poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 3




Szczerze?
Była osobą, którą chciałam zobaczyć tutaj ostatnią.
Dziewczyna ma wielkie szczęście, że przeżyła. 
Dlaczego nie mogłam jej zabić wcześniej? 
Dzień przed rodzicami?
A mowa o Jade West.

- Jak miło, że zawitałaś do nas Katniss. - w jej słowach było można wyczuć najwyższy poziom sarkazmu.

Czułam jak moje mięśnie się naprężają. W tej chwili miałam po prostu ochotę zrobić jej krzywdę. Wytargać za włosy, uderzyć, rozbić jej głowę o mur, przeciąć krtań nożem. W mojej głowie kumulowało się wiele negatywnym myśli i sposobów zabicia tej dziewczyny. Ponownie załączył mi się instynkt mordercy. Pracowałam nad nim 9 lat. W ciągu trzydziestu sekund ponownie się we mnie obudził.

- Życie już masz za miłe? - odgryzłam jej się. Słowa te znacznie jej się nie spodobały, na jej twarzy pojawił się znaczy grymas, dający mi dowód na to, jak ją dotknęły moje słowa. - Świetnie wiesz do czego jestem zdolna, więc po co szukasz zaczepki? - dodałam.

Jade przez chwilę się nie odzywała. Widocznie chciała wymyślić coś, co mogło mnie urazić, jednak jej się nie udało. Zrobiła krok w moją stronę. Stała ode mnie w odległości 3 metrów.

- Szkoda, że wyszłaś tak szybko, należało ci się jeszcze parę lat kochanie. - beszczelnie się uśmiechnęła.

To był cios poniżej pasa. Nie mogłam już wytrzymać, chciałam tylko podejść i uderzyć ją z całej pięści. Już zrobiłam pierwszy krok, lecz się opamiętałam. Jej właśnie na tym zależy, żeby mnie zdenerwować, bym mogła zrobić jej krzywdę, a ja wtedy wrócę do ośrodka.

- Nie uda ci się. - zrobiłam kilka kroków i stanęłam naprzeciwko niej. - Może masz mnie za słabą, ale to pomyłka. Mam w sobie więcej siły, niż ci się wydaje i jeśli myślisz, że w tak łatwy sposób mnie złamiesz, to nie tędy droga. - wypowiedziałam na jednym wdechu. Spojrzałam na nią po raz ostatni i się odwróciłam. Za sobą usłyszałam ciche "pieprz się". Zaśmiałam się po cichu i odeszłam.

Udało mi się właśnie zapanować nad emocjami. 
W końcu!


~*~

-To chyba ten dom. - wymruczałam cicho do siebie. Stałam przed opuszczonym starym domem. Okolica i numeracja się zgadza. Sądząc po zewnętrznym stanie domu, ma się on źle. Widać, że odkąd Ronnie go opuściła nikt w nim nie zamieszkał. Nie dziwię się temu faktu. Kto by chciał zamieszkać w domu, w którym brutalnie zostali zamordowali ludzie, do tego z rąk dziecka....

Obeszłam dom w około, by znaleźć jakieś miejsce, przez które wejdę do środka. Niestety nic nie znalazłam, więc zostało mi tylko jedno. Znalazłam kamień leżący na trawie i z całych sił rzuciłam nim w okno, które się rozbiło. Rozległ się głośny huk. Pośpiesznie ukryłam się, by nikt mnie nie zauważył. Przeczekałam chwilę, jednak nie słyszałam żadnych głosów, więc uznałam, że nikt tego nie słyszał. Wsadziłam rękę do środka, by znaleźć otwarcie okna, gdy je znalazłam, pociągnęłam za nie i okno się otworzyło. Wyciągając rękę, przecięłam się o rozbite szkło. Ból przeszedł przez całe moje ciało i głośno zasyczałam. Z moich ust wydobyła się wiązanka przekleństw.

Ostrożnie przeszłam przez okno przedostając się do środka. Mocno ściskałam moją ranę. Poszłam do łazienki, by znaleźć opatrunek. Całe szczęście, apteczka się znalazła.

Po opatrzeniu ran, postanowiłam przeszukać wszystkie dokumenty. Musiałam odnaleźć, nasze akty urodzenia, miejsce zameldowania i inne papiery, które potwierdziłyby, że albo ktoś był adoptowany, albo nie. Przeszukałam cały salon oraz sypialnie, ale nic nie znalazłam, został mi tylko gabinet ojca. Nie było to duże pomieszczenie. Idealnie mieściło biurko i różne komody. Otworzyłam jedną z szuflad. Po dłuższych poszukiwaniach do moich rąk wpadł bardzo interesujący papierek.
 Przeszukałam kilka teczek i za każdym razem odszukałam coś lepszego.


Byłam już zmęczona, więc zabrałam to co było interesujące i wyszłam z gabinetu, jednocześnie stając przed drzwiami mojego dawnego pokoju. Podniosłam rękę przykładając ją do klamki, chwilo się zawahałam, jednak otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Pokój wyglądał tak samo, jak w dniu, w którym go opuściłam. Meble stały całe w kurzu, a w powietrzu unosiły się nitki pajęczyn. Wszelkie moje zabawki lub rzeczy, które tu miałam zostały zabrane. Ten fakt mnie bardzo dziwi. Czy chcieli się pozbyć mojej "obecności" w domu? Nic mnie tutaj nie trzymało, więc wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Przechodząc na tyły domu, moją uwagę przykuło małe przejście pod schodami. Przeszłam tam, lecz to były jedynie schody, więc postanowiłam tam nie iść. Zakryłam rozbitą szybę kotarą i wyszłam w domu, zamykając drzwi.

Moja rana nadal  obficie krwawiła, gdyż mój opatrunek jest cały przesiąknięty krwią.
Na dworze był już zmierzch. Słońce chowało się za koronami drzew. Miałam jeszcze trochę czasu, zanim mój autobus przyjedzie. Rozglądnęłam się po okolicy, by sprawdzić, czy nikt mnie nie widzi.
Całe szczęście nikogo nie było, więc szybko pobiegłam do lasu. Chciałam iść do swojego miejsca.

Las znacznie się zmienił. Urosło wiele nowych roślin i drzew, a do tego stara ścieżka znikła. O tyle dobrze, "baza" nie była oddalona daleko i szybko udało mi się ją znaleźć. Jedynie co tam znalazłam, to powalone i zniszczone drzewa. Podejrzewam, że znaleźli te miejsce. Nie miałam co tu szukać, więc postanowiłam pójść już na przystanek i czekać na autobus, który mnie zabierze do domu.

~*~

Wchodząc do domu, rozejrzałam się czy nikogo nie ma, bym mogła szybko zabrać apteczkę i zmienić opatrunek. W całym domu było cicho. Zabrałam potrzebne mi rzeczy i pobiegłam do mojej łazienki. Zdjęłam stary opatrunek. Rana nie wyglądała za dobrze i szczerze mówiąc, potrzebna mi jest wizyta u lekarza, jednak nie mogę powiedzieć Ronnie gdzie byłam. Sięgnęłam po wodę utlenioną i przemyłam nią ranę. Z moich ust wydobył się przerażający krzyk. To był nieprzyjemny ból. Po chwili jednak on ustąpił. Użyłam maści na skaleczenia i założyłam nowy bandaż. Zmieniłam ubrania i poszłam do kuchni przygotować sobie kolację. Justina i Ronnie nadal nie było w domu. Sądzę, że Ronnie by do mnie napisała gdzie jestem, albo chociaż zostawiła wiadomość, że gdzieś wychodzi. Przygotowałam sobie tosty z dżemem. Jedzenie zabrałam do salonu, gdzie usiadłam przed TV.


-Katniss? Jesteś?!- usłyszałam przeraźliwe wołanie.

-Ronnie?

-Katniss proszę pomóż mi!

Wydawało mi się, że ten krzyk dochodził z przedpokoju. Jednak nikogo tam nie było.

-Katniss! - usłyszałam ponownie swoje imię, jednak hałas dochodził z korytarzu sypialnego. Pobiegłam tam lecz nikogo nie było.

-Kto tu jest?! - wykrzyczałam na cały dom. Po cichu poszłam do kuchni i sięgnęłam po nóż.

-Katniss, no chodź do mnie. - w tej chwili, ton głosu ten osoby był inny. Taki spokojny, lecz zły.

-Kim kolwiek jesteś wyjdź i się pokaż! - byłam przerażona. Ktoś był u mnie w domu. Kiedy mógł wejść?!

Zapanowała cisza. Strach obleciał mnie całą. Co jeśli jest to jakiś morderca i teraz chce zabić mnie.

-Katniss u ciebie w pokoju! - to był ponownie ten przeraźliwy krzyk. Nie zwlekałam i pobiegłam do swojej sypialni. Zapaliłam światło, lecz nic tutaj nie znalazłam.

Zadzwonił telefon. Cała drżałam.

-Halo? - odezwałam się niepewnie.

W słuchawce usłyszałam głośne sapanie. - Witaj Katniss.

-Kim ty do cholery jesteś? - krzyknęłam.

- A czy to ważne? Czas teraz zagrać w twoją grę. To teraz ty, będziesz straszona i obiecuję ci, że jeśli coś zrobisz z tym, to ktoś zginie, a dobrze wiesz, że będziesz główną podejrzaną.

Miałam łzy w oczach. To był istny horror. Co to miało oznaczać?

- Czego ty ode mnie chcesz? - mógł głos drżał.

- Zemsty. Tylko to się dla mnie liczy. Podejdź skarbie do okna.

Zrobiłam krok i w oddali pod lasem zobaczyłam ciemną postać. Po posturze widziałam, że to mężczyzna.

-Daj mi spokój!

-Gra się dopiero zaczyna. - zaśmiał się i rozłączył. W kuchni usłyszałam huk spadając talerzy. W moich ust wydobył się krzyk. Pobiegłam do kuchni. Po całej podłodze były rozbite talerze, a na ścianie widniał napis "Gra dopiero się zaczyna". 

Padłam na podłogę i zaczęłam przeraźliwie płakać. Usłyszałam dzwięk otwieranych drzwi.

-Jest tu ktoś? - usłyszałam męski głos. To był Justin.

-Justin! - wykrzyczałam i pobiegłam do niego. Rzuciłam mu się w ramiona i nadal płakałam.

- Katniss co się stało?

Nie byłam w stanie odpowiedzieć mu na pytanie. Sama chciałam wiedzieć co się tutaj stało. Byłam w szoku i nie potrafiłam nic powiedzieć. Justin odwzajemnił mój uścisk, przez co poczułam się bezpieczna. Uspokoiłam się i przestałam płakać. Złapałam go za rękę i pociągnęłam do kuchni.

- Co tu się stało? - zdziwiony złapał się za włosy.

- Mogę wszystko wyjaśnić.

~*~

- Jak myślisz, kto to może być? - Justin od pół godziny zadawał mi wiele pytań Był zdziwiony tym całym wydarzeniem.

- Nie wiem. - odpowiedziałam krótko.

- A te głosy?

Wzruszyłam ramionami. Też bym chciała znać odpowiedź na te wszystkie pytania.

- Musi iść z tym na policję. - wstał. -

- Nie! - krzyknęłam i również stanęłam. - Nie możemy tego zrobić.

-Dlaczego? Ta osoba jest niebezpieczna. - w jego głosie można było wyczuć zmartwienie.

- Zagroził mi, że wtedy kogoś zabije, a przecież dobrze wiesz jak to się może skończyć.

Justin nic nie odpowiedział. Dobrze wiedział co miałam na myśli. Byliśmy w tej sprawie bez radni i zostało nam tylko czekać, aż to się skończy.

-Gdzie Ronnie? - zmieniłam temat.

- Zostaje na noc w pracy. Chodź, posprzątamy to.

-Okej.

Sprzątanie zajęło nam około dwóch godzin. Byłam zmęczona, Justin także. Poszłam do łazienki, by wziąć szybki prysznic. W pokoju zasłoniłam rolety. Jednak już się nie cieszę, że mam taki widok na las. Chciałam do niego uciekać w nocy, jednak chyba będę musiała z tego zrezygnować.

Justin wszedł do mnie do pokoju.

- Jak się czujesz? - zapytał siadając na łóżko.

- Chyba dobrze, jednak nadal się boję. Ten dzień, to zbyt wiele jak dla mnie.

- Co masz na myśli? - sądząc po jego minie, był zaciekawiony tym tematem. Sięgnęłam po torbę i wyciągnęłam z niej kilka teczek, podając je chłopakowi.

- Co to jest?

- Zobacz. - za proponowałam. Pamiętasz naszą wczorajszą rozmowę?

Kiwnął głową. - Pojechałam dzisiaj do mojego dawnego domu.

- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał gwałtownie.

- Spokojnie. Chciałam wiedzieć jak jest. A teraz zobacz. - wskazałam na teczki.

Justin otwierał każdą po kolei i czytał tekst.

- No dobrze, ciągle jest poruszana twoja osoba oraz Ronnie. Co to oznacza?

Spojrzałam mu w oczy i westchnęłam.

-Oznacza to, to, że Ronnie nie jest moją prawdziwą siostrą.




Od autorki: Cześć. Wiem, że nie było rozdziału, ale wynikało to z tego, że albo miałam słaby internet, albo mi się nie chciało, lecz ostatecznie stało się coś z komputerem i nie miałam go przez kilka dni. No ale w końcu napisałam rozdział. 

JAK WAM SIĘ PODOBA TEN ROZDZIAŁ? CO POWIECIE O TYM INCYDENCIE W DOMU I KTO TO MOŻE BYĆ? ZDZIWIENI TĄ SZOKUJĄCĄ INFORMACJĄ NA KOŃCU? PISZCIE W KOMENTARZACH, KTÓRE SĄ MILE WIDZIANE. ZACHĘCAJĄ MNIE DO DALSZEGO PISANIA.

SĄDZĘ, ZE 4 ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ DO KOŃCA TEGO TYGODNIA :) 


10 komentarzy:

  1. WOW super czekam na nastepny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. omg! przeczytałam wszystkie rozdziały. twoje ff jest cudoweeee! kfdjjsklgjdkkldjkglhfjhkljfkhgf;lhfkhblfh na pewno będę czytać <3
    czekam na nn ;)
    @Danger12345678

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział zadziwiający. Dziękuję, że mnie powiadamiasz na tt. Czekam na następne info o rozdziale.

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział. jest coraz ciekawiej. :) @thegingercake

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten rozdział bije na głowę wszystko!
    Nie mogę uwierzyć w to, jak cudownie piszesz!
    W ogóle - pomimo, że piszemy na tt, haha - jak wpadłaś na pomysł tego ff?
    @ilymyswaggyboy

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu…kimkolwiek jest ta Jade West już jej nie lubie
    Auć…hmm…
    Kurde ej ale w tym momencie rozdziału z tymi głosami to zaczęłam się poważnie bać…dobrze że Justin przyszedł i zaczął ją uspokajać.
    Oh…czyli jednak Ronnie i Kat nie są prawdziwymi siostrami.
    Oh…
    Rozdział taki troche przerażający ale fajny :3
    Czekam na kolejny :)
    Ps. Założyłam nowego tt. Nie informuj mnie już na @Nialls_Potatohh tylko na @luvmynarry69
    @luvmynarry69 :)xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zawsze genialne. Nie mogę doczekać się kolejnego. Kto rozbijał e talerze. Może to Justin? djayhfgyuayuaiisa masakra.

    OdpowiedzUsuń
  8. niemam pojecia kto to:OOOOOO
    justin?chyba nie! @foslodka

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne vfdfvgfrdvgtredx
    Chcę być informowana xx
    @Weraa_99

    OdpowiedzUsuń