będę walczyć. Muszę szybko wrócić do domu i przekazać wszystko Ronnie i Justinowi, jednak wiem, że dom pewnie jest na podsłuchu, a mój prześladowca tylko czeka, aż coś powiem i dokona wtedy morderstwa, muszę uważać, bo jest duża szansa, że ofiarą będzie Maddie, bo to ona ze mną rozmawiała ostatnia.
~*~
Przekroczyłam próg domu. Usłyszałam głośne rozmowy dochodzące z salonu. Weszłam tam i zobaczyłam policjantów z Ronnie.
- Katniss! Gdzieś ty była?! Martwiłam się o ciebie. - zaalarmowała Ronnie.
-Byłam tylko w parku. Widzę, że policja nie jest mistrzem w sprawie szukania ludzi. - warknęłam. - Zresztą, szeryf dobrze wiedział, że chcę być sama, musiałam przemyśleć kilka spraw.
Ronnie chciała coś odpowiedzieć, jednak pohamowała się. Może i dobrze. - Rozumiem, że przez cały czas będziemy mieć teraz gości?
- Katniss, dopóki nic nie powiesz, oni nie wyjdą. - wybełkotała Ronnie.
- Czy wy nie rozumiecie, że jeśli wam coś powiem, to ktoś zginie. Cały dom jest na podsłuchu. Jestem monitorowana. Prześladowca doskonale wie co mówię i gdzie jestem! - wykrzyczałam. Zaczynałam się oburzać. - Jesteśmy wszyscy w niebezpieczeństwie, a wy tego nie rozumiecie! - wybuchłam i pobiegłam do pokoju.
Nadal wszystko było tutaj zniszczone. Nie zwlekałam chwili dłużej. Postanowiłam posprzątać ten cały bałagan. Postanowiłam zacząć od łazienki. Zebrałam zbite szkło i wyrzuciłam je do kosza. Wszystko dokładnie umyłam. Następnie zabrałam się za układanie ubrań w garderobie. Przez cały czas myślałam nad planem, który uratuje mi życie. Nie tylko mi, ale także moim najbliższym. Po wysprzątaniu szafy został mi pokój. Do miski nalałam ciepłej wody. Znalazłam kilka ściereczek i zaczęłam czyścić ściany. Było mi niedobrze. Po całym pokoju unosiła się woń krwi. Chciało mi się płakać, bo doskonale wiem do kogo ona należała. Porządnie ścierałam ślady krwi, które jednak i tak zostały. Pokój musiał być pomalowany na nowo, bo inaczej nie pozbędę się śladów krwi. Po około godzinnym tarciu ścian postanowiłam zrobić sobie małą przerwę. Położyłam się na podłodze i rozglądałam się w około. Spojrzałam na nocny stolik i zauważyłam tam coś dziwnego. Podeszłam do stolika i przyglądałam się tej rzeczy.
To był mikrofon.
A jednak! Dom na podsłuchu, genialne. Przeszukałam pokój i znalazłam w nim jeszcze trzy inne małe mikrofony. Nie chcę myśleć ile znajduje się ich w reszcie domu i gdzie są ukryte. Postanowiłam dokończyć sprzątanie pokoju. Po godzinie skończyłam. Wtedy do głowy wpadł mi świetny pomysł. Nie odłączyłam mikrofonów, więc pewnie cały czas ten ktoś słucha co robię.
- Chcesz się ze mną bawić? To proszę bardzo. Czas pokaże kto wygra, a kto przegra. Zacznijmy grać dobrze w tę twoją grę. - wypowiedziałam do mikrofonu.
Poczułam zadowolenie. Wypowiadając te słowa, poczułam w pewnym stopniu ulgę? Nie wiem jak to opisać,ale wiem, że to był odważny krok. Wtedy usłyszałam telefon. Podeszłam do szafki, na którym leżał i odebrałam. Był to nieznany numer.
-Halo? - odezwałam się pewnie.
- Wielkie brawa Katniss. - usłyszałam zachrypnięty głos w słuchawce. - Musiałaś się wykazać dużą odwagą, by powiedzieć coś do mikrofonu. Cieszy mnie to, że pragniesz grać w moją grę. Pamiętaj, że niestety gramy na moich zasadach. Przekonamy się jeszcze, kto tu będzie zwycięzcą, Katniss. Przygotuj się na dalsze krwawe zdarzenia.
- Nawet nie waż się kogoś zabijać, bo wtedy...
- Bo wtedy co? - przerwał mi. - Nic mi nie zrobisz. To ja zadecyduje kiedy się to skończy. Przygotuj się na nasze spotkanie.
- Nienawidzę cię. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
Głos w słuchawce się zaśmiał. - I o to chodzi. Masz kierować się nienawiścią do mnie,a wtedy łatwo wpadniesz w szał i prędzej czy później zabijesz kogoś.
- Nie zrobię tego! - wykrzyczałam na tyle głośno, że pewnie policjanci to usłyszeli. - Jedyną osobą, którą zabiję, to będziesz ty.
Od autorki: Co powiecie na taki przebieg akcji? Osobiście nie jestem zachwycona tym rozdziałem, były momenty gdzie pisanie szło mi płynnie, ale były też i takie,że nic nie wchodziło mi do głowy. Proszę uszanujcie moją prace i zostawcie komentarz. Komentujcie, udostępniajcie, polecajcie, aby o blogu było głośno!
Kilka Was pytało się, skąd wziął się taki pomysł na bloga. Otóż cała fabuła to czysty wymysł mojej wyobraźni. Nie kopiuje żadnych pomysłów. To wszystko ja wymyślam. Inspiruję się jedynie książkami Igrzysk Śmierci, które mnie fascynują i mobilizują do pisania!
No to tyle! Następny rozdział także dopiero w week, bo w tym tygodniu mam wiele nauki i zdaję angielski! Także trzymać kciuki i KOMENTOWAĆ!
Do następnego!
genialne!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji .:D Weny ! ♡
OdpowiedzUsuńŚwietne.. myślałam, że prześladowcą jest Justin, ale to jest ktoś z przeszłości, więc już nie mam pomysłów kto to xd do nn <3
OdpowiedzUsuń@karolaSOON
Ten medalion i imię Katniss odrazu kojarzy mi się z igrzyskami śmierci <3
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział, czekam na nexta :D
@ohmydirtyharry
dlaczego ty tak genialnie piszesz? jestem pod wielkim wrażeniem. Zwrot akcji był na naprawdę ciekawy.
OdpowiedzUsuń@thegingercake
Cudowne. cały czas wydaje mi się że tym prześladowcą jest Justin bo nie chce jej w życiu Ronnie. wcześniej się nie podpisywałam ale zawsze komentowałam @16kidrauhl94
OdpowiedzUsuńBooooskoo :D <333
OdpowiedzUsuńBoże to jest takie ajashjasjasfhjasjash♥♥ dawaj szybko następny!
OdpowiedzUsuńOMG! BOSKIE. Czekam na nastepny <3
OdpowiedzUsuńcx,mzxvjdslkjfaw3krhfj lka jeju, świeetnee!
OdpowiedzUsuń@Danger123456789
uwielbiam tego bloga, cała ta historia lasgdholasgdvafv i oczywiście czekam z niecierpliwością na nowy rozdział♥
OdpowiedzUsuńjezu, kompletnie nie wiem co wydarzy się dalej, to jest idealne! czekam na następny hasgduywef
OdpowiedzUsuńmega boskie :D uwielbiam :)
OdpowiedzUsuń@GomezDylan26
Ja pierdole, ale akcja :o Nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów, bo robi się coraz ciekawiej.
OdpowiedzUsuńWeny życzę! ♥
Czytanie tego rozdziału nie było dobrym pomysłem o tej porze…o nie…
OdpowiedzUsuńBoże…tylkoo pokój Kat…ta kobieta ze sklepu…Maddie…mikrofomy i telefon…coś tu nie jest logiczne…no nie wiem…jak na razie nic mi się nie wyjaśniło!! Nie mgoę się doczekać kolejnych zwrotów akcji!!
Rozdział jesy fajny, trochę przeażający ale fajny! Czekam na kolejny :)
@luvmynarry69 :)xx
jezu jezu jezu chyba umarłam, tak umarłam to.jest nie sa mo wi te
OdpowiedzUsuńja chce naxt :3 :-P :-*
podoba mi sie rozwoj akcji : )
OdpowiedzUsuńswietny rozdzial!! czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńmyslalam, ze tym przesladowca byl Justin a tu taka niespodzianka... niezly rozwoj akcji!
OdpowiedzUsuńcudny rozdzial hajakajzjakzja *-*
OdpowiedzUsuńod razu medalion skojarzyl mi sie ogrzyskami. pisz nastepny jak najszybciej!!!!! ;)
najlepsze opowiadanie jakie czytam :) nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu
OdpowiedzUsuńa jednak to nie Justin jest tym przesladowca? hajajzja *.* myslalam, ze to on a tu jakas osoba z przeszlosci! zastanawiam sie kim on moze byc...i nie zostalo mi nic jak tylko czekanie na nastepny rozdzial. mam nadzieję, ze szybko dodasz nastepny! :)
OdpowiedzUsuńwidzę, ze nie tylko mi sie skojarzyl medalion i Katniss z Igrzyskami. strasznie podoba mi sie rozwoj akcji. mam nadzieje, ze nie bede musiala dlugo czekac na nastepny, masz talent kolezanko. ;))
OdpowiedzUsuńNo a ja nadal myśle że to Justin jest tym prześladowcą xd czekam na nn ♥
OdpowiedzUsuńDostałaś nominację do Libster Awards ! ♥
OdpowiedzUsuńWięcej informacji na moim blogu -> http://daaamnyoulovee.blogspot.com/ ;)
genialne :) x
OdpowiedzUsuńfajne opowiadanie, tyle, że jakby drugie PLL, nieznany prześladowca, tajemnicza, zła przeszłość głównej bohaterki, śmierć ludzi :////
OdpowiedzUsuń