Czy dla tak złej osoby, jaką jestem ja, jest przypisane normalne życie? Z pełną rodziną, miłością i szacunkiem?
Sądzę, że nie. Wiele już mnie złego spotkało i nadal spotyka. Muszę stwierdzić, że na swój sposób mnie to umacnia. Jasne, są dni - takie jak dziś - w których się załamuje i płacze, ale co mi to takiego daje? Nie mogę się przecież nad sobą użalać. Za kilka tygodni będę obchodzić swoje dziewiętnaste urodziny. Jestem prawie dorosła, bynajmniej taka już się czuje. Muszę podchodzić do wszystkiego z głową na karku. Szczeniackie zachowanie jest nie dopuszczalne. Czas coś zmienić.
Dzisiejszy dzień przesiedziałam w swoim pokoju. Rozmyślałam nad nowym planem. Muszę przechytrzyć mojego prześladowcę "P" i zniszczyć go własną bronią. Obecnie w mojej głowie panował chaos. Wielki bałagan niszczył wszystko. Nie mogłam wymyślić żadnego pomysłu. Oczywiście nie mogę tak natrętnie myśleć, bo wiem, że to się źle skończy.
Postanowiłam zrobić sobie przerwę. Podeszłam do garderoby. Wyciągnęłam biszkoptowe szorty, ciemną luźną koszulkę oraz świeżą bieliznę. Gorący prysznic powinien mnie rozluźnić. Zrzuciłam z siebie ubrania i wskoczyłam pod prysznic. Strumienie wody odbijały się od mojego ciała. Mimo że, na dworze było bardzo ciepło, ba nawet i duszno, to postanowiłam kąpać się w gorącej wodzie. Sięgnęłam po malinowy żel pod prysznic, którym namydliłam swoje ciało. Mocna woń malin unosiła się w całej kabinie. Zapach ten zmieszałam z miętowych zapachem szamponu do włosów. Przez tę mieszankę zapachów zrobiło mi się sucho w gardle i zachciało mi się właśnie zimnego napoju malinowego z miętą.
Czułam jak woda rozluźnia moje napięte ciało. Zapomniałam o otaczającej mnie rzeczywistości. Byłam tylko ja. Przez chwilę postałam jeszcze pod tryskającą wodą i wyszłam spod prysznica. Otuliłam ciało miękkim bawełnianym ręcznikiem. Podeszłam do lustra. Sięgnęłam szczotkę i rozczesałam moje długie, ciemne włosy. Ręcznik wchłoną wodę z moje ciała. Ubrałam się i podsuszyłam włosy. Nałożyłam krem na twarz oraz ją lekko upudrowałam. Rzęsy podkreśliłam maskarą. Brudne ubrania rzuciłam do kosza na brudy, a ręcznik rozwiesiłam na rurze, by mógł wyschnąć.
Powędrowałam do kuchni. Nie było Ronnie oraz Justina. Czyżby gdzieś wyszli? Postanowiłam przygotować swój wymyślony napój. Na całe szczęście w lodówce znalazłam maliny oraz świeżą miętę. Wrzuciłam owoce do wysokiej szklanki, zalałam je wodą oraz dodałam miętę i kostki lodu. Zawartość szklanki rozdrobniłam, by maliny wypuściły swoje słodkie soki.
Nie myliłam się - napój był przepyszny.
Moje myśli powróciły do mojej sytuacji. Zastanawia mnie co dzieje się z Kit'em i czy tę całą sprawę z pożarem, to był po prostu wytwór mojej wyobraźni. Nasunęła mi się myśl skontaktowania się z chłopakiem. Pobiegłam po swoje laptopa i wróciłam z nim do kuchni. Poszukałam numeru do szpitala i wystukałam go w telefonie. Chciałam już nacisnąć zieloną słuchawkę, jednak coś mnie powstrzymało. Ale co? Strach? Lęk? Przerażenie? Może nie byłam jeszcze gotowa na rozmowę z Kit'em. Sama nie wiem co mnie ogarnęło. Skasowałam numer i odłożyłam telefon. A co jeśli szpital faktycznie się palił? Nie wiem w co wierzyć. Ronnie twierdzi, że nie było żadnego pożaru, a ja.. nie wiem już.
Sprawdziłam pocztę, jednak nie było żadnej nowej wiadomości. "P" trzyma się na baczności. Może uderzyć w każdej chwili. Nie wiem kiedy dostanę nowe zadanie. Może to nastąpić w każdej chwili. Wiem, że niedługo nadejdzie dzień, który zakończy to wszystko. Dzień, w którym dojdzie do czegoś poważnego i groźnego. W bitwie tej, może ktoś zginąć i jeśli się tak zdarzy, że to będę ja, to muszę mieć pewność, że uchronię rodzinę od horroru.
Mówiąc o rodzinie.. Naszła mnie niespodziewana chęć odwiedzenia grobu rodziców. Odkąd ich zabiłam... nigdy tam nie trafiłam. Dziewięć lat w szpitalu, a później ta szalona gra. Pomimo tego, że nienawidziłam ich za to, co ze mną zrobili, to jednak, nadal byli moimi rodzicami. To właśnie oni dali mi życie. Usłyszałam hałasy w korytarzu. Ronnie wróciła z Justinem. Uśmiechnęłam się do nich, gdy weszli do kuchni.
-Cześć. - przywitałam się z nimi przyjaźnie.
- Hej. - odezwali się jednocześnie. Byli na zakupach. Świadczyło to o ich pełnych torbach, które trzymali w rękach.
- Pomogę wam. - oświadczyłam i ruszyłam w ich stronę. Zabrałam jedną torbę od Ronnie i zaczęłam wypakowywać produkty. Mieszkamy tutaj tylko we trójkę. Mamy blisko sklep, jednak ich zakupy mogły nam starczyć na co najmniej miesiąc.
- Mam dla was wiadomość. - powiedziałam.
Wzrok Ronnie i Justina skupił się na mnie. Każdy przestał rozpakowywać torby.
- Chcę odwiedzić grób rodziców. Najlepiej jeszcze dzisiaj.
~*~
-Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? - spytała Ronnie wsiadając do auta.
- Tak. - oznajmiłam ciepło - Przemyślałam sobie kila spraw i wiem, że chcę to zrobić. Jestem im coś winna.
- Nie przeraża cię to? - odezwał się Justin. Odpalił silnik i ruszył z podjazdu.
- Niby co? - oburzyłam się - Oni są martwi, a ja chcę tylko odwiedzić ich grób. Inaczej by to wszystko wyglądało, gdyby jednak żyli.
- Jeśli tego chcesz, to dobrze. - sapnęła Ronnie.
Na tym nasza rozmowa ucichła. Justin zajęty był prowadzeniem auta. Ronnie patrzyła się bez celu w jezdnię, a ja nałożyłam słuchawki na uszy i wsłuchałam się w muzykę.
Wróciłam do rozmyślania nad planem zniszczenia prześladowcy. Z minuty na minutę moja nienawiść do niego wzrastała. Nie było to dla mnie przyjemne, nazywać go prześladowcą lub po prostu "p". Gdybym mogła poznać chociaż jego imię. W końcu nadejdzie ten dzień, w którym go zniszczę. Mogę użyć jego własnej broni, jednak muszę podejść do tego z wielką ostrożnością. Wiem, że jest on przebiegły, może trochę bardziej cwańszy niż ja, dlatego muszę na siebie uważać.
Co jeśli bym go sprowokowała? Zwabić go w miejsce, w którym bym mogła dowiedzieć się prawdy, zabić go i nie pozostawić po sobie żadnych śladów? To byłoby dobre, ale potrzebuję do tego kilku osób. On sam może wyczuć też spisek i rozstawić szpiegów. Mogę się spodziewać wszystkiego. Ta gra wchodzi na nowy poziom. Wyższy i trudniejszy. Wyczuwam to. Mój instynkt jest teraz wyczulony.
- Jesteśmy na miejscu. - powiadomiła mnie siostra.
Nawet nie wiedziałam, że tak szybko dojedziemy na miejsce. Wysiadłam z auta i rozprostowałam nogi. Jechaliśmy zaledwie godzinę. Postanowiłam podejść do małego sklepiku i zakupić kwiaty. Nawet nie pamiętam jakie kwiaty, były uwielbiane przez mamę.
- Białe róże. - wyszeptała mi do ucha Ronnie, jakby czytała mi w myślach i wiedziała o czym teraz myślałam. Zakupiłam dwa bukiety róż i powędrowałam nad nagrobki.
- To tutaj. - powiedziała Ronnie w chwili, gdy zatrzymaliśmy się nad dwoma małymi, marmurowi grobkami. Nachyliłam się nad nimi i położyłam kwiaty. Nie różniły się niczym od pozostałych grobów. Na tablicach wyryte były imiona i nazwiska rodziców oraz ich data śmierci.
- Czy mogę..? - nie dokończyłam. Ronnie i Justin chyba zrozumieli o co mi chodzi. Odeszli po cichu, a ja usiadłam na przeciwko grobów.
- Z tego co wiem. - zaczęłam cicho - To wiele osób mówi do grobów. Jak dla mnie to było głupie i śmieszne, a jednak i ja dziś to robię. Nie wiem czy mnie słyszycie czy nie, ale może jeśli się wygadam to mi jakoś przejdzie.
Przez chwilę siedziałam w ciszy i myślałam od czego zacząć. - Może na początku powinnam was przeprosić. Odebrałam wam życie. Wiedzieliście jak źle się czułam. Poniżaliście mnie, a ja już nie wytrzymałam. Sięgnęłam kresu swoich oczekiwań. Sama nie wiedziałam co robię. Byłam przecież małym dzieckiem. Zastanawiam się jakby wyglądało moje i wasze życie, gdybyście tu jednak byli. Czy jest jakiś sens rozmyślania nad tym?
Ponownie ucichłam. Sama nie wierzyłam w to, że mówię do nagrobków. - Jeśli istnieje gdzieś życie w niebie, to pewnie widzicie co teraz robię. Jakie świństwa muszę wykonywać. Jak ranię Ronnie. Niedługo się to skończy. Obiecuję to wam. Obiecuję, że wszystko się zmieni.
Poczułam się podle. Było mi przykro i smutno, jednak nie uroniłam żadnej łzy. Stałam się już odporna na płacz?
- To chyba tyle na dziś. Mam jeden wielki mętlik w głowie i nie pamiętam, czy wszystko wam powiedziałam. - Wstałam powoli. - Jeszcze raz was przepraszam. Za wszystko.
Teraz mogłam odejść. Mimo wszystko poczułam ulgę. Czy gdyby żyli, to wybaczyliby mi te całe zło?
~*~
- Jestem głodna. - stwierdziłam w aucie.
- To może pojedziemy na kolację do jakiegoś baru? - zaproponował Justin.
- Podoba mi się. - skwitowała Ronnie.
Ruszyliśmy więc do małej knajpki, gdzie podają typowe amerykańskie jedzenie.
Zatrzymaliśmy auto na parkingu. Dochodziła godzina 20, jednak na dworze było jeszcze jasno. W barze przesiadywało kilka osób, jednak większość klientów przesiadywała na zewnątrz, w ogrodzie, który należał do baru. Pogoda była cudna, więc postanowiliśmy zjeść na dworze. Znaleźliśmy wolne miejsca i je zajęliśmy. Każdy z nas przeglądał kartkę do chwili, w której podszedł do nas kelner.
- Dla każdego z nas duże frytki, a dla mnie dodatkowo hamburger. - zamówił Justin. Kelner posłusznie zapisał zamówienie i odszedł.
- Hej! - Zawołałam. - A dla nas to co?!
- Przecież będziecie mieć frytki, o co ci chodzi? - szatyn się zaśmiał. - Troszczę się o wasze figury.
- Twój żart był słaby. - Skarciła go Ronnie. - Poza tym, chyba mamy dobre ciała, prawda?
Justin nie odpowiedział tylko się zaśmiał. W sumie jak każdy z nas.
Okolica była piękna. Przesiadywaliśmy w małej altance, którą otaczała roślinność. Ustronne, spokojne miejsce. Długo nie musieliśmy czekać, aż podano nam jedzenie. Do naszego stolika podeszła niechciana osoba.
- Och, kogo my tu mamy. - rozbrzmiał głos Jade.
- Też się cieszę, że cię widzę. - wysyczałam z sarkazmem.
Kto by się spodziewam, że spotkam tutaj moją niedoszłą ofiarę. Jade West.. Widzimy się drugi raz odkąd wyszłam ze szpitala...
- Jak było w psychiatryku? - Spytała. - Ponowna wizyta, rozumiem?
- Niby skąd..? - wstałam zdenerwowana.
- No wiesz.. Plotki to coś, co lubię. - Zadrwiła. - Podobało ci się?
- Ty mała nikczemna szmato! - Wtedy do mnie coś dotarło. - To była twoja wina! To prze ciebie tam ponownie trafiłam.
Jade zaśmiała się. - Widzę, jesteś bardzo spostrzegawcza, Katniss. Udało ci się.
Podeszłam do niej i chwyciłam ją za szyję, dobijając do szyby budynku. - Śmieszy cię to?
- Nawet bardzo- wysypała. Uniemożliwiałam jej oddychanie. Kto by się spodziewał, że to właśnie ona zrobi coś takiego. Skąd ona wie o moim życiu? Moje nerwy były zszargane. Każde słowo mogło doprowadzić mnie do obłędu. Tak samo było z Kit'em.. Przerażeni ludzie spoglądali na nas, jednak nie doszło jeszcze do żadnej interwencji. Wyraz jej twarzy mówił mi wszystko. Bawiło ją to, a mnie przeciwnie. Zabrałam prawą dłoń z jej szyi, ścisnęłam ją w pięść i z całej siły uderzyłam ją w twarz. Uderzeniu towarzyszył charakterystyczny dźwięk pięści stykanej z twarzą. Dziewczyna upadła na ziemię, a z jej ust wypadła wiązka przekleństw. Nie czekałam, aż Jade wstanie. Padłam na nią i zaczęłam obrzucać ją pięściami. Z naszych ust wydobywały się krzyki i najgorsze przekleństwa. Nikt nie chciał nas rozdzielić. Nastąpiło to dopiero w chwili mojej nieuwagi, gdy Jade skorzystała z szansy przełożenia mnie na ziemię. Tym razem ona górowała nade mną. Dostałam prosto w policzek. Dopiero teraz Justin zareagował i razem z jakiś innym facet rozdzielił nas. Starałyśmy się im wyrwać, jednak okazali się silniejsi.
- Obiecuję, że to jeszcze nie koniec szmato! - wykrzyczałam, przez co ludzie się lekko oburzyli.
- Niedługo się przekonasz, co cię czeka, Kit coś na ten temat wie! - w tym momencie Jade została została zabrana z ogrodu. A ja? Stałam jak osłupiała. Byłam w totalnym szoku. Co ona wie na temat Kit'a i dlaczego jest w to wmieszany? Przez moment ludzie wpatrywali się we mnie, jednak zaraz odwrócili wzrok.
- Wiecie, już nie mam ochoty przebywać tutaj. - wymamrotałam i pobiegłam do auta.
~*~
Kit.
Co on ma z tym wspólnego? Ciągle się nad tym zastanawiałam.
Siedziałam w łazience. Ronnie opatrywała moja twarz oraz ręce. Lekko wykrzywiałam usta. Nie miałam aż tak dużych ran, jednak miałam lekko rozcięty policzek i kilka siniaków.
Kolejna bójka. A przecież miałam nad sobą panować.
-Skończone. - powiadomiła mnie siostra i lekko się ode mnie odsunęła. - Katniss, co ci dają te bójki?
Przewróciłam oczami. - Ronnie, daj mi już spokój. Nie chcę o tym gadać.
Wyszłam z łazienki i poszłam do kuchni. Na stole leżał mój laptop. Przypomniało mi się, co rano chciałam zrobić. Teraz muszę się dowiedzieć co z Kit'em. To niemożliwe, żeby był zamieszany w moją sprawę. Niemożliwe. Spisałam ponownie numer i zadzwoniłam do szpitala.
Po trzech sygnałach ktoś odebrał słuchawkę.
- Szpital Psychiatryczny w Stanie Nowy York, w czym mogę pomóc?
A jednak szpital nadal istniał. Nie spłonął. Czyli to był wytwór mojej wyobraźni, tak?
- Chciałam się dowiedzieć o stanie pewnego pacjenta.
- Przykro mi, ale nie możemy udzielać informacji nieznajomym. - powiedziała kobieta.
- Och. Katniss Gomez. Nie pamiętasz mnie?
- Katniss. - kobieta starała się mnie przypomnieć. - Ach, Katniss. Pamiętam jednak.
- To powiesz mi czy nie?- spytałam.
- O kogo ci konkretnie chodzi?
- Kit. Nie pamiętam jego nazwiska. Ale był to wysoki, dobrze zbudowany chłopak. Ciemnej karnacji. Na pewno wielu z was, widziało go w moim towarzystwie.
- Poczekaj chwilę. - poinformowała mnie kobieta. Słyszałam jak wystukuje coś na klawiaturze. Podejrzewam, że szuka jego danych.
- Katniss. -zaczęła. - Tutaj nie było żadnego takiego pacjenta, jak Kit.
Od autorki: Hej hej hej! Przepraszam, za moją prawie dwutygodniową przerwę. Dziś się sprężyłam i napisałam dla was nawet długi rozdział. Jestem zmęczona i rozdział nie jest sprawdzony, więc przepraszam za wszelkie błędy.
Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział. Egzaminy mam za dwa tygodnie, ale na święta postaram się jeszcze coś stworzyć. :)
Co powiecie na ten ciekawy motyw z Kit'em.? Spodziewaliście się czegoś takiego? :) Piszcie swoje wszelkie sugestie w komentarzach.
Liczę na +20 komentarzy za to, że rozdział jest długi!
rozdział świetny, naprawdę:)
OdpowiedzUsuńnie mam pojęcia o co może chodzić z tym Kitem..
nie mogę się doczekać następnego:):) @ilysm_jb_smg
Chciałam do Ciebie dzisiaj napisać kiedy kolejny a tu proszę jaka niespodzianka. Mam metlik w głowie od tego szpitala i Kita mam nadzieję że to jakoś wytłumaczysz w kolejnym. kocham to *.* @16kidrauhl94
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :)
OdpowiedzUsuń~@thegingercake
omom pisz dalej,tyle zagadek :D świetne!
OdpowiedzUsuńAle sie porobiło.
OdpowiedzUsuńJade to szmata, ale nadal nie uważam, że ona jest "P". To by było zbyt oczywiste. Ciekawe o co chodziło z Kit'em? I czy Katniss i Justin będa razem?
Czekam na następny xx
ciekawie sie skończyło, i moździerzy to Jade rzeczywiście za tym wszystkim stoi? kto wie
OdpowiedzUsuńczekam na jakiś motyw Justina z Katniss;)
i powodzenia na testach!
@hopebcgomez
cudowny rozdział. już się nie mogę doczekać nn, +powodzenia na egzaminach ;)
OdpowiedzUsuń@kidrawhxo
Jak zawsze super, a z tym Kit'em to mnie zaskoczyłaś.. Pewnie to ktoś pod fałszywym imieniem, albo ten cały "P".
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://life-is-brutaal.blogspot.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tej akcji z Kitem. Uwielbiam wygląd twojego bloga, jak czytam rozdziały, to często robię przerwę, żeby spojrzeć na bad Sel ;)
OdpowiedzUsuń/@stay_warrior
OMG tego sie nie spodziewalam czekam na nastepny :D
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że z Kit'em jest coś nie tak.
OdpowiedzUsuńW pewnym sensie myślę, że to on jest tym prześladowcą.
Wytwór wyobraźni... wow, to było dziwne.
Jestem ciekawa, co zrobi Katniss.
+wszystko jest idealnie, piszesz cudownie.
@ilymyswaggyboy
No to się porobiło ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ;)
Nie było Kit'a O.o, o w mord, chce już następny i coś czuje że Jade ma z tą grą dużo wspólnego :D
OdpowiedzUsuńDobry rozdział, :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny a co od tego Kita WOW
OdpowiedzUsuńLiczę na jakiś Katniss i Justin moment :)
/@hello_collins
Zajebisty
OdpowiedzUsuńJedno ogromne wielkie i cudowne LAL :)
OdpowiedzUsuń@pamii_love
Masz talent dziewczyno :))
OdpowiedzUsuń@pamii_love
I oto 20 kom ^^
OdpowiedzUsuńUzaleznilam się i proszę o informowanie o kolejnych cium ;*
@pamii_love
cudowny blog <3 <3
OdpowiedzUsuń