No więc chyba czas stwierdzić, że „miłość” pomiędzy mną, a Ronnie znikła ponownie.
To co powiedziała totalnie mnie zaszokowało. Czy ona coś podejrzewa?
Byłam zła. Cholernie zła. Odpaliłam silnik i z piskiem opon ruszyłam.
Jakim prawem ta idiotka może mi grozić? W tej chwili nie miałam ochoty wracać do domu. Nie mam zamiaru kleić się do Justina i niszczyć ich związku. Nie jestem taka. Postanowiłam czekać, aż Justin podejmie decyzje. To zależy tylko od niego. Jeśli wybierze Ronnie- ja to zrozumiem.
Byłam zła. Cholernie zła. Odpaliłam silnik i z piskiem opon ruszyłam.
Jakim prawem ta idiotka może mi grozić? W tej chwili nie miałam ochoty wracać do domu. Nie mam zamiaru kleić się do Justina i niszczyć ich związku. Nie jestem taka. Postanowiłam czekać, aż Justin podejmie decyzje. To zależy tylko od niego. Jeśli wybierze Ronnie- ja to zrozumiem.
Nie mogę sobie psuć humoru przez Ronnie. Postanowiłam przestać o tym myśleć. Włączyłam radio, gdzie akurat leciała piosenka Bruno Marsa.
Droga do Nowego Yorku zajęła mi teraz prawie dwie godziny. Na ulicach były straszne korki, a był dopiero ranek. Zatrzymałam się w barze, w którym byłam dziś w nocy. Zamówiłam mrożoną herbatę i zajęłam miejsce.
Dostałam sms’a. To był Justin
Dostałam sms’a. To był Justin
Od Justin:
Gdzie jesteś? Chcę do ciebie dołączyć.
Nie wiedziałam czy to dobry pomysł. Wtedy Ronnie byłaby jeszcze bardziej zła. Mogła by zrobić coś złego, pod wpływem emocji, a tego nie chcę.
Do Justin:
Lepiej nie. Zostań w domu z Ronnie. Wrócę jutro. Nie martw się.
Lepiej nie. Zostań w domu z Ronnie. Wrócę jutro. Nie martw się.
Później już nie odpisał. Dobrze, że dał sobie spokój. Wypiłam do końca swoją herbatę i wyszłam z baru. Pogoda była piękna. Słońce świeciło wysoko na niebie. Mimo, że była może dopiero godzina 12, to było już bardzo gorąco. Trochę jednak żałowałam, że ubrałam na siebie jeansy. Wsiadałam do auta. Postanowiłam pojechać do hotelu, w którym przenocuję.
Centrum było zatłoczone. Wcześniej zatrzymałam się banku, gdzie wypłaciłam pieniądze. Jak się okazało, byłam dość hojnie obdarzona za wykonane zadanie. Mam nadzieję, że za kolejne, też będę otrzymywała tak wielkie sumy.
Po dłuższym szukaniu, w końcu znalazłam jakiś hotel. Zaparkowałam auto na parkingu. Zabrałam torebkę i wysiadłam kierując się do budynku. Recepcja była przytulnie urządzona. Podeszłam do lady i przywitałam się z recepcjonistką. Poprosiłam o mały pokój na noc. Otrzymałam kluczyki i skierowałam się w kierunku widny. Pokój znajdował się na 6 piętrze, na 15 możliwych. Pokój 354. To mój numer. Po piętnastu minutach w końcu go znalazłam. Hotel był wielki i przestrzenny. Otworzyłam zamek i weszłam do środka rzucając torbę na podłogę. Pokój był piękny. Posiadał widok na cały Manhattan. Stało tam ogromne łóżko, które mogłoby zmieścić co najmniej trzy osoby. Za wielkimi drzwiami znajdowała się jasna łazienka. Dostałam piękny pokój. Szkoda, że zostanę tu tylko na noc. Nie mogłam marnować czasu, wiec szybko poprawiłam makijaż i wyszłam z pokoju zamykając go.
Po dłuższym szukaniu, w końcu znalazłam jakiś hotel. Zaparkowałam auto na parkingu. Zabrałam torebkę i wysiadłam kierując się do budynku. Recepcja była przytulnie urządzona. Podeszłam do lady i przywitałam się z recepcjonistką. Poprosiłam o mały pokój na noc. Otrzymałam kluczyki i skierowałam się w kierunku widny. Pokój znajdował się na 6 piętrze, na 15 możliwych. Pokój 354. To mój numer. Po piętnastu minutach w końcu go znalazłam. Hotel był wielki i przestrzenny. Otworzyłam zamek i weszłam do środka rzucając torbę na podłogę. Pokój był piękny. Posiadał widok na cały Manhattan. Stało tam ogromne łóżko, które mogłoby zmieścić co najmniej trzy osoby. Za wielkimi drzwiami znajdowała się jasna łazienka. Dostałam piękny pokój. Szkoda, że zostanę tu tylko na noc. Nie mogłam marnować czasu, wiec szybko poprawiłam makijaż i wyszłam z pokoju zamykając go.
Weszłam do małego sklepiku dla turystów, gdzie zakupiłam mapkę miasta. Podziwiałam wszelkie budowle i cudowne miejsca, które mijałam. Dochodziła już godzina 17 i byłam głodna. Od śniadania nic nie jadłam. W moim otoczeniu znajdował się Burger King i KFC oraz wiele knajpek serwujących dania z różnych krajów. Postawiłam na kuchnię włoską. Zamówiłam wegetariańską pizzę.
Jedzenie było pyszne. Zapewniłam sobie posiłek na co najmniej dwa dni. Tak byłam najedzona. Zapłaciłam za jedzenie i wyszłam z restauracji. Przesiedziałam tam co najmniej dwie godziny.
Usłyszałam dźwięk mojego telefonu.
-Justin? – odebrałam.
- Gdzie jesteś? – spytał – Jestem już prawie pod Nowym Yorkiem i chcę już być przy tobie.
Zaraz gdzie on jest?!
- Justin co ja ci mówiłam? Miałeś zostać! – wrzasnęłam.
Westchnął – Pokłóciłem się z Ronnie i nie miałem ochoty siedzieć sam w domu, bo sama gdzieś wyszła. Więc gdzie jesteś?
- Manhattan. Dokładnie jestem w jego centralnej części, przed restauracją włoską.
-Okej, masz gdzie czekać?
- Tak, jest obok mały park.
- Zaraz do ciebie przyjadę. – powiedział i się rozłączył.
To nie skończy się dobrze.
~*~
- Czy ty już totalnie zgłupiałeś?! - wrzasnęłam na niego.
- Wow, miłe powitanie. - wypowiedział sarkastycznie.
- Justin nawet nie wiesz w co się wpakujemy. - westchnęłam i usiadłam na ławce.
- Ależ wiem. - usiadł obok mnie. - Może to nie jest dobry moment i miejsce na takie wyznania..
Spojrzałam na niego. Czy w tej chwili ma zamiar mi powiedzieć, że coś jednak do mnie czuje i nie chce się z tym kryć? Byłam zdenerwowana. Naprawdę nie wiedziałam co mnie czeka. To co teraz powie Justin może całkowicie zmienić nasze życie. Na lepsze, ale też i na gorsze, rozumiecie to, prawda?
- Wiesz, ostatnio często o tobie myślę i to są takie pozytywne myśli... Sądzę, że czuje coś do ciebie i te uczucie jest silne, a poczułem je w dniu kiedy cię poznałem, kiedy przyszłaś do naszego domu. Już wtedy coś się we mnie obudziło, ale nie byłem pewny co to jest.
Moje oczy zaszkliły się. Z jednej strony czułam się wspaniale, bo w końcu wiem, że moje uczucie do Justina jest odwzajemnione, a z drugiej strony ta miłość jest niemożliwa.
- Justin, a co z Ronnie? Przecież wy jesteście razem! - pisnęłam. Wtedy rozpłakałam się na dobre.
- Katniss, proszę nie płacz. - Justin podniósł moją głowę i otarł łzę z policzka. - Jakoś to będzie. Nikt z początku przecież nie musi o nas wiedzieć. To będzie nasz mały sekret, o którym będziemy wiedzieć tylko my. Nie masz się czego bać.
- Ale to będzie zdrada! - krzyknęłam i wstałam z ławki. - Zdrada z twojej strony i mojej. Justin nie mogę jej zranić ponownie, nie mogę...
Justin podniósł się z ławki i stanął obok mnie obejmować mnie ramieniem. - Nie martw się. To nie długo się skończy.
Odsunęłam się od niego. - Co masz na myśli?
- Mój związek z Ronnie. Czuje, że koniec jest już bliski.
To mi dało nadzieję.
- Jesteś tego pewny?
- Oczywiście, że jestem. - uśmiechnął się przez co i moje usta uniosły się ku górze. - Nie płacz już. Jesteśmy w Nowym Yorku, może czas się zabawić?
- Masz rację. - przyznałam. - Wiem, gdzie znajduje się dobry klub, możemy tam iść.
- To na co czekamy? - krzyknął radośnie przez co się zaśmiałam. - Chodźmy już.
Złapał moją dłoń i ruszyliśmy w stronę klubu, tak jak mówiła nam mapa.
Czy te słowa... które mówił Justin. Czy on uznał nas już jako parę? Jeśli tak, to z początku będzie mi bardzo ciężko hamować się przy Ronnie. Nie ukazywać czułości Justinowi. Czeka na czas próby i przetrwania. Wierzę z całego serca, że nam się uda.
~*~
- Miałaś rację, to naprawdę świetnie miejsce. - krzyknął do mnie Justin.
Znajdowaliśmy się w klubie. Muzyka grała tutaj dość głośno. Siedzieliśmy przy barze, gdzie popijaliśmy drinki. Muszę stwierdzić, że trzy mocne drinki to dla mnie zbyt dużo i czuje jak kręci mi się w głowie. Musiałam uważać, by nie palnąć czegoś głupiego lub niczego nie zrobić. Nie mogę pokazać swojej słabości przez głupi alkohol, lecz dzięki niemu poczułam się inaczej - zrelaksowana, rozluźniona. Właśnie o to mi chodziło. Pragnęłam chociaż na jeden dzień zapomnieć o wszystkim co jest związane z moim żałosnym życiem. W tej chwili tryskałam energią. Miałam ochotę krzyczeć, tańczyć o robić wiele innych zwiarowanych rzeczy.
- Chcesz? - szatyn wyciągnął paczkę papierosów.
- Przecież ty nie palisz. - burknęłam obojętnie.
Nie umiałam palić. Osobiście nigdy nie pamiętam, żebym paliła.Chcę, ale jeśli źle się zaciągnę, to wyjdę na idiotkę.Ostatecznie spojrzałam na paczkę papierosów i sięgnęłam po jednego. Justin podpalił go, a ja się zaciągnęłam czując jak nikotyna wsiąka w głąb moich płuc. Wtedy też się zakrztusiłam i zaczęłam kaszleć. Tak jak sądziłam.
- Pierwszy raz? - spytał mnie retorycznie, lecz wiedział jaka jest odpowiedź.
Uspokoiłam kaszel i ponownie się zaciągnęłam, teraz poszło mi lepiej. Wcześniej byłam rozluźniona? Teraz jestem jeszcze bardziej. Paliłam papierosa i popijałam to drinkami. Mądre zachowanie.
- Idę zatańczyć. - parsknęłam i ruszyłam w stronę parkietu.
Na swoim biodrze poczułam męską dłoń. Doskonale sobie zdaję sprawę, że należy ona do Justina. W rytmie muzyki zaczęliśmy się kołysać. Na parkiecie tańczyło wielu ludzi, przez co ciało Justina było do mnie mocno zbliżone. Podobało mi się to. Tańczyliśmy razem wśród ludzi, jednak czułam się, jakbym znajdowała się w tym klubie tylko ja i Justin. Było to wspaniałe uczucie. Rękoma oplotłam jego szyję. Była to bardzo intymna chwila. Było mi bardzo gorąco. Z sekundy na sekundę nasze ruchy były odważniejsze. Na moich pośladkach poczułam rękę Justina, przez co lekko się zaśmiałam.
- O co chodzi? - mruknął mi do ucha.
-O nic. Jest wspaniale. - uśmiechnęłam się. - Wracajmy do hotelu, jestem zmęczona.
- Okej. - przytaknął łagodnie.
Złączył nasze dłonie i skierował do wyjścia. Na dworze było zimno. Chłód owiał moje ciało przez co lekko się wzdrygnęłam i poczułam gęsią skórkę. Duża ilość spożytego alkoholu spowodowała, że było mi niedobrze i czułam się niekomfortowo. Jeśli nie zwymiotuje to będzie sukces. Nie potrzebnie tyle piłam, jednak czuje też, że dobrze zrobiłam. Czułam się pierwszy raz spokojnie. Zero stresu i przejmowana się moimi czynami. Teraz nic mnie nie obchodziło, oprócz Justina. Pociągał mnie ten chłopak i to bardzo. Przy nim czułam się kimś. Byłam przy nim wolna i bezpieczna. Za każdym razem gdy spoglądałam na jego usta miałam ochotę rzucić się na niego i ponownie poczuć ich smak. Pragnęłam go pocałować, a nawet z nim być.
- Moje nogi. - mruknęłam do siebie.
Miałam na sobie wysokie szpilki, a do tego byłam pijania. Justin zatrzymał i odwrócił się w moją stronę. Spojrzał mi w oczy, po czym mnie pocałował. On mnie pocałował. Znowu. Czułam się jak w niebie. Ponownie poczułam jego wargi na swoich. Gdybym mogła nigdy bym się od nich nie odsunęła. Mogłabym je całować całe życie. Justin odsunął się od mnie i podniósł na rękach.
- Zaniosę cię, jeśli dam radę.
- Czy ty sugerujesz, że jestem gruba? - spojrzałam na niego podejrzliwym spojrzeniem.
- Wcale tak nie myślę. - zaśmiał się.
- Mam taką nadzieję. - uśmiechnęłam się. Splotłam dłonie w okół jego szyi i poszliśmy do hotelu.
Przez całą drogę Justin opowiadał mi o swojej rodzinie i jego relacjach z Ronnie. Co jakiś czas czułam jakbym przysypiała, jednak starałam się słuchać uważnie. Gdy Justin zauważał, że mam zamknięte oczy, całował mnie w policzek lub w usta. To było urocze.
- Śpij u mnie w pokoju, mam duże łóżko. - stanęłam na podłodze, gdy dotarliśmy już do hotelu. Justin kiwnął głową, przez co dał mi znak, że pasuje mu nocowanie ze mną.
W jednym pokoju.
W jednym łóżku.
Skierowaliśmy się do windy, która zawiozła nas na 6 piętro.
- Tutaj. - wskazałam kierunek. Mimo że, byłam pijana, to w miarę kontaktowałam i pamiętałam gdzie znajdował się mój pokój.
Otworzyłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Poczułam ulgę. Te łóżko było bardzo wygodne. Obok mnie położył się Justin.
- Ciężki dzień. - stwierdziłam.
- Masz rację, bardzo ciężki.
- Jutro Ronnie nas chyba zabije. - zaśmiałam się lakonicznie.
-Zobaczymy co będzie. - stwierdził i skierował wzrok na mnie.
Ponownie poczułam motylki w brzuchu. Myślałam, że wybuchnę. Nie wiedziałam czy Justin chce mnie ponownie pocałować, czy jednak nie. Podjęłam próby i zbliżyłam się składając mały pocałunek na jego ustach. Obydwoje się uśmiechnęliśmy.
- Pójdę wziąć prysznic. - wstał z łóżka i poszedł do łazienki.
Rozmyślałam teraz jak to wszystko będzie teraz wyglądać. Czy będziemy w stanie kryć swoje uczucia wobec siebie? Na przeszkodzie stoi Ronnie. Gdyby nie ona, mogłabym być z Justinem i nie byłoby żadnego problemu. Jak zawsze muszę mieć pod górkę. Przywykłam już do tego, że w moim życiu było źle, ale teraz... gdy przez chwilę poczułam się szczęśliwa to i tak mam coś na przeszkodzie.
Z zamyśleń wyrwał mnie dzwoniący telefon. Kto może dzwonić o tej porze? Wstałam z łózka i sięgnęłam po telefon naciskając zieloną słuchawkę.
- Wiesz Katniss. - usłyszałam ponury głos w słuchawce. To był mój prześladowca. - Zastanawia mnie, co by powiedziała twoja siostra gdyby dowiedziała się, że jej chłopak i jej okropna siostra spędzają w tej chwili noc. Pewnie byłaby zła, lecz bardziej by ją podłamało to, że jest zdradzana, przez swoich bliskich.
- Czego ode mnie chcesz? - warknęłam.
Zbyt długo cieszyłam się spokojem.
- Od ciebie? - zaśmiał się. - Och nic, Katniss. Dobrze wykonujesz polecenia, więc co mogę od ciebie chcieć?
-Skończ już tę grę. Nie wiem kim jesteś, ale obiecuję.. że jeśli się dowiem, kto za tym wszystkim stoi to nie zazna spokoju.
- Nie bądź głupia. - splunął. - Nie dowiesz się kim jestem, do póki sam ci się nie ujawnię. Nie rozumiesz, że jestem o krok przed tobą. Monitoruję każdy twój ruch, słyszę każde słowo. Swoją drogą nieźle się dziś zabawiłaś.
- Zamknij się. - krzyknęłam.
Ponownie usłyszałam śmiech w słuchawce. - Jesteś taka żałosna. Mógłbym cię zabić, ale chcę się jeszcze z tobą zabawić.
- Co masz na myśli? - spytałam.
Czułam, że ta rozmowa schodzi na złą drogę.
- Nowe zadanie. - odparł spokojnie.
- Co mam zrobić? - spuściłam głowę i spojrzałam na swoją dłoń.
- Zabij Justina. Teraz.
3. KOMENTUJCIE!
5. KOMENTUJCIE!
6.KOMENTUJCIE!
~*~
- Czy ty już totalnie zgłupiałeś?! - wrzasnęłam na niego.
- Wow, miłe powitanie. - wypowiedział sarkastycznie.
- Justin nawet nie wiesz w co się wpakujemy. - westchnęłam i usiadłam na ławce.
- Ależ wiem. - usiadł obok mnie. - Może to nie jest dobry moment i miejsce na takie wyznania..
Spojrzałam na niego. Czy w tej chwili ma zamiar mi powiedzieć, że coś jednak do mnie czuje i nie chce się z tym kryć? Byłam zdenerwowana. Naprawdę nie wiedziałam co mnie czeka. To co teraz powie Justin może całkowicie zmienić nasze życie. Na lepsze, ale też i na gorsze, rozumiecie to, prawda?
- Wiesz, ostatnio często o tobie myślę i to są takie pozytywne myśli... Sądzę, że czuje coś do ciebie i te uczucie jest silne, a poczułem je w dniu kiedy cię poznałem, kiedy przyszłaś do naszego domu. Już wtedy coś się we mnie obudziło, ale nie byłem pewny co to jest.
Moje oczy zaszkliły się. Z jednej strony czułam się wspaniale, bo w końcu wiem, że moje uczucie do Justina jest odwzajemnione, a z drugiej strony ta miłość jest niemożliwa.
- Justin, a co z Ronnie? Przecież wy jesteście razem! - pisnęłam. Wtedy rozpłakałam się na dobre.
- Katniss, proszę nie płacz. - Justin podniósł moją głowę i otarł łzę z policzka. - Jakoś to będzie. Nikt z początku przecież nie musi o nas wiedzieć. To będzie nasz mały sekret, o którym będziemy wiedzieć tylko my. Nie masz się czego bać.
- Ale to będzie zdrada! - krzyknęłam i wstałam z ławki. - Zdrada z twojej strony i mojej. Justin nie mogę jej zranić ponownie, nie mogę...
Justin podniósł się z ławki i stanął obok mnie obejmować mnie ramieniem. - Nie martw się. To nie długo się skończy.
Odsunęłam się od niego. - Co masz na myśli?
- Mój związek z Ronnie. Czuje, że koniec jest już bliski.
To mi dało nadzieję.
- Jesteś tego pewny?
- Oczywiście, że jestem. - uśmiechnął się przez co i moje usta uniosły się ku górze. - Nie płacz już. Jesteśmy w Nowym Yorku, może czas się zabawić?
- Masz rację. - przyznałam. - Wiem, gdzie znajduje się dobry klub, możemy tam iść.
- To na co czekamy? - krzyknął radośnie przez co się zaśmiałam. - Chodźmy już.
Złapał moją dłoń i ruszyliśmy w stronę klubu, tak jak mówiła nam mapa.
Czy te słowa... które mówił Justin. Czy on uznał nas już jako parę? Jeśli tak, to z początku będzie mi bardzo ciężko hamować się przy Ronnie. Nie ukazywać czułości Justinowi. Czeka na czas próby i przetrwania. Wierzę z całego serca, że nam się uda.
~*~
- Miałaś rację, to naprawdę świetnie miejsce. - krzyknął do mnie Justin.
Znajdowaliśmy się w klubie. Muzyka grała tutaj dość głośno. Siedzieliśmy przy barze, gdzie popijaliśmy drinki. Muszę stwierdzić, że trzy mocne drinki to dla mnie zbyt dużo i czuje jak kręci mi się w głowie. Musiałam uważać, by nie palnąć czegoś głupiego lub niczego nie zrobić. Nie mogę pokazać swojej słabości przez głupi alkohol, lecz dzięki niemu poczułam się inaczej - zrelaksowana, rozluźniona. Właśnie o to mi chodziło. Pragnęłam chociaż na jeden dzień zapomnieć o wszystkim co jest związane z moim żałosnym życiem. W tej chwili tryskałam energią. Miałam ochotę krzyczeć, tańczyć o robić wiele innych zwiarowanych rzeczy.
- Chcesz? - szatyn wyciągnął paczkę papierosów.
- Przecież ty nie palisz. - burknęłam obojętnie.
Nie umiałam palić. Osobiście nigdy nie pamiętam, żebym paliła.Chcę, ale jeśli źle się zaciągnę, to wyjdę na idiotkę.Ostatecznie spojrzałam na paczkę papierosów i sięgnęłam po jednego. Justin podpalił go, a ja się zaciągnęłam czując jak nikotyna wsiąka w głąb moich płuc. Wtedy też się zakrztusiłam i zaczęłam kaszleć. Tak jak sądziłam.
- Pierwszy raz? - spytał mnie retorycznie, lecz wiedział jaka jest odpowiedź.
Uspokoiłam kaszel i ponownie się zaciągnęłam, teraz poszło mi lepiej. Wcześniej byłam rozluźniona? Teraz jestem jeszcze bardziej. Paliłam papierosa i popijałam to drinkami. Mądre zachowanie.
- Idę zatańczyć. - parsknęłam i ruszyłam w stronę parkietu.
Na swoim biodrze poczułam męską dłoń. Doskonale sobie zdaję sprawę, że należy ona do Justina. W rytmie muzyki zaczęliśmy się kołysać. Na parkiecie tańczyło wielu ludzi, przez co ciało Justina było do mnie mocno zbliżone. Podobało mi się to. Tańczyliśmy razem wśród ludzi, jednak czułam się, jakbym znajdowała się w tym klubie tylko ja i Justin. Było to wspaniałe uczucie. Rękoma oplotłam jego szyję. Była to bardzo intymna chwila. Było mi bardzo gorąco. Z sekundy na sekundę nasze ruchy były odważniejsze. Na moich pośladkach poczułam rękę Justina, przez co lekko się zaśmiałam.
- O co chodzi? - mruknął mi do ucha.
-O nic. Jest wspaniale. - uśmiechnęłam się. - Wracajmy do hotelu, jestem zmęczona.
- Okej. - przytaknął łagodnie.
Złączył nasze dłonie i skierował do wyjścia. Na dworze było zimno. Chłód owiał moje ciało przez co lekko się wzdrygnęłam i poczułam gęsią skórkę. Duża ilość spożytego alkoholu spowodowała, że było mi niedobrze i czułam się niekomfortowo. Jeśli nie zwymiotuje to będzie sukces. Nie potrzebnie tyle piłam, jednak czuje też, że dobrze zrobiłam. Czułam się pierwszy raz spokojnie. Zero stresu i przejmowana się moimi czynami. Teraz nic mnie nie obchodziło, oprócz Justina. Pociągał mnie ten chłopak i to bardzo. Przy nim czułam się kimś. Byłam przy nim wolna i bezpieczna. Za każdym razem gdy spoglądałam na jego usta miałam ochotę rzucić się na niego i ponownie poczuć ich smak. Pragnęłam go pocałować, a nawet z nim być.
- Moje nogi. - mruknęłam do siebie.
Miałam na sobie wysokie szpilki, a do tego byłam pijania. Justin zatrzymał i odwrócił się w moją stronę. Spojrzał mi w oczy, po czym mnie pocałował. On mnie pocałował. Znowu. Czułam się jak w niebie. Ponownie poczułam jego wargi na swoich. Gdybym mogła nigdy bym się od nich nie odsunęła. Mogłabym je całować całe życie. Justin odsunął się od mnie i podniósł na rękach.
- Zaniosę cię, jeśli dam radę.
- Czy ty sugerujesz, że jestem gruba? - spojrzałam na niego podejrzliwym spojrzeniem.
- Wcale tak nie myślę. - zaśmiał się.
- Mam taką nadzieję. - uśmiechnęłam się. Splotłam dłonie w okół jego szyi i poszliśmy do hotelu.
Przez całą drogę Justin opowiadał mi o swojej rodzinie i jego relacjach z Ronnie. Co jakiś czas czułam jakbym przysypiała, jednak starałam się słuchać uważnie. Gdy Justin zauważał, że mam zamknięte oczy, całował mnie w policzek lub w usta. To było urocze.
- Śpij u mnie w pokoju, mam duże łóżko. - stanęłam na podłodze, gdy dotarliśmy już do hotelu. Justin kiwnął głową, przez co dał mi znak, że pasuje mu nocowanie ze mną.
W jednym pokoju.
W jednym łóżku.
Skierowaliśmy się do windy, która zawiozła nas na 6 piętro.
- Tutaj. - wskazałam kierunek. Mimo że, byłam pijana, to w miarę kontaktowałam i pamiętałam gdzie znajdował się mój pokój.
Otworzyłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Poczułam ulgę. Te łóżko było bardzo wygodne. Obok mnie położył się Justin.
- Ciężki dzień. - stwierdziłam.
- Masz rację, bardzo ciężki.
- Jutro Ronnie nas chyba zabije. - zaśmiałam się lakonicznie.
-Zobaczymy co będzie. - stwierdził i skierował wzrok na mnie.
Ponownie poczułam motylki w brzuchu. Myślałam, że wybuchnę. Nie wiedziałam czy Justin chce mnie ponownie pocałować, czy jednak nie. Podjęłam próby i zbliżyłam się składając mały pocałunek na jego ustach. Obydwoje się uśmiechnęliśmy.
- Pójdę wziąć prysznic. - wstał z łóżka i poszedł do łazienki.
Rozmyślałam teraz jak to wszystko będzie teraz wyglądać. Czy będziemy w stanie kryć swoje uczucia wobec siebie? Na przeszkodzie stoi Ronnie. Gdyby nie ona, mogłabym być z Justinem i nie byłoby żadnego problemu. Jak zawsze muszę mieć pod górkę. Przywykłam już do tego, że w moim życiu było źle, ale teraz... gdy przez chwilę poczułam się szczęśliwa to i tak mam coś na przeszkodzie.
Z zamyśleń wyrwał mnie dzwoniący telefon. Kto może dzwonić o tej porze? Wstałam z łózka i sięgnęłam po telefon naciskając zieloną słuchawkę.
- Wiesz Katniss. - usłyszałam ponury głos w słuchawce. To był mój prześladowca. - Zastanawia mnie, co by powiedziała twoja siostra gdyby dowiedziała się, że jej chłopak i jej okropna siostra spędzają w tej chwili noc. Pewnie byłaby zła, lecz bardziej by ją podłamało to, że jest zdradzana, przez swoich bliskich.
- Czego ode mnie chcesz? - warknęłam.
Zbyt długo cieszyłam się spokojem.
- Od ciebie? - zaśmiał się. - Och nic, Katniss. Dobrze wykonujesz polecenia, więc co mogę od ciebie chcieć?
-Skończ już tę grę. Nie wiem kim jesteś, ale obiecuję.. że jeśli się dowiem, kto za tym wszystkim stoi to nie zazna spokoju.
- Nie bądź głupia. - splunął. - Nie dowiesz się kim jestem, do póki sam ci się nie ujawnię. Nie rozumiesz, że jestem o krok przed tobą. Monitoruję każdy twój ruch, słyszę każde słowo. Swoją drogą nieźle się dziś zabawiłaś.
- Zamknij się. - krzyknęłam.
Ponownie usłyszałam śmiech w słuchawce. - Jesteś taka żałosna. Mógłbym cię zabić, ale chcę się jeszcze z tobą zabawić.
- Co masz na myśli? - spytałam.
Czułam, że ta rozmowa schodzi na złą drogę.
- Nowe zadanie. - odparł spokojnie.
- Co mam zrobić? - spuściłam głowę i spojrzałam na swoją dłoń.
- Zabij Justina. Teraz.
Od autorki: fu fu fu fu. nie podoba mi się to co tu napisałam. Rozdział jest do dupy. Jestem zmęczona, od poniedziałku pisałam ten rozdział i dopiero dzisiaj udało mi się go jakoś skończyć. Nie wiedziałam co pisać, bo ten rozdział miał być taki spokojny, chyba wiecie co mam na myśli? Przepraszam, że tak źle mi poszedł.
Nie wiem czy ktoś zauważył, ale planowałam napisać 30 rozdziałów, jednak czuje, że wyjdzie ich mniej. Historia nie długo będzie już w połowie napisana, ale to nic, bo mam już pomysł na nowe opowiadanie, które zacznę pisać od razu jak skończę to :))
Ferie mi się już kończą, więc rozdział pojawi się na koniec kolejnego tygodnia. Wybaczcie.
Nie chcę już Was tak zanudzać, więc kilka standardowych spraw.
1. KOMENTARZE! PROSZĘ, ZOSTAWIAJCIE JE DLA MNIE.
2. JEŚLI JESZCZE NIE WIDZIELIŚCIE TRAILERA OPOWIADANIA, ZNAJDZIECIE JE W ZAKŁADCE " TRAILER" NA GÓRZE BLOGA :)
4. ZNACIE JAKIEŚ GWIAZDY (KOBIETY) KTÓRE MOGŁABYM "UŻYĆ" W NOWYM OPOWIADANIU? PISZCIE SWOJE PROPOZYCJE!
Będzie mi miło, jeśli będziecie polecać tego bloga:)
Do następnego kochani!