Nie jestem w stanie opisać co teraz działo się w moje głowie. Jedynie na czym mi teraz zależało to bezpiecznie dobiec do auta i uciekać. Podczas biegu rozglądałam się w każdą stronę. Musiałam mieć pewność, że nie zostaniemy zaatakowani. W oddali zauważyłam auto.
- Justin szybciej! - wysapałam i przyśpieszyłam.
Byłam zmęczona. Mój organizm powoli stawiał opór. Nogi były jak z waty i co drugi krok lekko się potykałam. Przerażenie całkowicie zawładnęło nad moim ciałem. Czułam jak spływają po nim krople potu, lecz to już nie grało dla mnie ważnego znaczenia. Dobiegliśmy do auta. Zarzuciłam kluczyki Justinowi, bo to on lepiej poradzi sobie na drodze niż ja. Ostrożnie zarzuciłam broń na tylne siedzenie i ruszyliśmy.
Mój oddech stopniowo się uspokajał. Justina także. Przez chwilę jechaliśmy w ciszy, lecz długo ona nie trwała.
- Co to ma znaczyć? - spytał poważnie kurczowo trzymając się kierownicy.
Nie byłam pewna czy mu to powiedzieć. To jest moja sprawa i tylko moja.
- Powiedz.. - prosił cicho.
- Nie wiem jak to nazwać. - mówiłam prawdę - To może być dla ciebie chore, ale to jest pewna forma gry. Dostaje zadania i muszę je wykonać...- zawieszam głos.
- Co masz na myśli? - brnął dalej w temat.
Poczułam narastającą gulę w moim gardle. Strach ponownie mnie zaatakował. Moje dłonie zaczęły się pocić. Zaczęłam się nerwowo wiercić na fotelu. Auto było całkowicie nowe. Fotele były obite ciemną skórą, a deska rozdzielcza idealnie wyeksponowana w ciemnym drewnie.
- Zabijanie. - wydukałam cicho.
- To jest żart, prawda? - zaatakował mnie pytaniem.
Przekręciłam głową. Justin cicho westchnął. To chyba jest dla niego nie zrozumiałe. On nigdy nie zrozumie mojego życia, ale nie mam mu tego za złe. Ja też go nie rozumiem.
- Co z moim wozem? Co mam powiedzieć Ronnie? - zapytał mnie ze zmartwieniem.
Zastanawiałam się nad małym kłamstewkiem. - Powiedz, że jak jechaliśmy to się zepsuł i jest u mechanika, to będzie chwilowe alibi, później coś się wymyśli. - zapewniłam go.
Jechaliśmy w krępującej ciszy. Bałam się nacisnąć jakikolwiek przycisk na panelu. Miałam wiele wątpliwości co do tego auta. Nie mamy pewności czy nie jest na podsłuchu, ani nie jesteśmy w jeżdżącej bombie.
Sytuacja zrobiła się poważna. Może nawet wydaje się nierealna. Każdy kto usłyszałby moją historię uznał by pewnie, że zmyśliłam, albo czytałam jakąś książkę. Mam wrażenie, że gram w jakiś chorym filmie, gdzie gram główną rolę. Idealna historia i scenariusz. Morderstwa w dzieciństwie, wyjście na wolność, a teraz prześladowanie przez jakiegoś idiotę, który każe mi zabijać ludzi. Świetny film akcji.
Rozmyślałam jak sobie zapewnić bezpieczeństwo w domu. Nie mogę być przez cały czas prześladowana, bo mieszkam u Ronnie, a ona niczego nie może się dowiedzieć. Nie chcę jej narazić na stres i niebezpieczeństwo. Od tej pory muszę jeszcze uważniej jej pilnować.
Jedynie co mi wpadło do głowy to założenie kamer w domu w okół niego. Przynajmniej przez jakiś czas nikt nie będzie się w tej okolicy kręcił.
Ta metoda może zadziałać, ale i tak wiem, że jestem skazana na ponowne zabijanie ludzi.
To jest już pewne.
~*~
Ronnie nie było nadal w domu. Jak dla mnie to dobrze, bo dłużej mogę rozmyślić z Justinem plan działania.
Siedziałam u siebie w pokoju. Odpaliłam komputer, aby na chwilę się zrelaksować. Postanowiłam załączyć jakieś spokojnie utwory i poszłam wziąć kąpiel. Muszę przyznać, że jakoś mi pomogła. Cały pot ze mnie spłynął, a mój umysł był wolny od złych myśli. Ta kąpiel była mi potrzebna.
Wróciłam do pokoju. Założyłam na siebie świeżą bieliznę oraz koszulkę i szorty. Sięgnęłam po laptopa, aby przyciszyć muzykę i wtedy zauważyłam nowego e-maila.
" Witaj Katniss. Czas na Twoje pierwsze zadanie. Otóż jest pewna osoba, która jest mi coś winna. Twoim zadaniem będzie odebranie tej rzeczy i pozbycia się tej osoby. Uważaj, abyś nie została złapana, bo inaczej wiesz co cię czeka. Reszta informacji już wkrótce."
Treść wiadomości mnie przeraziła. Z kim będę miała do czynienia? Z kryminalistą? A może ze zwykłym frajerem, który sądził, że jeśli kupi na czarno narkotyki, to jakoś zaimponuje kolegom?
Sama nie wiem co o tym myśleć.
Niezwłocznie musiałam powiedzieć o tym Justinowi.
Znalazłam go w salonie, gdzie grał na konsoli.
- Justin, możesz na chwilę skończyć grać? - poprosiłam go.
- Nie mogę teraz. Przechodzę ważny element w grze. - cały czas patrzył w telewizor.
Wydałam głośny jęk frustracji. - Justin to poważna sprawa. - pisnęłam.
- Co może być teraz ważniejsze od przejścia poziomu w grze? - warknął. Spojrzał na mnie i w tym samym czasie przegrał. - Pięknie. - syknął z sarkazmem.
- Może jednak to, że dostałam wiadomość z pierwszym zadaniem do wykonania?! - w tamtej chwili się zdenerwowałam. Mój głos był groźny. Od razu po tych słowach mina Justina złagodniała.
- Przepraszam. - wyszeptał. - Ja... nie.. powinienem. - zająkał się. - Siadaj obok mnie i mów.
Posłuchałam go. Zajęłam miejsce obok niego.
- Zaczęło się. - wypowiedziałam i się rozpłakałam. Nie chciałam płakać, ale nie mogłam tak długo udawać silnej osoby. To dopiero początek, a ja już nie mam sił. Justin nic nie mówił, ale przytulił mnie. To mi wystarczyło, aby pokazać, że nie jestem w tym sama.
- Boje się, cholernie się boję. - wydukałam przez płacz.
Justin westchnął. - Dasz radę, wierzę w ciebie.
Jego słowa jakoś na mnie zadziałały. Możliwe, że potrzebowałam kilki słów otuchy, aby mój lęk zniknął. Może nie do końca, lecz jego poziom zmalał. Obudziłam w sobie nadzieję. Może Justin ma rację i faktycznie mi się uda? Jestem na tyle inteligentna, by móc stworzyć plan. Muszę się przygotować, w każdej chwili mogę zostać "wezwana" do zadania.
Jestem wojowniczką.
Uda mi się.
Wierzę w to.
Niestety muszę wejść w tej chory układ, nie mam innego wyjścia, lecz zagram po swojemu.
Moim zadaniem jest chronić moją rodzinę.
Ronnie i Justina.
Nic więcej.
Może pomyślicie, że zwariowałam, ale nie obchodzą mnie osoby, które będę zabijała. Są niestety pechowymi ofiarami gry.
Życie za życie.
Łatwa zasada.
- Dziękuje. - podziękowałam i lekko się uśmiechnęłam. Justin odwzajemnił uśmiech. Spojrzałam na zegarek. Było już późno. Dzisiaj był bardzo ciężki dzień, muszę się wyspać, aby mieć siłę. Bez niej jestem przegrana na starcie.
- Wiesz, jest już późno. - odsunęłam się od niego, co mu się chyba nie spodobało. - Muszę wypocząć.
- Tak, masz rację. - stwierdził. - Również się zaraz położę.
- Dobranoc, Justin. - pocałowałam go w policzek.
-Dobranoc, Katniss. - odpowiedział. Wstałam z kanapy i ruszyłam do swojego pokoju. Nie czułam się w nim bezpiecznie. Wcześniej widok na las mnie fascynował - teraz - przeraża. Zasunięte zasłony w małym stopniu sprawiają, że mój strach przemija. Postanowiłam teraz zostawić zapaloną lampkę nocną. Ułożyłam się w łóżku, mocno okrywając kołdrą.
Sen przybył bardzo szybko.
"Stoję w jasnym pokoju. Był cały biały. Jest w nim tylko łóżko, stolik i krzesło. Podchodzę do okna. Jestem gdzieś wysoko nad ziemią. Nic praktycznie nie widać. Widoki przysłania gęsta mgła.
Odsuwam się od okna. Ogarnia mnie przerażenie.
- Co ja tu robię? - pytam samą siebie.
Siadam w kącie, chowając głowę w kolana.
Czuje coś na skórze. Niespodziewanie z góry coś spada.
Śnieg? Nie, to popiół.
Lecz skąd, skoro nade mną jest dach.
Lekko unoszę głowę.
W pokoju jest ciemno. Boję się.
Do moich uszu dochodzi cichy płacz.
Dziecięcy. Dochodzi z szafy. Po macku podchodzę do niej i ją otwieram.
Zapalam małe światełko i widzę... dziecko.
Podobne do mnie. Ta sama twarz i kolor skóry.
Patrzy na mnie i wiem, że to jestem ja.
Czyżbym cofnęła się w przyszłość?
Dziewczynka przestaje płakać i wpatruje się we mnie swoimi ciemnymi oczyma. Przechyla lekko głowę w lewo i jej wyraz twarzy jest przerażający. Po pokoju roznosi się pisk, tak wysoki, że moje uszy nie są w stanie znieść tego dźwięku. Upadam na podłogę i zakrywam uszy rękoma, jednak to nic nie daje. Hałas rośnie a do tego dochodzą inne głosy. Mój mózg nie jest w stanie tego przetworzyć i wariuje. Sama zaczynam krzyczeć. Podkulam się do ściany i zaczynam płakać. Wtedy zauważam, że dziecko wychodzi z szafy i się przemienia. Jej ciało wygina się we wszystkie strony. Wygląda to tak obrzydliwie, że moje całe ciało ogarnia stracha,a włosy stoją dęba.
Nie ma już dziecka. Przede mną stoi potwór, ciemna postać. Podchodzi do mnie i łapie mnie za ręce. Spoglądam na niego i żałuję, że to zrobiłam. Jego twarz nie pokrywa skóra. Nie ma jej praktycznie wcale. Są to same mięśnie, a w kilku miejscach czaszkę. Zmora podciąga mnie do góry i uderza mnie o ścianę. Czuję, że słabnę. Trzyma mnie mocno za szyję, przez co nie mogę oddychać. Moje oczy coraz częściej są zamknięte. Jestem uderzona po raz kolejny. Wtedy upadam na podłogę i ledwo łapię oddech.
- To twój koniec Katniss! - wyryczał. - Jestem tobą i niedługo to się skończy.
Reszty słów już nie słyszę. Moje ciało odpłynęło. Czuje, że umarłam."
Momentalnie się obudziłam i podniosłam do góry. Oddycham płytko i szybko, przez co nie mogę uspokoić oddechu. Na moich policzkach czuję łzy. Jestem mokra od potu. Chwytam się za czoło. Zegarek wskazuje dopiero 4:45. Co miał znaczyć ten sen?! Miał mi coś pokazać? Zapalam światło. Czuje dziwne ukłucie w nadgarstkach. Są całe czerwone. Jakby na prawdę ktoś mnie zaatakował.
Wiem że już nie zasnę. Powoli mój oddech się uspokaja. Mam wrażenie, że nie wybudziłam się z tego snu. Staram się uwolnić umysł od złych myśli. Wstałam z łóżka i sięgnęłam po laptopa. Może jak włączę jakiś film to zapomnę o śnie. Mam taką nadzieję.
~*~
- Pieprzeni urzędnicy i ich zasady. - warknęłam do siebie, kopiąc z całej siły kamyczek.
Postanowiłam pójść dzisiaj do urzędu. Musiałam się dowiedzieć prawdy o mnie i o Ronnie. Jakim to sposobem nie jesteśmy prawdziwymi siostrami z krwi i kości? Czekałam w kolejce trzy godziny tylko po to, żeby usłyszeć "nie jest pani osobą prawną, by zdobyć te informacje". Kogo mam im przyprowadzić?! "Rodziców, których zamordowałam gdy byłam mała? Oh... będzie z tym problem.
Zrezygnowana tym wszystkim, usiadłam na ławce.
Co ja mam teraz zrobić? Może powinnam szukać odpowiedzi u innej osoby lub dać sobie z tym spokój?
Nie mogę. Nie potrafię. To jest silniejsze ode mnie. Nawet jeśli ta informacja będzie szokująca, to muszę ją znać.
Od samego rana "noszę" w sobie dziwne uczucie. Zaczęło się to wszystko od tego snu. Mam przeczucie, że coś się dzisiaj wydarzy i będzie to związane z moją dotychczasową sytuacją.
Moja intuicja mówi sama za siebie.
To będzie ten dzień.
Wróciłam do domu. Ronnie i Justin byli na zakupach. Może to i dobrze? Mam chwilę samotności w domu. No może nie do końca, bo nie wiem czy jestem sama tak do końca.
To chore i skomplikowane do tego stopnia, że sama się w tym wszystkim gubię.
Coś mnie podkusiło abym sprawdziła pocztę.
Bingo!
Wiadomość. Moje pierwsze zadanie. Wzdrygnęłam się na jej widok. Będzie mi ciężko, bo zrobię to pierwszy raz odkąd zabiłam rodziców. Zabiję kogoś ponownie.
Przeczytałam wiadomość. Były w niej uwzględnione wszystkie wskazówki.
"Annabell Focus"
Te nazwisko jest mi dosyć znajome, jakbym już je gdzieś słyszała, bądź widziała.
Wiem, że wszystko muszę zrobić sama. Nie mogę nawet liczyć na pomoc Justina. Tak bardzo teraz żałuję, że Ronnie jest w domu. W najbliższym czasie muszę zastanowić się jak ją "usunąć" chwilowo z miasta. Może ją wysłać na jakieś wakacje?
Postanowiłam przygotować do zadania. Wzięłam gorącą kąpiel. Ubrałam na siebie ciemne ubrania oraz związałam włosy. Wezmę na wszelki wypadek rękawiczki i czapkę, aby moja ofiara nie widziała mojej twarzy. Do torby ostrożnie wrzuciłam broń oraz wszelkie inne mi potrzebne rzeczy, które ułatwią mi unicestwienie ofiary. Zamknęłam dom i wsiadłam do auta. Moje umiejętności prowadzenia auta nie były zbyt wysokie, ale na szczęście szpital przygotowywał nas do radzenia sobie w dalszym życiu. Dziwię się, że podjęli się tego, aby nauczyć nas prowadzić auto, w każdej chwili mógł ktoś przecież zwiać bez problemu.
Na miejscu byłam pięć minut później. Dochodziła godzina 19. Było jeszcze zbyt jasno, bym mogła kogoś atakować, ale nie pozostało mi nic innego tylko czekać.
Nadal czekałam. Minęła już 21. Może moja ofiara przeszła obok mnie, a ja jej nie rozpoznałam. Nagle zadzwonił telefon.
- Przygotuj się. Starsza kobieta. Ciemne włosy, okulary. Dalej wiesz co masz robić. - telefon się urwał. To mi wystarczyło. Nie potrzebowałam głębszych informacji. Na ulicach nie było już nikogo. Było już ciemno. Wtedy zza zakrętu wyłoniła się postać.
To musiała być ona.
Czmychnęła pod lampą przez co mogłam rozpoznać jej tożsamość.
- Tylko nie ona. - mruknęłam sama do siebie.
- Co z moim wozem? Co mam powiedzieć Ronnie? - zapytał mnie ze zmartwieniem.
Zastanawiałam się nad małym kłamstewkiem. - Powiedz, że jak jechaliśmy to się zepsuł i jest u mechanika, to będzie chwilowe alibi, później coś się wymyśli. - zapewniłam go.
Jechaliśmy w krępującej ciszy. Bałam się nacisnąć jakikolwiek przycisk na panelu. Miałam wiele wątpliwości co do tego auta. Nie mamy pewności czy nie jest na podsłuchu, ani nie jesteśmy w jeżdżącej bombie.
Sytuacja zrobiła się poważna. Może nawet wydaje się nierealna. Każdy kto usłyszałby moją historię uznał by pewnie, że zmyśliłam, albo czytałam jakąś książkę. Mam wrażenie, że gram w jakiś chorym filmie, gdzie gram główną rolę. Idealna historia i scenariusz. Morderstwa w dzieciństwie, wyjście na wolność, a teraz prześladowanie przez jakiegoś idiotę, który każe mi zabijać ludzi. Świetny film akcji.
Rozmyślałam jak sobie zapewnić bezpieczeństwo w domu. Nie mogę być przez cały czas prześladowana, bo mieszkam u Ronnie, a ona niczego nie może się dowiedzieć. Nie chcę jej narazić na stres i niebezpieczeństwo. Od tej pory muszę jeszcze uważniej jej pilnować.
Jedynie co mi wpadło do głowy to założenie kamer w domu w okół niego. Przynajmniej przez jakiś czas nikt nie będzie się w tej okolicy kręcił.
Ta metoda może zadziałać, ale i tak wiem, że jestem skazana na ponowne zabijanie ludzi.
To jest już pewne.
~*~
Ronnie nie było nadal w domu. Jak dla mnie to dobrze, bo dłużej mogę rozmyślić z Justinem plan działania.
Siedziałam u siebie w pokoju. Odpaliłam komputer, aby na chwilę się zrelaksować. Postanowiłam załączyć jakieś spokojnie utwory i poszłam wziąć kąpiel. Muszę przyznać, że jakoś mi pomogła. Cały pot ze mnie spłynął, a mój umysł był wolny od złych myśli. Ta kąpiel była mi potrzebna.
Wróciłam do pokoju. Założyłam na siebie świeżą bieliznę oraz koszulkę i szorty. Sięgnęłam po laptopa, aby przyciszyć muzykę i wtedy zauważyłam nowego e-maila.
" Witaj Katniss. Czas na Twoje pierwsze zadanie. Otóż jest pewna osoba, która jest mi coś winna. Twoim zadaniem będzie odebranie tej rzeczy i pozbycia się tej osoby. Uważaj, abyś nie została złapana, bo inaczej wiesz co cię czeka. Reszta informacji już wkrótce."
Treść wiadomości mnie przeraziła. Z kim będę miała do czynienia? Z kryminalistą? A może ze zwykłym frajerem, który sądził, że jeśli kupi na czarno narkotyki, to jakoś zaimponuje kolegom?
Sama nie wiem co o tym myśleć.
Niezwłocznie musiałam powiedzieć o tym Justinowi.
Znalazłam go w salonie, gdzie grał na konsoli.
- Justin, możesz na chwilę skończyć grać? - poprosiłam go.
- Nie mogę teraz. Przechodzę ważny element w grze. - cały czas patrzył w telewizor.
Wydałam głośny jęk frustracji. - Justin to poważna sprawa. - pisnęłam.
- Co może być teraz ważniejsze od przejścia poziomu w grze? - warknął. Spojrzał na mnie i w tym samym czasie przegrał. - Pięknie. - syknął z sarkazmem.
- Może jednak to, że dostałam wiadomość z pierwszym zadaniem do wykonania?! - w tamtej chwili się zdenerwowałam. Mój głos był groźny. Od razu po tych słowach mina Justina złagodniała.
- Przepraszam. - wyszeptał. - Ja... nie.. powinienem. - zająkał się. - Siadaj obok mnie i mów.
Posłuchałam go. Zajęłam miejsce obok niego.
- Zaczęło się. - wypowiedziałam i się rozpłakałam. Nie chciałam płakać, ale nie mogłam tak długo udawać silnej osoby. To dopiero początek, a ja już nie mam sił. Justin nic nie mówił, ale przytulił mnie. To mi wystarczyło, aby pokazać, że nie jestem w tym sama.
- Boje się, cholernie się boję. - wydukałam przez płacz.
Justin westchnął. - Dasz radę, wierzę w ciebie.
Jego słowa jakoś na mnie zadziałały. Możliwe, że potrzebowałam kilki słów otuchy, aby mój lęk zniknął. Może nie do końca, lecz jego poziom zmalał. Obudziłam w sobie nadzieję. Może Justin ma rację i faktycznie mi się uda? Jestem na tyle inteligentna, by móc stworzyć plan. Muszę się przygotować, w każdej chwili mogę zostać "wezwana" do zadania.
Jestem wojowniczką.
Uda mi się.
Wierzę w to.
Niestety muszę wejść w tej chory układ, nie mam innego wyjścia, lecz zagram po swojemu.
Moim zadaniem jest chronić moją rodzinę.
Ronnie i Justina.
Nic więcej.
Może pomyślicie, że zwariowałam, ale nie obchodzą mnie osoby, które będę zabijała. Są niestety pechowymi ofiarami gry.
Życie za życie.
Łatwa zasada.
- Dziękuje. - podziękowałam i lekko się uśmiechnęłam. Justin odwzajemnił uśmiech. Spojrzałam na zegarek. Było już późno. Dzisiaj był bardzo ciężki dzień, muszę się wyspać, aby mieć siłę. Bez niej jestem przegrana na starcie.
- Wiesz, jest już późno. - odsunęłam się od niego, co mu się chyba nie spodobało. - Muszę wypocząć.
- Tak, masz rację. - stwierdził. - Również się zaraz położę.
- Dobranoc, Justin. - pocałowałam go w policzek.
-Dobranoc, Katniss. - odpowiedział. Wstałam z kanapy i ruszyłam do swojego pokoju. Nie czułam się w nim bezpiecznie. Wcześniej widok na las mnie fascynował - teraz - przeraża. Zasunięte zasłony w małym stopniu sprawiają, że mój strach przemija. Postanowiłam teraz zostawić zapaloną lampkę nocną. Ułożyłam się w łóżku, mocno okrywając kołdrą.
Sen przybył bardzo szybko.
"Stoję w jasnym pokoju. Był cały biały. Jest w nim tylko łóżko, stolik i krzesło. Podchodzę do okna. Jestem gdzieś wysoko nad ziemią. Nic praktycznie nie widać. Widoki przysłania gęsta mgła.
Odsuwam się od okna. Ogarnia mnie przerażenie.
- Co ja tu robię? - pytam samą siebie.
Siadam w kącie, chowając głowę w kolana.
Czuje coś na skórze. Niespodziewanie z góry coś spada.
Śnieg? Nie, to popiół.
Lecz skąd, skoro nade mną jest dach.
Lekko unoszę głowę.
W pokoju jest ciemno. Boję się.
Do moich uszu dochodzi cichy płacz.
Dziecięcy. Dochodzi z szafy. Po macku podchodzę do niej i ją otwieram.
Zapalam małe światełko i widzę... dziecko.
Podobne do mnie. Ta sama twarz i kolor skóry.
Patrzy na mnie i wiem, że to jestem ja.
Czyżbym cofnęła się w przyszłość?
Dziewczynka przestaje płakać i wpatruje się we mnie swoimi ciemnymi oczyma. Przechyla lekko głowę w lewo i jej wyraz twarzy jest przerażający. Po pokoju roznosi się pisk, tak wysoki, że moje uszy nie są w stanie znieść tego dźwięku. Upadam na podłogę i zakrywam uszy rękoma, jednak to nic nie daje. Hałas rośnie a do tego dochodzą inne głosy. Mój mózg nie jest w stanie tego przetworzyć i wariuje. Sama zaczynam krzyczeć. Podkulam się do ściany i zaczynam płakać. Wtedy zauważam, że dziecko wychodzi z szafy i się przemienia. Jej ciało wygina się we wszystkie strony. Wygląda to tak obrzydliwie, że moje całe ciało ogarnia stracha,a włosy stoją dęba.
Nie ma już dziecka. Przede mną stoi potwór, ciemna postać. Podchodzi do mnie i łapie mnie za ręce. Spoglądam na niego i żałuję, że to zrobiłam. Jego twarz nie pokrywa skóra. Nie ma jej praktycznie wcale. Są to same mięśnie, a w kilku miejscach czaszkę. Zmora podciąga mnie do góry i uderza mnie o ścianę. Czuję, że słabnę. Trzyma mnie mocno za szyję, przez co nie mogę oddychać. Moje oczy coraz częściej są zamknięte. Jestem uderzona po raz kolejny. Wtedy upadam na podłogę i ledwo łapię oddech.
- To twój koniec Katniss! - wyryczał. - Jestem tobą i niedługo to się skończy.
Reszty słów już nie słyszę. Moje ciało odpłynęło. Czuje, że umarłam."
Momentalnie się obudziłam i podniosłam do góry. Oddycham płytko i szybko, przez co nie mogę uspokoić oddechu. Na moich policzkach czuję łzy. Jestem mokra od potu. Chwytam się za czoło. Zegarek wskazuje dopiero 4:45. Co miał znaczyć ten sen?! Miał mi coś pokazać? Zapalam światło. Czuje dziwne ukłucie w nadgarstkach. Są całe czerwone. Jakby na prawdę ktoś mnie zaatakował.
Wiem że już nie zasnę. Powoli mój oddech się uspokaja. Mam wrażenie, że nie wybudziłam się z tego snu. Staram się uwolnić umysł od złych myśli. Wstałam z łóżka i sięgnęłam po laptopa. Może jak włączę jakiś film to zapomnę o śnie. Mam taką nadzieję.
~*~
- Pieprzeni urzędnicy i ich zasady. - warknęłam do siebie, kopiąc z całej siły kamyczek.
Postanowiłam pójść dzisiaj do urzędu. Musiałam się dowiedzieć prawdy o mnie i o Ronnie. Jakim to sposobem nie jesteśmy prawdziwymi siostrami z krwi i kości? Czekałam w kolejce trzy godziny tylko po to, żeby usłyszeć "nie jest pani osobą prawną, by zdobyć te informacje". Kogo mam im przyprowadzić?! "Rodziców, których zamordowałam gdy byłam mała? Oh... będzie z tym problem.
Zrezygnowana tym wszystkim, usiadłam na ławce.
Co ja mam teraz zrobić? Może powinnam szukać odpowiedzi u innej osoby lub dać sobie z tym spokój?
Nie mogę. Nie potrafię. To jest silniejsze ode mnie. Nawet jeśli ta informacja będzie szokująca, to muszę ją znać.
Od samego rana "noszę" w sobie dziwne uczucie. Zaczęło się to wszystko od tego snu. Mam przeczucie, że coś się dzisiaj wydarzy i będzie to związane z moją dotychczasową sytuacją.
Moja intuicja mówi sama za siebie.
To będzie ten dzień.
Wróciłam do domu. Ronnie i Justin byli na zakupach. Może to i dobrze? Mam chwilę samotności w domu. No może nie do końca, bo nie wiem czy jestem sama tak do końca.
To chore i skomplikowane do tego stopnia, że sama się w tym wszystkim gubię.
Coś mnie podkusiło abym sprawdziła pocztę.
Bingo!
Wiadomość. Moje pierwsze zadanie. Wzdrygnęłam się na jej widok. Będzie mi ciężko, bo zrobię to pierwszy raz odkąd zabiłam rodziców. Zabiję kogoś ponownie.
Przeczytałam wiadomość. Były w niej uwzględnione wszystkie wskazówki.
"Annabell Focus"
Te nazwisko jest mi dosyć znajome, jakbym już je gdzieś słyszała, bądź widziała.
Wiem, że wszystko muszę zrobić sama. Nie mogę nawet liczyć na pomoc Justina. Tak bardzo teraz żałuję, że Ronnie jest w domu. W najbliższym czasie muszę zastanowić się jak ją "usunąć" chwilowo z miasta. Może ją wysłać na jakieś wakacje?
Postanowiłam przygotować do zadania. Wzięłam gorącą kąpiel. Ubrałam na siebie ciemne ubrania oraz związałam włosy. Wezmę na wszelki wypadek rękawiczki i czapkę, aby moja ofiara nie widziała mojej twarzy. Do torby ostrożnie wrzuciłam broń oraz wszelkie inne mi potrzebne rzeczy, które ułatwią mi unicestwienie ofiary. Zamknęłam dom i wsiadłam do auta. Moje umiejętności prowadzenia auta nie były zbyt wysokie, ale na szczęście szpital przygotowywał nas do radzenia sobie w dalszym życiu. Dziwię się, że podjęli się tego, aby nauczyć nas prowadzić auto, w każdej chwili mógł ktoś przecież zwiać bez problemu.
Na miejscu byłam pięć minut później. Dochodziła godzina 19. Było jeszcze zbyt jasno, bym mogła kogoś atakować, ale nie pozostało mi nic innego tylko czekać.
Nadal czekałam. Minęła już 21. Może moja ofiara przeszła obok mnie, a ja jej nie rozpoznałam. Nagle zadzwonił telefon.
- Przygotuj się. Starsza kobieta. Ciemne włosy, okulary. Dalej wiesz co masz robić. - telefon się urwał. To mi wystarczyło. Nie potrzebowałam głębszych informacji. Na ulicach nie było już nikogo. Było już ciemno. Wtedy zza zakrętu wyłoniła się postać.
To musiała być ona.
Czmychnęła pod lampą przez co mogłam rozpoznać jej tożsamość.
- Tylko nie ona. - mruknęłam sama do siebie.
Od autorki: Cześć. Oto rozdział 7. Przepraszam za przerwę. Ostatnia klasa gimnazjum jest ciężka, więc nie chcę nawet myśleć co mnie czeka od września w szkole średniej. W przyszłym tygodniu czekają mnie ponowne próbne egzaminy, więc wątpię, żeby kolejny rozdział pojawił się w tygodniu, ALE od 14 lutego zaczynam ferie, więc będę miała duuużo czasu na pisanie opowiadania.
Co sądzicie o śnie Katniss? Jak myślicie, kogo zobaczyła? Wasze sugestie piszcie w komentarzach.
Przepraszam za błędy. Cholernie boli mnie głowa i nie kontaktuję zbytnio, więc nie mam ochoty na ich sprawdzanie.
To tyle ode mnie. Dziękuje za każde miłe słowo, które tu zostawiacie i że to czytania! MUCH LOOVE
KOMENTUJCIE :))
P.S. W następnym rozdziale czeka Was bardzo miła informacja! :)
asdfghjkl cudowny rozdział, nie mogę doczekać się następnego :)
OdpowiedzUsuńrozdział genialny, serio:)
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać następnego:):)
@ilysm_jb_smg :):)
jak zwykle genialny *o* czekam na następny :) <3
OdpowiedzUsuńomg, świetny! fdsjgjskljgd;lg
OdpowiedzUsuńczekam na nn ;)
@Danger12345678
cudowny! :) @selinux
OdpowiedzUsuńchce następny *.*
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział :) @thegingercake
OdpowiedzUsuńswietny!! uwielbiam sposob w jaki to piszesz
OdpowiedzUsuńmyślę ze to ta pani co jej przepowiedziała przyszłość .... rozdział super czekam na nastepny :D
OdpowiedzUsuńCUDO KSNFNJFNCNFNFNCNNC !!!! KOCHAM CIĘ. JESTEM CIEKAWA KTO TO TA BABKA @16KIDRAUHL94
OdpowiedzUsuńok, ten rozdział jest czymś, czego się nie spodziewałam a jednocześnie wiedziałam, że będzie powiązany z tą kobietą.
OdpowiedzUsuńNo ale weź, piszesz zbyt cudownie asdmoidsmaoia
w ogóle, to jestem ciekawa co będzie w kolejnym rozdziale.
Tak, ja mistrz, komentuję po tygodniu hahahha.
Ale skomentowałam! ;)
Hahahha, czekam na kolejny, @ilymyswaggyboy
świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńkocham tego bloga <3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział <3 Chce już następny *-* hjvbsjhnbfzs ♥ / @dama_dems_x
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ! Czekam na następny xx @Xiickey
OdpowiedzUsuń