Ogarnęła mnie głucha cisza. Ronnie i Justin już śpią. Teraz jest odpowiedni moment na ucieczkę z domu, aby wykonać kolejne zadanie. Wcześniej już ubrałam na siebie ubrania i spakowałam broń. Nie byłam pewna co do mojego bezpieczeństwa. Wiedziałam, że te zadanie będzie cholernie trudne i muszę być skupiona, abym nie zrobiła sobie krzywdy, a co najgorsze...bym nie zginęła.
Szybko wytrąciłam złe myśli z głowy i po cichu wydostałam się z pokoju. Musiałam uważać. Gdybym obudziła Ronnie byłabym w dupie i byłby już koniec. Całe szczęście wyszłam już z domu nie robiąc hałasu. Podbiegłam do auta, które stało kilki metrów dalej, aby nie budził żadnych podejrzeń, bądź żeby mnie nie zdradził, gdyby policja znalazła zwłoki. Tym razem droga była daleka. Byłam zmuszona jechać aż na przedmieścia Nowego Yorku, a od tego miasta dzieli nas prawie godzina jazdy. Im bliżej byłam miejsca, tym bardziej się denerwowałam. Moje dłonie zaczęły się trząść, a zimny pot oblał moje ciało. Wzdrygnęłam się na widok uliczki, w którą muszę wjechać.
- To musi być tutaj. - mruknęłam sama do siebie. Przyjrzałam się dokładnie otoczeniu, w którym się znajdowałam. Nie wyglądało to dobrze. Z daleka te miejsce wyglądało upiornie, a z bliska jeszcze gorzej. Mroczny klimat dodawała późna pora. Księżyc wysoko górował na niebie. Była pełnia. Uwielbiam pełnie.
Zgasiłam silnik i siedziałam w ciemności. Z budynku wyszło dwóch dosyć masywnych mężczyzn. Jeśli miałabym teraz zabić takich mięśniaków...ugh nie ma szans. Zadzwonił telefon, który szybko odebrałam.
- Świetnie, że już jesteś na miejscu. - męski głos wychrypiał do słuchawki. - Słuchaj mnie teraz uważnie. W środku znajduje się dwóch face.. w sumie dzieciaków, którzy są mi coś winni. Niestety chłopcy nie wywiązali się z umowy, więc ich czas nadszedł końca.
- Co mam zrobić? - spytałam, choć to było oczywiste, że jestem zmuszona ich zabić.
- Zaciągnij ich gdzieś. Najlepiej wyciągnij ich za budynek i wtedy rób swoje. I pamiętaj. - wtrącił. - Nikt nie może cię poznać, ani przyłapać, bo inaczej wiesz co cię czeka. - rozmowa się zakończyła.
Schowałam telefon do kieszeni, po czym broń schowałam pod koszulkę. Stawiłam na nóż oraz mały pistolet z tłumikiem, aby nikt nie słyszał strzałów. Westchnęłam i wysiadłam z wozu kierując się do klubu, baru lub czymkolwiek było te miejsce.
Schowałam telefon do kieszeni, po czym broń schowałam pod koszulkę. Stawiłam na nóż oraz mały pistolet z tłumikiem, aby nikt nie słyszał strzałów. Westchnęłam i wysiadłam z wozu kierując się do klubu, baru lub czymkolwiek było te miejsce.
Nowy York to piękne miasto. Chciałabym się do niego przeprowadzić. Nikt cię tam nie zna. Przechodzisz codziennie obok nowych twarzy. Dla innych może się to wydawać dziwne i pewnie z chęcią by się ze mną zamienili, byle nie mieszkać w tak dużym mieście, ale mnie to właśnie kręci. Samotność nie jest mi obca, więc chyba nie byłoby tak źle. Co jeśli zabrać tutaj Ronnie i Justina? Siostra często tutaj ma jakieś spotkania zawodowe, a do tego moglibyśmy zacząć nowe życie.
Weszłam do środka, moje nozdrza wypełnił ostry zapach alkoholu i tytoniu. Jak widzę, nikt tutaj nie próżnuje. Miejsce wyglądało dziwnie, ale jednak można było poczuć się tu komfortowo? Nie wiem jak to mam nazwać. Zaczęłam się rozglądać, by znaleźć tych młodych. Moja obecność przykuła spojrzenia kilku obleśnych facetów, przez co się skrzywiłam. Nienawidziłam tego. Podeszłam dla zmyłki do baru i zamówiłam drinka. Wtedy usiadłam swobodnie na stołku i ponownie się rozglądałam. Grała tutaj muzyka rockowa, ale było dość cicho. Z daleka widziałam, jak kilku mężczyzn gra w bilarda. Bar typowy dla motocyklistów i miłośników rocka. Miejscówka jednak nie wydawała się taka zła, jak to wyglądało na zewnątrz. Przy moim boku znalazł się młody blondyn. Chciałam go jak najszybciej spławić, ale wtedy przypomniało mi się, że to może być jeden z tych chłopaków.
- Cześć. - przywitał się.
- Hej. - zabrzmiałam uroczo jak tylko się dało.
- Co taka ślicznotka tutaj robi? - serio?! typowy tekst każdego chłopaka z klubie. Z moich ust wydobył się chichot przez co chłopak również się uśmiechnął.
- Jestem Mitchell. - przedstawił się i wyciągnął rękę ku mnie.
- Ka.. Katie. - skłamałam. Po co mu wiedzieć jak mam na imię, skoro za jakieś piętnaście minut będzie martwy? Spojrzałam mu w oczy, jego źrenice były powiększone, co oznaczało, że był pod wpływem narkotyków.
- Umm.. słuchaj. - zaczęłam - wiesz może gdzie zdobędę jakiś towar? Bardzo bym chciała spróbować, a nie wiedziałam do kogo bym się mogła zgłosić.
- Złotko, trafiłaś w idealne miejsce i do idealnej osoby. - wydukał. Do ideału to mu było jeszcze daleko, ale postanowiłam ugryźć się w język i się uśmiechnęłam. - Dave! - zawołał kogoś i zaraz przy moim drugim boku pojawił się wysoki brunet.
Co jak co, ale muszę stwierdzić, że chłopcy byli nawet przystojni i źle zostali ocenieni. Fakt, nie wyglądali jak ci wszyscy mięśniacy stąd, ale mieli w sobie to coś. Poczułam się nieswojo. Nie chciałam ich zabijać. Nic mi nie zrobili, ale to ja jestem skazana odebrać im życie.
Co jak co, ale muszę stwierdzić, że chłopcy byli nawet przystojni i źle zostali ocenieni. Fakt, nie wyglądali jak ci wszyscy mięśniacy stąd, ale mieli w sobie to coś. Poczułam się nieswojo. Nie chciałam ich zabijać. Nic mi nie zrobili, ale to ja jestem skazana odebrać im życie.
- To może chodźmy do mojego auta? Tam będziemy mogli lepiej się poznać. - puściłam oczko, przez co chłopacy się zaśmiali. Kiwnęli głową i wyszliśmy z budynku. Postanowiłam zaciągnąć ich w jakieś zaciemnione miejsce, ale które było blisko mojego auta. Weszliśmy w alejkę, gdy Mitchell się zatrzymał.
- Zaczekajcie, muszę pójść po jedną małą rzecz. - posłał mi łobuzerski uśmiech. Wtedy poczułam się obrzydzona, ale miałam też idealną szansę, aby zabić Dave'a. Gdy upewniłam się, że Mitchell zniknął z naszego pola widzenia, odwróciłam się do bruneta i wyciągnęłam pistolet.
- Woho, kochanie, co ty odpierdalasz? - uniósł ku górze ręce.
- Wybacz, to kara za nie wywiązywanie się z obietnic. - wypowiedziałam i nacisnęłam na spust. Wtedy naboje wybiły. Trafiłam. Ciało Dave'a opadło na ziemię zalewając się w kałuży krwi. Dla pewności zadałam mu kilka ciosów nożem. Wtedy miałam pewność, że nie żyje.
Przy moim boku zjawił się Mitchell. - Wróciłem skarb.. - nie dokończył. - Co to kurwa? - wrzasnął.
Odwróciłam się w jego stronę. W moich ust wydobyło się ciche "ups" i strzeliłam prosto w jego klatkę piersiową. Upewniłam się, że już nie żyje. Teraz nie zauważona musiałam zaciągnąć ciała na tyły auta. Zajęło mi to ponad dwadzieścia minut. Ich ciała były ciężkie, a do tego co jakiś czas ktoś przechodził obok. Dziękowałam w duchu, że te miejsce nie było oświetlone.
Zajęłam miejsce pasażera i pośpiesznie wyjechałam na główną drogę. I co ja mam teraz zrobić z ciałami? Czekałam na dalsze wskazówki, lecz nie dostałam żadnej wiadomości. Kompletnie nic.
Usłyszałam dźwięk sms'a. Był to Justin. Zatrzymałam auto przy przydrożnym barze i weszłam do niego.
Od Justin:
Gdzie jesteś? Masz szczęście, że Ronnie śpi i nie odwiedziła cię w nocy.
Czy to oznacza, że Justin był u mnie w pokoju?!
Do Justin:
Domyśl się co musiałam zrobić...
Wysłałam wiadomość i skierowałam się do toalety. Nie byłam ubrudzona krwią, a to duży plus dla mnie. Odkręciłam wodę, którą obmyłam twarz i dłonie. Spojrzałam w lustro i widziałam tylko potwora zdolnego do zabijania ludzi. Na moim nowym koncie miałam już trzy ofiary, a zdaję sobie z tego sprawę, że będzie ich więcej. Do tego Justin i Roninie.. NIE! Nie zrobię tego. Muszę postawić warunek.
Zabiję każdego, tylko nie ich.
Zabiję każdego, tylko nie ich.
Wyszłam z łazienki i podeszłam do lady. Zamówiłam gorącą czekoladę. Postanowiłam chwilę tutaj posiedzieć. Mimo że, była już 1 w nocy to i tak siedziało tu kilka osób. Achh.. no tak. To w końcu NY. Nie ważne gdzie jesteś. Czy na przedmieściach, czy w centrum, wszędzie będę ludzie.
Dostałam nową wiadomość, od Justina.
Dostałam nową wiadomość, od Justina.
Od Justin:
Gdzie jesteś? Zaraz do ciebie przyjadę.
Rozważałam to, czy ma tu przyjechać czy nie. Muszę pozbyć się ciał, a lepiej jest je porzucić gdzieś daleko w lesie lub w jakimś stawie.
Czekaj na mnie na
skrzyżowaniu 66 i 52. Będę tam za 30 minut.
Do czasu.
Do Justn:
Wysłałam sms'a i
wyszłam z baru popijając gorącą czekoladę. Rozluźni mnie trochę i również poczuje
się lepiej. Wsiadłam do auta zajmując
swoje miejsce. Szybko odpaliłam silnik i wyjechałam z miejsca żegnając się z
pięknym Nowym Yorkiem. Ile bym dała, żeby tu mieszkać.
Jazda sprawiała mi
przyjemność. Nie było dużego ruchu, gdyż była noc, jednak dotarcie na miejsce
zajęło mi prawie 40 minut. Postanowiłam się nie śpieszyć. Zatrzymałam wóz i
wysiadłam z niego witając się z Justinem.
- Kto tym razem? –
spytał.
Wzruszyłam ramionami.
– Nie wiem, poznałam ich imiona krótko przed ich śmiercią. Nie mieli ze mną nic
wspólnego.
- Nie rozumiem. –
oburzył się – Masz odwalać czarną robotę dla kogoś? Nie mógł ich sam zabić?!
- Justin uspokój się.
– nie miałam pewności czy teraz jestem na podsłuchu. Wolę dmuchać na zimne. – Jest okej. To teraz moja „praca” pamiętaj o
tym.
Justin tylko
westchnął i podszedł do swojego wozu. – Jedźmy już i pozbądźmy się tych ciał.
- Jasne.
~*~
Wjechaliśmy do lasu
rozglądając się za idealnym miejscem na zwłoki. Chciałam je zostawić gdzieś
daleko, by nikt ich nie znalazł. Muszę na siebie uważać, nikt nie może
dowiedzieć się, że robię coś takiego. Jeśli to będzie znajoma osoba, która zna
moją kryminalną przeszłość na pewno sypnie mnie policji, czego z całego serca
nie chcę.
Jeździliśmy chyba tak
przed godzinę, aż znaleźliśmy się nad małym stawem. Tu będzie idealnie.
Zatrzymałam auto, a obok mnie stanął Justin. Wysiedliśmy i wyciągnęliśmy ciała.
Najpierw złapaliśmy blondyna, który zaraz był w wodzie i opadał na dno.
Wróciliśmy po bruneta, który skończył tak jak jego kumpel.
Przez chwilę
staliśmy i spoglądaliśmy na staw, w którym tonęły ciała. Zaczęłam rozmyślać,
kto może być następny. Dochodziła godzina 4. Postanowiłam odpocząć i usiadłam na ziemi. To samo zrobił Justin co
mnie zdziwiło, sądziłam, że pojedzie już do domu.
- Jedź już, sama
niedługo wrócę. – stwierdziłam patrząc na niebo.
- Ale chcę zostać z
Tobą. – wyszeptał.
Nie wiem dlaczego, ale zrobiło mi się miło. To było miłe z
jego strony. Spojrzałam na niego. Wyglądał tak idealnie. Jego szczęka była
idealnie zakreślona, a włosy lekko potargane. Ideał.
Od kilku dni moje
myśli skupiały się na Justinie. Nie byłam pewna czy coś do niego czuje. No..
czułam, ale to była silna więź, może bardziej przyjacielska, niż miłosna. Sama
nie wiem, coś mnie do niego ciągnęło i uwielbiałam spędzać z nim czas. Odkąd
opowiedziałam mu całą moją historię, poczułam, że zbliżyłam się do niego.
Cholera, czy ja się faktycznie w nim zakochałam? Przecież to chłopak mojej
siostry, nie mogłabym zniszczyć tego związku, już dosyć, że wcześniej jej życie
przypominało piekło przeze mnie. Nie mogłabym jej zranić. Zresztą, o czym ja
myślę? Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, że Justin jest szaleńczo zakochany
w Ronnie. Na pewno mu się nie podobam.
- Czemu się tak na
mnie patrzysz? – szatyn zaśmiał się, jednocześnie wyrywając mnie z Myśli. Czy
ja przez ten cały czas spoglądałam na niego? Nie dobrze.
- Przepraszam,
zamyśliłam się. – wydukałam. Odwróciłam wzrok w drugą stronę i czułam jak moje
policzki rumienią się z zakłopotania.
- Hej, spójrz na
mnie. – Justin delikatnie złapał mój podbródek i skierował głowę z jego stronę.
Jestem pewna, że zauważył jak bardzo jestem czerwona. Głupie światło księżyca.
Strzepałam jego dłoń i wstałam podchodząc do stawu.
- O czym myślałaś? - usłyszałam głos tuż za mną. Objął mnie
swoimi rękoma dmuchając na moją szyje. O matko, chyba się zaraz roztopię. Moje
nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Pewnie, gdy mnie nie trzymał, dawno bym już
upadła. To z wrażenia.
Tak sądzę.
Tak sądzę.
- O niczym ważnym. –
mruknęłam.
Chciałam się wydostać z tego uścisku. Znaczy podobało mi się to, ale
czułam się też z tym źle. Przecież się tylko przyjaźnimy, a przyjaciele na
pewno tak się nie zachowują. Justin odwrócił mnie w swoją stronę. Spojrzał mi w
oczy. Wtedy jeszcze bardziej się we mnie
zagotowało. Stałam z nim twarzą w twarz. No prawię, bo byłam od niego niższa o
głowę.
- Sądzę, że jednak to
było coś ważnego. - wymruczał seksownie.
- Czy ciebie mam
zaliczać, do tych ważnych rzeczy? – spytałam, po czym żałowałam tego co
powiedziałam. To było pod wpływem impulsu. Weźmie mnie za głupią. – Przepra..
- Sądzę, że jestem
dla ciebie ważny, prawda? – przerwał mi. Na jego twarz wkradł się mały
uśmiech. Nie był na mnie zły za to co
powiedziałam, wręcz odwrotnie, spodobało mu się to.
Chyba.
-Oczywiście, że tak.
– stwierdziłam. Tak, to była prawda. Justin był dla mnie bardzo ważny. Nawet
sobie nie zdawałam sprawy jak bardzo.
- Ty też jesteś dla
mnie ważna. – wyszeptał, przez co moje oczy skierowały się na jego.
- Przyjaciołom zależy
chyba na sobie, tak? -uśmiechnęłam się.
Justina dłonie powędrowały na moją talię i plecy, przez co staliśmy jeszcze
bliżej siebie.
- A może nie traktuję
cię jako przyjaciółkę, tylko za kogoś więcej? – burknął. Nasze spojrzenia
krzyżowały się wzajemnie. Czy ja mam zrozumieć, że on coś do mnie czuje?
Czy to
jest jakiś żart?!
Justin uśmiechnął
się. Spojrzał na moje usta, po czym poczułam na nich lekki ucisk. Pocałował
mnie. Byłam w szoku, przez co z początku nie odwzajemniałam pocałunku, ale
zaraz się ocknęłam i zagłębiłam się w jego ustach. Było tak idealnie. Poczułam
miłe mrowienie w brzuchu. Justin całował mnie delikatnie ale z uczuciem.
Przegryzł moją dolną wargę i odsunął się kawałek ode mnie, lecz był na tyle
blisko, bym mogła go jeszcze lekko cmoknąć.
- Wow. – tylko tyle
wydobyło się z moich ust. Justin zaśmiał
się.
- Chodź, robi się jasno,
a musimy wracać już do domu. Przed nami ponad godzinna droga.
Musimy dotrzeć zanim Ronnie wróci.
Gdy wypowiedział jej
imię poczułam wyrzuty sumienia. Było mi źle, że całowałam się z jej chłopakiem,
ale to on pocałował mnie pierwszy. Chciałabym to jeszcze raz powtórzyć, ale nie
mogę. To by było nie w porządku. Oni są ze sobą szczęśliwi, a ja nie mogę im
tego wszystkiego rujnować. Wsiadłam do auta i ruszyliśmy w drogę. Nie mogłam się
na niczym skupić. Myślałam tylko o tym co się przed chwilą stało.
Oby to się
już nie powtórzyło.
~*~
- Możecie mi
powiedzieć, gdzie poszliście tak wcześnie?! – zaatakowała nas na wejściu
Ronnie.
Cholera no to po nas.
- Spokojnie misiu,
byliśmy tylko biegać. – Justin skłamał.
-Biegać?! W takich
rzeczach? – z jej słów można było wyczytać, że jest zła.
- Tak. – teraz była
moja kolej na wyjaśnienia. – Otóż,
obudziłam się bardzo wcześnie i jak się okazało, Justin też. Nie mieliśmy co
robić, więc postanowiliśmy iść pobiegać. W drodze do domu chcieliśmy pójść do
sklepu, kupić coś na śniadanie, jednak był jeszcze zamknięty.
To dobra wymówka,
tak?
- Nie wierzę Wam coś.
– jej ton głosu był ostry.
- Dlaczego nie?
Kochanie wszystko jest okej, biegaliśmy tylko nie masz się co złościć. – Justin
podszedł do niej pocałował i przytulił. I pomyśleć, że godzinę temu, te usta
całowały mnie.
Ronnie spojrzała na mnie wrogim spojrzeniem. Nie była zła na
Justina, tylko na mnie. Sądzi, że odbieram jej chłopaka, to pewne.
Tylko, że ja
nie chcę jej tego robić.
- Chodźmy już coś
zjeść. – mruknęłam i ich ominęłam.
Weszłam do kuchni i sięgnęłam po chleb.
Zrobię tosty. Wyciągnęłam toster i wsadziłam do niego chleb. Sięgnęłam po kakao
i zrobiłam napój kakaowy. Po śniadaniu
szybko wymknęłam się do swojego pokoju. Zabrałam nowe ubrania oraz świeżą
bieliznę i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Strugi ciepłej wody rozluźniły
mnie i uwolniły całkowicie od myśli. No
nie do końca. Miałam wielką ochotę wrócić do Nowego Yorku i spędzić tam czas.
Miałam przed sobą cały dzień i nawet noc. Ubrałam na siebie luźny top, jeansy
oraz szpilki. Kto wie, może wybiorę się do jakiegoś klubu? Podkreśliłam oczy
eye-linerem oraz tuszem do rzęs. Twarz upudrowałam, a usta podkreśliłam
szminką.
Mała wycieczka po tym
mieście mi nie zaszkodzi. Muszę się wyrwać, mam dosyć tej codzienności i myśli
o tym co robię. Wyjadę na dzień, dzięki czemu poczuje się lepiej. Nałożyłam
jeszcze kilka bransoletek, naszyjnik i pierścionek. Spakowałam do torby
potrzebne mi rzeczy. Zabrałam jeszcze skórzaną kurtkę, gdyby zrobiło mi się
ciemno. Włosom pozwoliłam upadać na moje ramiona.
Postanowiłam sprawdzić
jeszcze pocztę. Jak się nie myliłam dostałam emaila. Z jego treści wynikało, że jeszcze nie raz wykonam za tego kogoś
robotę, co mnie bardzo zdenerwowało, jednak doczytałam, że za te zadania, będę
otrzymywała pieniądze i to wysokie sumy. Zadowoliło mnie to.
Czyli to oznacza, że jestem zatrudniona jako płatny
zabójca. Nie zbyt ciekawa praca, jednak chyba korzysta. Pieniądze miałam już przelane na moje konto,
przez co mogłam się nieźle zabawić w NY.
Nie chciałam marnować
czasu, więc postanowiłam już wyjść.
W salonie spotkałam Justina z Ronnie, która
mnie zatrzymała.
- Gdzie się
wybierasz? – spytała chłodno. Była dalej zła.
- Jadę do Nowego
Yorku.
- A to niby po
co? - warknęła.
- Nie twój interes. –
syknęłam. – Wrócę jutro rano.
Nie czekałam chwili
dłużej i wyszłam z domu.
Wsiadając do auta zauważyłam biegnącą w moją stronę
Ronnie.
Cholera, auto.
- Skąd masz ten
samochód?
- Kupiłam. –
skłamałam.
-Czy tobie totalnie
odbiło? – zmieniła temat.
- O co ci chodzi? –
zapytałam – Mam 18 lat. Jestem pełnoletnia. Mam prawo robić co chcę. Jadę
zwiedzić miasto, coś jeszcze? – warknęłam.
- Nie – mruknęła
Ronnie – A właściwie jest coś jeszcze.
Nie odezwałam się.
Dałam znak Ronnie, aby mówiła dalej.
- Spróbuj dotknąć
Justina, a obiecuje, że się to dla ciebie źle skończy. – syknęła i wróciła do domu.
Od autorki: Taka mała niespodzianka! Postanowiłam dodać już dziś rozdział. Wczoraj nie miałam internetu, więc w spokoju mogłam stworzyć rozdział. Był znacznie dłuższy, ale postanowiłam go skrócić, więc resztę przeczytacie już nie długo. Postaram się, by rozdział 10 był dodany do poniedziałku :))
Co sądzicie o tym wydarzeniu pomiędzy Ronnie, a Katniss? Spodobał Wam się wątek pocałunku Katt i Justina? :)
PROSZĘ WAS O KOMENTARZE! NIE BEZ POWODU SIEDZĘ DLA WAS PO KILKA GODZIN, ŻEBY ZOBACZYĆ TYLKO 10 KOMENTARZY. JUŻ NIE CHODZI O ICH ILOŚĆ, LECZ O TO, ŻE TO JEST DLA MNIE ZNAK, ŻE CZYTACIE MOJE OPOWIADANIE I JESTEŚCIE NIM ZAINTERESOWANI. POŚWIĘĆCIE DLA MNIE TE 3 MINUTY, PROSZĘ..
JEŚLI MOŻECIE, POLECAJCIE, UDOSTĘPNIAJCIE I RÓBCIE COŚ Z TYM BLOGIEM, ZALEŻY MI NA TYM, ABY CZYTAŁO MOJĄ HISTORIĘ WIĘCEJ OSÓB. JEŚLI TO ZROBICIE TO NAPISZCIE DO MNIE NA TT, A SIĘ WAM JAKOŚ ODWDZIĘCZĘ, OBIECUJE MYSZKI :)
omg ale akcja... Justin i Katniss? fmsdkjgndf, trochę się boję że Katt będzie musiała zabić niedługo kogoś bliskiego:( pisz dalej, @selinux
OdpowiedzUsuńomg ale świetna akcja z Justinem i Katniss. już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. widać że Ronnie jest trochę zazdrosna..
OdpowiedzUsuń~@thegingercake
Cudowny rozdział, szkoda, że go skróciłaś. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuń@jxstinsg
Kocham tego bloga . Nie moge się doczekać kolejnego rozdziału ♥
OdpowiedzUsuńJustin i Katniss, asdmosimdsa. Jatniss ❤️
OdpowiedzUsuńPrzez chwilę wpadłam na taki pomysł, że może Katniss będzie musiała wybrać pomiędzy Justin'em i Katt, kogo zabić a kogo zostawić... odbiło mi.
Rozdział jest absolutnie perfekcyjny, nie mogę narzekać.
Ronnie mnie nieco... denerwuje.
Fakt, Justin jest jej chłopakiem co nie zmienia faktu, że on chyba
nie jest nią aż tak zainteresowany... Jeju, jestem ciekawa co stanie
się w NY. Przewiduję, że pojawi się Justin, tak?
Boże, setki pytań.
Nie mogę doczekać się następnego!
@ilymyswaggyboy ♛
O Jezu *-* Idealny <3 Uwielbiam Twojego bloga, czekam na nexta ♥ / @dama_dems_x
OdpowiedzUsuńBoooskooo *.* xD
OdpowiedzUsuńKocham to. Ronnie jakaś przewrazliwiona . a Justin i Katnnis odmcnnxnxnndnd @16kidrauhl94
OdpowiedzUsuńjezu cudowny rozdział *O* jkdfsh gdsjakfaskflcjs ghskdfskdjajdjf jejku, kocham to jak piszesz ♥.♥
OdpowiedzUsuńjuż się nie mogę doczekać nn <3
@Danger12345678
Justin i Katniss, omg efuhdgyufdgbuevdahb, rozdział cudowny, czekam na kolejny, aw @luvmybiebs_
OdpowiedzUsuńO boże, czemu on ją pocałował nieeee. Jak jej siostra się dowie ... ugh, ale rozdział jest zajebisty wogóle to ten blog jest zajebisty i ty jesteś zajebista <3 Czakam na następny rozdział :) // @Poopey_xx
OdpowiedzUsuńsghlfdked... jakie to cudowne. czuję że się uzależniłam i czekam na kolejną dawkę *_*
OdpowiedzUsuń@blacktigerlove
zajebisty i wgl mega ciekawy, po prostu super :) @GomezDylan26
OdpowiedzUsuńWOW pocałowali sie ..... nie wiem co napisac....... Rozdział Cudowny czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Czekam na następny c;
OdpowiedzUsuńOMG pocałowali się fjidhbaih <3 prosze pisz szybko następny już nie mogę się doczekać . Kocham to opowiadanie <3 :*
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział ale Ronnie mnie wkurwia. Oby Kat i Justin byli razem :)
OdpowiedzUsuń